Paweł Burdzy z Chicago: Obama powrócił, ale… "czuję, że z każdą debatą, akcje republikanina u wyborców stale rosną"

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

W drugiej debacie telewizyjnej prezydent Barack Obama tryskał energią i atakował, choć Mitt Romney nie oddał wiele pola. Generalnie był remis ze wskazaniem na prezydenta. Ale czuję, że z każdą debatą, akcje republikanina u wyborców stale rosną.

Wtorkowy Obama w wersji 2.0 zupełnie nie przypominał Obamy z pierwszej debaty. Był agresywny, pobudzony, często trafiał swoimi wypowiedziami w sedno. Nie raz i nie dwa zaszedł za skórę republikaninowi Mittowi Romneyowi, mówiąc mu że mówi „nieprawdę” albo że jego wypowiedzi są „nieprawdziwe”. Obama za to odmieniał przez wszystkie przypadki słowo „klasa średnia”, kreując się na jej obrońcę. Przed kim? Oczywiście najbogatszymi, mitycznym „jednym procentem” bogaczy, którzy nie tylko nie chcieliby płacić wyższych podatków, ale jeszcze żądają specjalnego traktowania. Oraz ich obrońcą i także milionerem (Obama sprytnie wypomniał mu, że zarobił w zeszłym roku kolejne 20 milionów dolarów) Romneyem.

Gubernator Romney nie ma pięciopunktowego planu. Jego plan ma tylko jeden punkt: zapewnić aby ludzi na szczycie obowiązywały odrębne zasady

– powiedział Obama.

O ile Obama mówił ciągle o bogaczach i klasie średniej, Romney gdy tylko mógł miał swoją wyliczankę: „miejsca pracy, nowe miejsca pracy, utracone miejsca pracy”.

Prezydent obiecał, że teraz bezrobocie wyniesie 5,4 proc. a wynosi 7,8. To różnica 9 milionów ludzi bez pracy

– powiedział republikanin. Wspomniał kilka razy o 23 milionach szukających pracy.

Klasa średnia jest przygnieciona przez politykę prezydenta, który nie rozumie co należy zrobić, aby gospodarka znów działała

– odbił piłeczkę Romney w sprawie klasy średniej.

W trakcie debaty obaj kandydaci prowadzili dość merytoryczny spór odpowiadając na pytania wyselekcjonowanej widowni spośród tzw. niezdecydowanych wyborców. Kłócili się o stawki podatkowe, dostęp do broni palnej, prawa kobiet, politykę energetyczną czy ostrość sankcji wobec Chin za „manipulowanie wartością waluty”. Romney przycisnął mocno prezydenta w sprawie zabójstwa amerykańskiego ambasadora w libijskim Bengali, zarzucając mu lekceważenie zagrożenia terrorystycznego. – W dzień po zabójstwie poleciał pan na imprezę wyborczą do Las Vegas i Kolorado – zarzucił prezydentowi. Ten z udawanym oburzeniem („to obraźliwe”) i lekką pomocą prowadzącej (która potwierdziła słowa, których jak się później okazało, prezydent wcale nie wypowiedział) wybrnął i uniknął miażdżącego ciosu. Na sam koniec Obamie udało się wrzucić temat „47 procent” czyli przypomnieć wypowiedź Romneya o prawie połowie Amerykanów, którzy nie płacą podatku federalnego i utrzymują się z pomocy różnych programów rządowych.

O kim on mówił, ludzie?

– zapytał retorycznie prezydent, po czym sam wymienił: emerytów, weteranów, wojskowych czy studentów.

Generalnie w debacie był remis, może z lekką przewagą Obamy, co bardzo ucieszyło jego lewicowych zwolenników. Ale osobiście twierdzę, że każda minuta debaty służy Romneyowi. W dwóch debatach, a więc już przez 180 minut dziesiątki milionów wyborców mogło zobaczyć republikanina na żywo. Bez dotychczasowego filtra medialnego czy karykatury, przedstawianej w spotach sztabu Obamy (na tę kampanię telewizyjną wydano setki milionów dolarów). I mogą zobaczyć kandydata, który nie tylko nie ustępuje merytorycznie prezydentowi, ale wręcz momentami przejmuje hasło Obamy sprzed czterech lat „nadzieja i zmiana”. Z kolei sam prezydent, broniąc swego dorobku i atakując rywala, staje się jednym z wielu polityków, opuszczając miejsce „najzdolniejszego, najmądrzejszego, niepowtarzalnego” (autentyczne przymiotniki określające prezydenta w mediach). A przed nami jeszcze jedna debata. I kolejne 90 minut dla Romney, Pana „Ja-To-Wszystko-Naprawię” – może nieco nudnego, ale sprawiającego wrażenie „solidnej firmy” - aby dać się poznać bliżej wyborcom, zmęczonym czterema latami głównie oratorskich popisów obecnego lokatora Białego Domu.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych