Premier po raz kolejny sięgnął do polityki resetu: przedstawił atrakcyjną wizję zmian, nie rozliczając się z niespełnionych obietnic

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP
Fot. PAP

Rząd premiera Donalda Tuska otrzymał wotum zaufania od Sejmu. Będziemy nadal pracować nad rozwojem Polski i dołożymy wszelkich starań, aby zapowiedzi premiera Tuska zostały zrealizowane.

Platforma Obywatelska

Tak skomentowano na fanpejdżu PO wynik piątkowego głosowania w Sejmie w sprawie votum zaufania dla rządu Donalda Tuska.

Losy tego głosowania były przesądzone już wówczas, kiedy pojawiły się pierwsze pogłoski o ewentualnym głosowaniu nad votum w trakcie wtorkowej konferencji premiera w KPRM. Głosowanie nad votum zaufania to tylko jeden z elementów kolejnej PR-owskiej zagrywki otoczenia Donalda Tuska. Jej celem było przejęcie inicjatywy oraz przekierowanie uwagi opinii publicznej ze złych notowań rządu na nowe wyzwania, zarysowane w "drugim expose".

W ostatnim czasie Platforma pozwoliła sobie na oddanie pola największej partii opozycyjnej, która dość sprawnie to wykorzystała. Efekty tej jesiennej ofensywy pokazały wszystkie sondaże, także podlegający rządowi CBOS, notując spadek poparcia dla partii rządzącej i wzrost poparcia dla PiS. Przy czym, "partią", która zyskała najwięcej na odpływie poparcia dla PO jest grupa niezdecydowanych. Jest tu więc jeszcze duże pole do zagospodarowania dla głównej partii opozycyjnej.

PiS zapracowało sobie na ostatnie sondaże, ale trzeba pamiętać, że przełamanie pięcioletniej dominacji Platformy Obywatelskiej na scenie politycznej wynika w dużej mierze z wewnętrznych problemów samej partii rządzącej oraz kolejnych błędów i zaniechać, które wychodzą przy okazji kolejnych kontrowersji związanych z katastrofą smoleńską, aferami i brakiem reakcji rządu.

Donald Tusk się zużywa, co pokazują sondaże zaufania, dlatego potrzebował nowego otwarcia, które jednocześnie wytrąci opozycji z rąk narzędzie w postaci konstruktywnego votum nieufności. Otwarcie nastąpiło. Premier po raz kolejny sięgnął do polityki resetu: przedstawił atrakcyjną wizję zmian, nie rozliczając się z niespełnionych obietnic. A tych jest setki. Sęk w tym, że ludzie mają krótką pamięć, więc wielu z nich po prostu ich nie pamięta.

Z tą atrakcyjnością wizji premiera Tuska też nie jest tak różowo, jak wydaje się propagandystom z KPRM. Założenia swojego expose premier konsultował z ministrami oraz przedstawicielami organizacji pozarządowych. Klub parlamentarny dowiedział się o planach rządu na dzień przed głosowaniem. Kierownictwo klubu narzuciło dyscyplinę partyjną. Dlatego w efekcie wydźwięk tego głosowania jest dla rządu Donalda Tuska niekorzystny wizerunkowo, bo politycznie nie miało żadnego znaczenia, poza umożliwieniem ekipie Tuska dalszego trwania.

Zapowiedź inwestycji państwowych za setki miliardów złotych to recepta rządu Donalda Tuska na spowolnienie gospodarcze w roku 2013. Trudno w jakikolwiek sposób odnieść się do tych planów przed wystąpieniem ministra finansów, który wskaże precyzyjnie źródła ich finansowania i sposób działania rządowego funduszu inwestycyjnego, którego operatorem ma być BGK.

Ale np. w kontekście planów dotyczących przeznaczenia 43 mld zł. na dokończenie programu budowy dróg i autostrad należy zadać pytanie o to, w jaki sposób dotychczas były wydatkowane miliardy z funduszy europejskich? Dlaczego największe firmy budowlane zbankrutowały, prace straciły dziesiątki tysięcy osób, wielu podwykonawców nie otrzymało do dzisiaj pieniędzy, a branżę budowlaną dotknął kryzys na niespotykana skalę.

Nie poznaliśmy odpowiedzi na te oraz inne pytania. Podobnie premier potraktował sprawę polityki prorodzinnej, którą dotychczas sprowadzał do żenujących uwag wobec Polaków, żeby zajęli się rozwiązywaniem problemów demograficznych w zaciszu swoich sypialni. To, co Donald Tusk nazywa rewolucją jest niestety tylko kolejną nieprzemyślaną, cząstkową próbą zaradzenia zbliżającej się katastrofie demograficznej.

Platforma Obywatelska przedstawiła plan wydłużenia urlopów macierzyńskich oraz dofinansowania przedszkoli i żłóbków. Ale według ekspertów zajmujących się problemami demograficznymi to propozycja, która nie pozostawia wolnego wyboru rodzinom, lecz zmusza je do oddawania swoich dzieci pod opiekę państwa:

Swego czasu bolszewicy w trakcie rewolucji październikowej a po zwycięstwie nawoływali do budowy żłobków i przedszkoli żeby opiekę nad dzieckiem objęło państwo i taki kierunek proponuje pan premier. Zapowiada rewolucję na rzecz dzietności i bezpieczeństwa matki, ale nie rodziny, mimo że mówił, że chce żeby to rodziny czuły się bezpieczne. (...)

Mechanizm, który zaproponował pan premier nie jest nakierowany wprost do rodziny, a na usługi, z których miałaby korzystać rodzina, to nie jest transfer bezpośredni dla rodzin. Nie wzmacnia to tym samych rodzin, a instytucje, a także rynek pracy, gdyż o to chodzi w umożliwieniu kobietom powrotu do pracy rok po urodzeniu dziecka. To kierunek rozwoju rynku pracy, ale nie - wspierania rodziny.

Ale, żeby oddać sprawiedliwość, trzeba powiedzieć, że opozycja też nie ma spójnego i jasnego planu dotyczącego stworzenia warunków i zachęt do rodzenia dzieci.

Zamiast odważnego rozliczenia się z niespełnionymi zapowiedziami z poprzednich expose, premier Tusk postanowił wykonać ucieczkę do przodu i po raz kolejny przedstawić Polakom swoje marzenia, których nikt nie zweryfikuje.

Dotychczas wzrost gospodarczy opierał się na strumieniu unijnych pieniędzy, wewnętrznej konsumpcji, inwestycjach publicznych i transferach pieniędzy od Polaków będących za granicą. Wysokość kolejnej transzy w ramach następnego unijnego budżetu jest wciąż nieznana. A sposób wydatkowania unijnych pieniędzy - co pokazuje np. branża kolejowa - pozostawia wiele do życzenia, mówiąc eufemistycznie.

Na razie rząd Donalda Tuska specjalizuje się w składaniu kolejnych obietnic, z których realizuje tylko te dotyczące podwyższenia podatków i obciążeń klasy średniej, nakładania coraz większych obowiązków na samorządy bez dodatkowych pieniędzy na ich realizację, czy oddania resztek suwerenności instytucjom unijnym. To jest właśnie najlepszy przykład "brania pełnej odpowiedzialności", jak lubi to przy każdej okazji podkreślać pan premier.

W ciągu pięciu lat swoich rządów niemal podwoił dług publiczny, doprowadził do zwijania się państwa tam, gdzie jest najbardziej potrzebne i przerostu biurokracji tam, gdzie tylko przeszkadza. Skolonizował swoimi ludźmi wszystkie ważniejsze instytucje publiczne i spółki z udziałem skarbu państwa. Zatrudnił nowych 20 tys. urzędników za 10,6 mld zł i trwoni setki miliardów złotych w wyniku nietrafionych decyzji, jak np. umowa z Gazpromem, dzięki której płacimy najdrożej za gaz w całej Europie. Doprowadził do upadku służby zdrowia i edukacji. A to tylko niektóre osiągnięcia tego rządu, o których premier mówi niechętnie albo wcale.

Za to dużo i chętnie mówi o "zbudowaniu na nowo wiary, że codzienne sprawy Polaków idą w dobrym kierunku". A Platforma Obywatelska "będzie nadal pracować nad rozwojem Polski i dołoży wszelkich starań, aby zapowiedzi premiera Tuska zostały zrealizowane".

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych