Mec. Hambura w "Uważam Rze": skoro handlarz bronią Wiktor But korzystał z lotniska w Smoleńsku, to znaczy, że Amerykanie obserwowali to miejsce

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Przygotowania do wymiany świateł na Siewiernym w kwietniu 2010 roku. Fot., Wikipedia.pl
Przygotowania do wymiany świateł na Siewiernym w kwietniu 2010 roku. Fot., Wikipedia.pl

Ekshumacja Anny Walentynowicz obaliła wiarygodność całego śledztwa - mówi w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi w tygodniku “Uważam Rze” mecenas Stefan Hambura, pełnomocnik rodziny śp. Anny Walentynowicz.

Jeżeli wrak znajduje się na terenie obcego państwa, niszczony i czyszczony, to jak można mówić o uczciwym i rzetelnym dochodzeniu prawdy? Anita Gargas pokazała to w swoim filmie – niszczenie łomami wraku przez zadowolonych z siebie rosyjskich żołnierzy, cięcie go piłami kilkadziesiąt zaledwie godzin po tragedii, w pośpiechu usuwanie śladów na pogorzelisku. To jest dopiero katastrofa cywilizacyjna, niespotykana, nie do pomyślenia w świecie Zachodu.

Uważam, że to wszystko jest totalna porażką ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Gdyby rzeczywiście wyniósł z Anglii jakąś lekcję, odpowiednio by się w tę sprawę, z wymaganą powagą, zaangażował. Poprosiłby swoich brytyjskich i niemieckich przyjaciół o pomoc. Żeby przynajmniej zrobiono to co zrobiono po tragedii nad Lockerbie, kiedy wyszukiwano najdrobniejsze szczątki by złożyć wrak, zbadać wszystko co możliwe. To jest standard państwa cywilizowanego.

“Zastosowano standardy azjatyckie. Tragedia” - dodaje Hambura.

Pytany, czego nie zrobiono, mec. Hambura odpowiada:

(...) nie skorzystano z wiedzy, która jest w zasięgu ręki. Weźmy informację podaną przez Witolda Gadowskiego, iż jeden z najbardziej znanych rosyjskich handlarzy bronią, Wiktor But, osądzony i uwięziony przez Amerykanów, operował z lotniska w Smoleńsku. Stamtąd startowały jego samoloty. Panowie wiedzą co to znaczy?

Co?

To, że skoro Smoleńsk był, a pewnie i jest, miejscem z którego prowadzi się takie operacje, przez Stany Zjednoczone odbierane jako wrogie, to miejsce to było obserwowane we wszelki możliwy sposób. Przede wszystkim z góry. I to prędzej czy później wyjdzie.

Mec. ocenia, że Amerykanie na razie nie angażują się w sprawę, ponieważ “nie mają interesu”. “Jak zmieni się sytuacja polityczna powiedzą co wiedzą” - ocenia prawnik. I dodaje: dziś trzeba zbierać wszystkie możliwe dostępne źródła i je analizować:

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów do dziś pewnie pluje sobie w brodę, że ujawniła na swoich stronach małą notatkę z której wynika, że prezydent Miedwiediew zrobi wszystko by śledztwo w sprawie Smoleńska było prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich. Ba, zapewnia, że zrobi wszystko by tak było. Mówił to 10 kwietnia 2010 r. i jest to w dokumencie urzędowym. Dlaczego polskie władze nie chwyciły się tej oferty?

Hambura dodaje: “wiem z innych źródeł, że byli polscy urzędnicy, którzy wyciągnęli z sejfów  umowę polsko-rosyjską z 1993 roku, która mogła być podstawą badania katastrofy”. Z tą wiedzą nic jednak nie zrobiono.

Komentując najnowszą wersję władzy, według której Ewa Kopacz pojechała do Smoleńska nie jako minister rządu, ale jako lekarka, mecenas mówi:

(...)  za chwilę się okaże, że Donald Tusk był tam jako historyk, kronikarz, by za kilka lat napisać wspomnienia „jak oddałem śledztwo Putinowi”, a Tomasz Arabski, z zawodu dziennikarz, chodził po dymiącym pogorzelisku by powstał artykuł „jak w tak ważnej sprawie zawiedliśmy całkowicie”. Na to wychodzi.

Na sączony przez władze argument, że konsekwencją prawdy będzie "wojna", Hambura odpowiada:

To jakiś absurd. Jaka wojna?! W ogóle tego nie rozumiem. Trzeba pokazać prawdę. Czego tu się bać? I wiedzieć, że Rosjanie rozmawiają rzeczowo z tymi, którzy twardo obstają przy swoim. Tych, którzy pełzają i klęczą nie szanują.

Pytany, czy ktokolwiek w prokuraturze patrzy na śledztwo to szerzej, całościowo, stwierdza:

Nie i oni wiedzą, że prędzej czy później będą musieli ponieść konsekwencje zaniechań. Już słyszę, że jeden czy drugi próbuje załatwić sobie zabezpieczenie na przyszłość, zbiera dokumenty i świadectwa, że on chciał, starał się, ale mu nie dali.

Będzie to skuteczne?

Nie sądzę. Sądzę, że nie będzie zmiłuj się.

(...) Tam jest wiedza, która moim zdaniem spędza wielu sen z powiek. Sam Donald Tusk wie, że w przyszłości może mieć problemy, że to za poważna sprawa, za wielki skandal by przeszło bez konsekwencji. Może panów zdziwi ta moja pewność, ale patrzę na to także z oddali i wydaje mi się to jasne, oczywiste i nieuniknione. Pewnie zresztą już niedługo będziemy świadkami kolejnych sensacji. Służby specjalne w takim państwie jak III RP potrafią wyczuć wiatr, wtedy zaczynają się konflikty, a one wchodzą do gry. Niewykluczone, że chcąc przyspieszyć odejście Tuska coś nam przy okazji powiedzą o Smoleńsku. Na pewno walka o prawdę wkracza w nowy etap.

"Warto być uważnym, zdeterminowanym i cierpliwym" - stwierdza mecenas, i nie sposób się z nim nie zgodzić.

Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych