"Nadęty bufon, sknera, słoń w składzie porcelany. Najgłośniej śmieje się z własnych żartów, jest obcesowy i przaśny", czyli koledzy o szefie MSZ

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. msz.gov.pl
Fot. msz.gov.pl

Co irytuje Radosława Sikorskiego najbardziej? Okazuje się, że przypisywanie mu ambicji politycznych. No i wredne media, które piszą nie to, co chciałby przeczytać.

Minister spraw zagranicznych na swoim ulubionym Twitterze napisał:

Red. Anna Gielewska w upadającym @TygodnikWPROST trafia kulą w płot. W 2015 ponownie zagłosuję na Bronisława Komorowskiego.

Minister w dobrej formie, do której zdążył nas przyzwyczaić. Co w tej sytuacji mógł odpowiedzieć tygodnik?

Trzymając się pana stylu złośliwości, powinien pan dodać: minister upadającej sondażowo partii. Dobrej niedzieli życzymy.

Skoro już szef polskiej dyplomacji postanowił zareklamować artykuł na swój temat, zajrzyjmy do niego. Co w nim znajdujemy?

Luźna rozmowa w wąskim gronie PO. Nagle Sikorski rzuca bardzo ciężkim dowcipem. Na twarzach rozmówców pojawia się dyplomatyczny uśmiech. Sikorski śmieje się w głos. – To reguła, że on najgłośniej śmieje się z własnych żartów. Często średnio udanych, na poziomie tego o dziadku Obamy – opowiada jeden z polityków Platformy.

„Wprost” pisze, że polityczne ambicje Sikorskiego wykraczają daleko poza stanowisko szefa MSZ. Rozmówcy tygodnika potwierdzają, że minister nawet w czasie posiedzeń rządu kreuje się na przywódcę politycznego, chętnie zabierając głos na każdy temat. Jednocześnie jest do bólu lojalny wobec Donalda Tuska licząc na to, że w przypadku konfliktu z Bronisławem Komorowskim, PO wystawi w nadchodzących wyborach prezydenckich nowego kandydata – właśnie jego.

Problemem Sikorskiego – według autorów tekstu – jest brak zaplecza partyjnego, a nawet brak przyjaciół w PO.

- Nadęty bufon – to najczęściej powtarzana, mało przychylna opinia o ministrze spraw zagranicznych.

Aby ją zmienić, minister zaczął regularni spotykać się z partyjnymi kolegami.

- Te rozmowy były tak grubymi nićmi szyte, że aż niepoważne. Jemu kompletnie brakuje partyjnego wyczucia, jest jak słoń w składzie porcelany – słyszymy w PO.

Na czym więc buduje swoją siłę szef MSZ? Na wizerunku – oksfordzkim wykształceniu i brytyjskiej elegancji. Tyle, że ci, którzy z Sikorskim obcują na co dzień nawet o tych cechach mówią… z dystansem.

Opowiada polityk PO: kiedy go poznałem bezpośrednio, byłem zaskoczony. Zrozumiałem wtedy, dlaczego on nie jest lubiany. Przaśne żarty, obcesowość i do tego sknera.

W tej ostatniej dziedzinie Sikorski zrobił ostatnio pewne postępy. – Wyciągnął wnioski, jak przeczytał w mediach kpiny ze swojego skąpstwa. Teraz zwraca na to uwagę i jak zaprasza na obiad, to płaci – przekonuje jeden z naszych rozmówców

- pisze „Wprost”.

Pracę Sikorskiego jako szefa MSZ jeden z rozmówców tygodnika podsumowuje tak:

- Radzio jest jak kometa, zapala się do czegoś, robi szum, a potem się tym nie zajmuje. Albo wrzuca granat i znika.

Co ciekawe, do wszystkich powyższych stwierdzeń zawartych w tygodniku Sikorski nie ma zastrzeżeń. Wypada  więc uznać, że są prawdziwe.

znp, "Wprost"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych