Na zdjęciu: Jerzy Urban jako rzecznik rządu w PRL i jako "autorytet" TVN w III RP
Od 2002 r. życie polityczne w kraju przeżywa różnego rodzaju ruchy tektoniczne, spowodowane publikacją treści potajemnie nagranych rozmów.
Przypomnijmy: 27 grudnia 2002 r. „Gazeta Wyborcza” opublikowała fragmenty nagranej 22 lipca rozmowy redaktora naczelnego gazety, Adama Michnika, z Lwem Rywinem. Stało się to przyczyną powołania pierwszej sejmowej komisji śledczej, która ujawniła, że Rywin w imieniu „grupy trzymającej władzę” obiecał za 17 mln dolarów załatwić Agorze – wydawcy „GW” – korzystną poprawkę do ustawy medialnej umożliwiającą zakup telewizji Polsat. We wrześniu 2006 r. w programie telewizyjnym Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego „Teraz my!” w TVN zaprezentowano taśmy (nazwane przez TVN taśmami prawdy) zawierające nagrane ukrytą kamerą rozmowy między posłanką Samoobrony Renatą Beger a prominentnymi politykami Prawa i Sprawiedliwości. Nagranie wywołało kryzys w koalicji LPR, Samoobrona, PiS.
14 września 2006 r. w siedzibie Bartimpeksu w Warszawie były premier Józef Oleksy (SLD) spotkał się z jednym z najbogatszych Polaków Aleksandrem Gudzowatym i peerelowskim pułkownikiem Janem Bisztygą. W czasie rozmowy Oleksy mówił m.in. o aferach, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Stenogramy rozmów zostały opublikowane 21 marca 2007 r. przez „Wprost” i 22 marca przez „Dziennik”.
W 2007 r. „Wprost” opublikowało fragment zamkniętego wykładu o. Tadeusza Rydzyka w toruńskiej Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. Wyrwana z kontekstu treść posłużyła do rozwijania czarnej propagandy wokół toruńskiej uczelni i dezawuowania postaci dyrektora Radia Maryja. 1 października 2009 r. „Rzeczpospolita” odpaliła aferę, publikując stenogramy zarejestrowanych przez CBA rok wcześniej rozmów m.in. Zbigniewa Chlebowskiego, szefa klubu parlamentarnego PO, z Ryszardem Sobiesiakiem, biznesmenem działającym w branży hazardowej. Sobiesiak szukał wśród wpływowych polityków Platformy Obywatelskiej wsparcia i korzystnych zapisów w ustawie hazardowej. Choć powołana komisja śledcza do spraw afery hazardowej była parodią, to ministerialne stanowiska straciło kilku ludzi Tuska, w tym również jego prawa ręka, Grzegorz Schetyna.
Ostatnie tektoniczne drgania w polityce nastąpiły w lipcu br., gdy „Puls Biznesu” opublikował stenogramy nagranych ukrytą kamerą rozmów Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych, człowieka z otoczenia wicepremiera Waldemara Pawlaka, z Władysławem Łukasikiem, byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego. W efekcie tej publikacji na ołtarzu ofiarnym, w celu uratowania koalicji PO–PSL, złożono ministra rolnictwa Marka Sawickiego.
To, że nagrania mogą być narzędziem tajnego sprawowania władzy, wiedział już w stanie wojennym Jerzy Urban. Wypracował on zresztą cały związany z tym plan – chciał iść jeszcze dalej niż tylko gra taśmami. W oparciu o tajne nagrania wideo i audio chciał zbudować cały specyficzny system medialny. W 2006 r. „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” opublikował dokumenty, z których wynikało, że Jerzy Urban w okresie stanu wojennego rekomendował szefowi MSW gen. Czesławowi Kiszczakowi postać dziennikarza TVP Mariusza Waltera. Sprawa wywołała poruszenie, dlatego że w chwili wydobycia dokumentu na światło dzienne Mariusz Walter znany był jako właściciel imperium medialnego, m.in. koncernu ITI i telewizji TVN. Uwaga opinii publicznej skoncentrowała się na kwestiach personalnych, umknął uwadze podstawowy temat tego dokumentu – główny projekt Urbana.
Budowa Archiwum X
Co proponował Jerzy Urban? W liście z 22 lutego 1983 r. przedstawił plan budowy mediów na specjalne usługi MSW. Miał to być specjalny medialny pion, działający nie tylko w obrębie aparatu MSW, lecz także w Milicji Obywatelskiej. Chodziło o budowę wielkiej, kłamliwej tuby medialnej, stanowiącej wzmocnienie wszystkich reżymowych środków rezonowania, nie tylko na kraj, ale i na zagranicę. Szczególnie horrendalnie w całym projekcie jawi się budowa wszechmocnego „Archiwum X” o nieskończonych możliwościach, w którym archiwizowano by rejestrowane obrazy, dźwięki, kompletowano dokumenty, zapewniające tworzenie i zabezpieczenie „propagandowego surowca”. Obowiązująca podstawowa zasada bezpieki – rejestrować wszystko, a potem zobaczymy, co się przyda – tu została podniesiona do rangi zasady nadrzędnej, pozwalającej wielkiemu reżyserowi budować dowolny scenariusz, wręcz kreować rzeczywistość na wzór wszechmocnego Demiurga.
Wizja Urbana sięgała w przyszłość na całe dekady. Stworzona instytucja miała kreować profesjonalne kłamstwo. Budowany urząd miałby zapewnioną odpowiednią ilość etatów, wielki budżet – także na konsultantów z zewnątrz, na „zamawianie dokumentacji, tekstów, nagrań, nabywanie materiałów propagandowych, finansowanie broszur, ulotek, książek i plakatów wydawanych pod innymi firmami, angażowanie stałych współpracowników piszących, operatorów, dźwiękowców, konsultantów i innych fachowców wedle potrzeby”. W praktyce oznaczałoby to zbudowanie wielkiej wytwórni produkcyjno-filmowej o nieskończonej liczbie możliwości produkcji „dokumentów”. Wraz z tym postulatem Urban domagał się środków technicznych do realizacji programów. Chodziło o zaplecze w postaci studia telewizyjnego i radiowego, wraz ze środkami do montażu materiałów, plus profesjonalny sprzęt w postaci kamer, magnetofonów, środków transportu… Medium w służbie propagandowej MSW powinno dostarczać telewizji, radiu, prasie gotowych materiałów lub półproduktów, którym redakcje TV, radia i prasy zapewnią jedynie kosmetyczne i formalne szlify. Wszystko zależeć ma – jak zaznaczył pomysłodawca – od tematu, „tempa, w jakim temat trzeba realizować, od tego, czy korzystne jest formowanie obrazu, nagrania dźwiękowego czy tekstu przez dziennikarzy spoza MSW”. Ponadto rzecznik rządu przewidywał realizowanie tajnych zadań służb, do których przebiegu – i tu szczególnie ważny akcent – nie było możliwe dopuszczanie dziennikarzy z zewnątrz.
Walter jest do wzięcia…
Przedstawiając pomysł generałowi Kiszczakowi, Urban pomyślał i o kadrach, podkreślał, że może być trudno znaleźć „dobrych dziennikarzy, którzy zdecydują się przejść do MSW”. Uważał, że wabikiem dla ludzi zdolnych, a dobrze sytuowanych w środkach masowego przekazu mogłyby być mieszkania. Jak widzimy, od tamtej pory niewiele się zmieniło. Urban zaproponował zastanowienie się nad tymi dziennikarzami i redaktorami, których poznał i których uważał za bardzo zdolnych. Postacią numer jeden był Mariusz Walter. „Nadaje się na głównego konsultanta, jakiegoś szefa propagowania, szefa realizacji programów radiowo-tv – jednym słowem na kierownika pionu propagandy”, na główną „siłę koncepcyjno-fachową” – pisał Urban. W jego mniemaniu to „najzdolniejszy w ogóle redaktor telewizyjny w Polsce, organizator i koncepcjonista”. W oczach Urbana szczególnie cenna była umiejętność kreowania wydarzeń, medialna wyobraźnia. Zwłaszcza że Walter już przedstawiał „tow. Rakowskiemu i mnie sporo interesujących koncepcji ogólnopolitycznych i propagandowych. W latach 70. był twórcą i naczelnym redaktorem Studia 2 w TV”. Urban rekomendował więc człowieka sprawdzonego i doświadczonego, który wykonywał już propagandową pracę w PRL – ze znacznym sukcesem. Walter tymczasem, jak informował Urban, pracował w firmie polonijnej. „Robią wideo-kasety, jednak nie jest tą pracą usatysfakcjonowany”, materialnie też nie uznaje jej za dobrą – argumentował rzecznik. Jednak ostrzegł Kiszczaka: Walter jest w tej chwili do wzięcia, ale „wkrótce będzie za późno, bo ma otrzymać wysokie stanowisko w TV, jak mu się tam oczyści przedpole. Wielki talent i wulkan energii. Oczywiście członek PZPR”.
Reakcja Kiszczaka
Historyk Grzegorz Majchrzak pisze, że pomysł Urbana nie doczekał się realizacji, choć generał Kiszczak uznał go za interesujący i zasługujący na poważne potraktowanie, a cały projekt poddał bardzo szerokim konsultacjom. Można więc wnioskować, że sprawa była bardzo poważnie rozważana. Zastanawiająca jest tu analiza propozycji personalnych – i postulowanie prześwietlenia Waltera. W sytuacji zdecydowanego odrzucenia całego projektu propozycje personalne nie byłyby w ogóle rozpatrywane. Rodzi się też pytanie, dlaczego wobec tak wysokiego szczebla konsultacji i analiz projektu na dokumencie brak czytelnej sygnatury nazwiska osoby odrzucającej propozycję. Nie mamy również pewności, czy po pewnym czasie do projektu nie wrócono. Mógł on zostać w jakimś stopniu, choćby po latach i w innych okolicznościach, jednak wcielony w życie…
Źródło: Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej, IPN BU MSW, II 1013, k. 36-41, oryginał, mps, cyt. za: G. Majchrzak, Towarzysz Urban proponuje, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” nr 11-12 (2006), s. 101-109.
Tekst pierwotnie opublikowano w miesięczniku „Moja Rodzina” nr 9 (2012)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/142288-jak-to-sie-stalo-ze-nasze-telewizje-wygladaja-tak-jak-wygladaja-czyli-projekt-esbeckiej-telewizji-od-roku-1983-do-roku-2012-udalo-im-sie