Wydłużanie urlopu macierzyńskiego niewiele pomoże, jeżeli większość młodych Polek nadal będzie pracowała na "śmieciówkach"

PAP/EPA
PAP/EPA

Zastanawiam się, czy po deszczowej kompromitacji na Stadionie Narodowym, która - jak przyznają nawet politycy Platformy - rozbiła w puch jakiekolwiek dobre wrażenie po tzw. drugim expose - ruszyły już prace nad kolejnym zbiorem chwytliwych haseł dla pana premiera? Bo przecież byłoby naiwnością sądzić, że Donald Tusk i jego zaplecze będą trwali przy czymś, co już wybrzmiało, a co spodziewanego efektu nie przyniosło. Tym bardziej, że z przywiązania do programu specjalnie nie słyną.

Jak zauważyli eksperci Instytutu Sobieskiego - w swoim rzekomo arcyważnym wystąpieniu szef rządu nie odniósł się do własnego, rzekomo arcyważnego dokumentu, a więc do programu "Polska 2030" (pamiętacie państwo jak program ten lał się z każdego telewizora?). No cóż, najnowszy program pisany był zapewne w atmosferze świetnie ujętej przez autorów satyrycznego brytyjskiego serialu "The Thick of It", a więc na kolanie, w pośpiechu, pod publiczność, bez szczególnej troski o realia i możliwości. Świat oparty na PR-e nie jest zdolny do zmiany sposobu myślenia i działania. Do samego końca będzie nas karmił tym samym, co zawsze, tylko w dawkach większych (teraz np. premier, jak na rozkaz, ciągle ma zatroskaną niesłychanie twarz, jakby się strasznie martwił; takiej twarzy nie miał nawet po Smoleńsku).

Zobaczymy. Będziemy śledzili postępy rządowego programu uważnie. Zwłaszcza tego najważniejszego, a więc prorodzinnego, o którym premier mówił "rewolucja", zapominając, że przecież rządzi już 5 lat.

Owa rewolucja ma zostać oparta na dwóch filarach: pierwszy to kwestia żłobków i przedszkoli, drugi to wydłużenie urlopów macierzyńskich do roku, już od połowy przyszłego roku. I tu parę słów o tym drugim pomyśle.

Wydłużeniu urlopu przyklasnęli wszyscy. Słusznie. Sądzę jednak, że pominięto ważny element: wydłużanie czasu, który matka może poświęcić wyłącznie dziecku, ma mały sens, jeżeli nie towarzyszy mu choćby częściowe ograniczenia tzw. "umów śmieciowych". Bo przecież realne młode Polki myślące o dziecku etaty mają coraz rzadziej! W praktyce etaty mają pracujący w sferze publicznej, administracji, budżetówce, firmach państwowych i mała mniejszość pracowników firm prywatnych. I to proces, który się nasila.

Tak więc prezent z expose będzie prezentem dla niewielu. Pośrednio - dla wielu będzie źródłem kłopotów. Dłuższy urlop to przecież kolejne obciążenie pracodawcy. Worek kamieni zwany kodeksem pracy stanie się jeszcze cięższy. Pracodawcy jeszcze chętniej będą przechodzili na tzw. "śmieciówki".

Co więc należałoby zrobić? Sądzę, że przede wszystkim należy zmniejszyć obciążenia i ograniczenia związane z funkcjonowaniem w ramach kodeksu pracy, a następnie ten dużo lżejszy woreczek kamieni wręczyć wszystkim, ale to wszystkim pracodawcom. Ogólne wpływy do budżetu powinny być wyższe niż przy obecnym, tak bardzo fikcyjnym systemie "idealnego" kodeksu pracy i codziennej praktyki.

"Śmieciówki" same nie znikną. Przede wszystkim dlatego, że głównym atutem Polski w europejskim podziale pracy są niskie koszty pracy. Innych atutów - choćby innowacyjności - się nie dorobiliśmy. Skoro więc pracownicy chcą zarabiać przyzwoicie w kontekście europejskim, a pracodawcy muszą się zbilansować, mamy co mamy.

Polski system ubezpieczeń społecznych, szeroko pojętych, należy porządnie przemyśleć i przejrzeć. Gorzej być nie może. Dziś mamy bowiem model przypadkowy, niechlujny, który zbiera wady i skrajnego liberalizmu, i państwa opiekuńczego, nie dając korzyści wynikajacych z obu tych rozwiązań.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych