Ekshumacja Anny Walentynowicz obaliła wiarygodność całego śledztwa - mówi w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi w tygodniku “Uważam Rze” mecenas Stefan Hambura, pełnomocnik rodziny śp. Anny Walentynowicz.
Jeżeli wrak znajduje się na terenie obcego państwa, niszczony i czyszczony, to jak można mówić o uczciwym i rzetelnym dochodzeniu prawdy? Anita Gargas pokazała to w swoim filmie – niszczenie łomami wraku przez zadowolonych z siebie rosyjskich żołnierzy, cięcie go piłami kilkadziesiąt zaledwie godzin po tragedii, w pośpiechu usuwanie śladów na pogorzelisku. To jest dopiero katastrofa cywilizacyjna, niespotykana, nie do pomyślenia w świecie Zachodu.
Uważam, że to wszystko jest totalna porażką ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Gdyby rzeczywiście wyniósł z Anglii jakąś lekcję, odpowiednio by się w tę sprawę, z wymaganą powagą, zaangażował. Poprosiłby swoich brytyjskich i niemieckich przyjaciół o pomoc. Żeby przynajmniej zrobiono to co zrobiono po tragedii nad Lockerbie, kiedy wyszukiwano najdrobniejsze szczątki by złożyć wrak, zbadać wszystko co możliwe. To jest standard państwa cywilizowanego.
“Zastosowano standardy azjatyckie. Tragedia” - dodaje Hambura.
Pytany, czego nie zrobiono, mec. Hambura odpowiada:
(...) nie skorzystano z wiedzy, która jest w zasięgu ręki. Weźmy informację podaną przez Witolda Gadowskiego, iż jeden z najbardziej znanych rosyjskich handlarzy bronią, Wiktor But, osądzony i uwięziony przez Amerykanów, operował z lotniska w Smoleńsku. Stamtąd startowały jego samoloty. Panowie wiedzą co to znaczy?
Co?
To, że skoro Smoleńsk był, a pewnie i jest, miejscem z którego prowadzi się takie operacje, przez Stany Zjednoczone odbierane jako wrogie, to miejsce to było obserwowane we wszelki możliwy sposób. Przede wszystkim z góry. I to prędzej czy później wyjdzie.
Mec. ocenia, że Amerykanie na razie nie angażują się w sprawę, ponieważ “nie mają interesu”. “Jak zmieni się sytuacja polityczna powiedzą co wiedzą” - ocenia prawnik. I dodaje: dziś trzeba zbierać wszystkie możliwe dostępne źródła i je analizować:
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów do dziś pewnie pluje sobie w brodę, że ujawniła na swoich stronach małą notatkę z której wynika, że prezydent Miedwiediew zrobi wszystko by śledztwo w sprawie Smoleńska było prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich. Ba, zapewnia, że zrobi wszystko by tak było. Mówił to 10 kwietnia 2010 r. i jest to w dokumencie urzędowym. Dlaczego polskie władze nie chwyciły się tej oferty?
Hambura dodaje: “wiem z innych źródeł, że byli polscy urzędnicy, którzy wyciągnęli z sejfów umowę polsko-rosyjską z 1993 roku, która mogła być podstawą badania katastrofy”. Z tą wiedzą nic jednak nie zrobiono.
Komentując najnowszą wersję władzy, według której Ewa Kopacz pojechała do Smoleńska nie jako minister rządu, ale jako lekarka, mecenas mówi:
(...) za chwilę się okaże, że Donald Tusk był tam jako historyk, kronikarz, by za kilka lat napisać wspomnienia „jak oddałem śledztwo Putinowi”, a Tomasz Arabski, z zawodu dziennikarz, chodził po dymiącym pogorzelisku by powstał artykuł „jak w tak ważnej sprawie zawiedliśmy całkowicie”. Na to wychodzi.
Na sączony przez władze argument, że konsekwencją prawdy będzie "wojna", Hambura odpowiada:
To jakiś absurd. Jaka wojna?! W ogóle tego nie rozumiem. Trzeba pokazać prawdę. Czego tu się bać? I wiedzieć, że Rosjanie rozmawiają rzeczowo z tymi, którzy twardo obstają przy swoim. Tych, którzy pełzają i klęczą nie szanują.
Pytany, czy ktokolwiek w prokuraturze patrzy na śledztwo to szerzej, całościowo, stwierdza:
Nie i oni wiedzą, że prędzej czy później będą musieli ponieść konsekwencje zaniechań. Już słyszę, że jeden czy drugi próbuje załatwić sobie zabezpieczenie na przyszłość, zbiera dokumenty i świadectwa, że on chciał, starał się, ale mu nie dali.
Będzie to skuteczne?
Nie sądzę. Sądzę, że nie będzie zmiłuj się.(...) Tam jest wiedza, która moim zdaniem spędza wielu sen z powiek. Sam Donald Tusk wie, że w przyszłości może mieć problemy, że to za poważna sprawa, za wielki skandal by przeszło bez konsekwencji. Może panów zdziwi ta moja pewność, ale patrzę na to także z oddali i wydaje mi się to jasne, oczywiste i nieuniknione. Pewnie zresztą już niedługo będziemy świadkami kolejnych sensacji. Służby specjalne w takim państwie jak III RP potrafią wyczuć wiatr, wtedy zaczynają się konflikty, a one wchodzą do gry. Niewykluczone, że chcąc przyspieszyć odejście Tuska coś nam przy okazji powiedzą o Smoleńsku. Na pewno walka o prawdę wkracza w nowy etap.
"Warto być uważnym, zdeterminowanym i cierpliwym" - stwierdza mecenas, i nie sposób się z nim nie zgodzić.
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/142395-mec-hambura-w-uwazam-rze-skoro-handlarz-bronia-wiktor-but-korzystal-z-lotniska-w-smolensku-to-znaczy-ze-amerykanie-obserwowali-to-miejsce