Tusk zmieni mniej niż nam się zdaje. Ale i przed świętującą sukces opozycją widzę zagrożenia. Analiza Piotra Zaremby

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Gdzie jest premier? – pyta dramatycznie „Gazeta Wyborcza”, a furia  profesora Hartmana, z jaką żąda od Donalda Tuska aby coś z tym zrobił, przejdzie zapewne do historii.

To głosy nieprzypadkowe, uzasadnione, nawet jeśli brzmią nieco groteskowo. Wiele złożyło się na sondażową wpadkę partii rządzącej: kryzys, afera Amber Gold i stosunkowo duża zręczność PiS. Ale pasywność ośrodka rządowego, wyczuwalna od kilku tygodni, także jest elementem tej nowej sytuacji.

Także nieprzypadkowo więc Jacek Karnowski pyta o rządowe scenariusze na naszym portalu. I przedstawia pięć wersji środków zaradczych.

CZYTAJ TAKŻE: Co zrobi Tusk? Rozpada się i zapada cała konstelacja, która dawała mu przewagę. Przedstawiamy 5 możliwych scenariuszy

Niektóre są konwencjonalne (kolejna kampania przeciw PiS), ale inne bardzo radykalne: jak personalna rekonstrukcja rządu, poszerzenie koalicji o inne partie, a nawet rząd autorski Tuska (do czego wezwał go ostatnio Janusz Palikot).

Naturalnie nie można wykluczyć  ruchów niekonwencjonalnych. Już w czerwcu, kiedy niebezpieczeństwo wiszące nad PO nie było duże, słyszałem o paru ewentualnych zmianach, rozważanych gdzieś między Tuskiem, Janem Krzysztofem Bieleckim i ekspertami od PR.

Odejść miało paru szczególnie krytykowanych ministrów (np. szefowa MEN Krystyna Szumilas), mówiło się też o zmianach w strukturze rządu (np. likwidacji niepotrzebnego po Euro resortu sportu).  Naturalnie miało to być tylko uzupełnienie pomysłów społecznych i ekonomicznych. Na pierwszy plan wysuwano inicjatywy prorodzinne. Ale to było jeszcze w czasach, gdy  kłopotem Tuska było jedynie poczucie, że braknie mu politycznego paliwa dla uzasadniania swojej władzy. Dziś dzwonek alarmowy brzmi dużo głośniej.

Czy więc Tusk poczuje się zmuszony do politycznej rewolucji? Powinien. A jednak mam przekonanie, że środki będą dużo bardziej minimalistyczne, niż podpowiada nam nasza wyobraźnia.

Jaki jest tego powód? Zwykła arogancja władzy, która cechuje zresztą prawie każdego szefa rządu, zwłaszcza po długim okresie sprawowania władzy.

Dlaczego  Barack Obama przegrał pierwszą debatę z Mittem Romney’em? Bo jako urzędujący prezydent odzwyczaił się od stawiania czoła prawdziwym wyzwaniom. Tusk odzwyczaił się tym bardziej, wynika to choćby z cieplarnianych warunków, jakie mu zapewniało mu poparcie mediów i elit. Wątpię  aby w najbardziej alarmującej sytuacji wyrzekł się swoich nawyków, nawet jeśli prasa pisze dziś o jego frustracjach i poczuciu zagrożenia.

A jego dotychczasowe doświadczenie podpowiada mu jedno: nie zmieniać zbyt wiele w  systemie sprawowania rządów, bardziej kierować się inercją niż podejmować gwałtowne ruchy. W niektórych kwestiach ma zresztą rację: ewentualne alianse z SLD czy Ruchem Palikota to wzmacnianie nowych konkurentów, groźniejsze gdy słabnie efekt polaryzacji na dwie główne siły. Koalicja z ludowcami wydaje się nadal mniej kosztowna. No chyba, że ostatnie zwody Waldemara Pawlaka okażą się czymś więcej niż zwykłym rozpychaniem się w koalicji przed partyjnym kongresie ludowców.

Ta arogancja może jednak pogłębić jego kłopoty. Zwłaszcza jeśli jesień naprawdę zagrozi kłopotami publicznym finansom. Polityka prorodzinna to dobry kierunek wyrywania prawicy argumentów z ręki, i zresztą przy okazji pożyteczny dla Polski. Tyle że trzeba mieć na nią jeszcze pieniądze, dużo pieniędzy.

Jeśli Tusk będzie próbował subtelniejszych gier, utrudni mu też życie machina, którą sam po części stworzył, a po części jest dziełem innych. W szeregi jego zwolenników wkrada się dziś prawdziwa histeria.

To ona każe senatorowi PO Janowi Filipowi Libickiego nawoływać do „walki z niedobrym sondażem” (logiczny absurd), i to ona kazała lewicowemu publicyście Wojciechowi Maziarskiemu w nagraniu dla TVP Info oskarżać Jarosława Kaczyńskiego o antysemityzm, bo mówił o… równych prawach ludzi o różnych nakryciach głowy. W rzeczywistości chodziło o obronę moherowych beretów, ale takich bzdur padnie w najbliższym czasie sporo. Taka gorączka przestaje być wyrazem panowania nad przekazem, staje się za to bronią  słabych. No przesadzam, że słabych. Powiedzmy słabnących i coraz mocniej zagrożonych.

Ale widzę też pewne niebezpieczeństwa po stronie świętującej sukces, patriotycznej i socjalnej prawicy. W jej ruchy zaczyna się wkradać wynikający z triumfalizmu pospiech, czego wyrazem jest choćby zwołana naprędce przez PiS kolejna debata o służbie zdrowia, która choćby ze względu na brak stosowanych przygotowań i zbyt mały dystans czasowy od debaty poprzedniej, nie stanie się takim sukcesem, jak stać by się mogła. To na razie drobiazg, ale przyjść mogą kolejne. PiS nie dysponuje sprawnym marketingowym aparatem, jego wizerunkowe sukcesy to dzieło dość przypadkowego i zresztą mocno skłóconego ludzkiego zespołu.

Porażką może się też okazać nieprzemyślana reakcja na ewentualne propozycje Tuska, które padną w piątkowym expose. Jeśli rząd PO-PSL zgłosi idee niejako „ukradzione” prawicy, pojawi się pytanie, czy należy je frontalnie zwalczać, czy potraktować jako swój sukces. I to dotyczy nie tylko pomysłów prorodzinnych. A co jeśli Tusk zaproponuje likwidację jakichś zbędnych urzędów? Czy bijący na alarm z powodu mnożenia biurokracji PiS nie będzie teraz szukał pretekstów aby to oprotestować?

Rzecz dotyczy zasad, ale także i taktyki. Do wyborów zostały jeszcze trzy lata, obecnie rządzący będą szukali okazji aby przekształcić sondażowy sukces opozycji w okazję do tym bardziej spektakularnego wtrącenia jej w przepaść, i to na dłużej. A opozycja zawsze do tej pory chętnie pomagała w tym dziele swoim pogromcom. Czy ten fatalizm jest do przełamania? Okaże się niedługo.

Porażka zaraz po wykrzesaniu z siebie wielkiej nadziei może być demobilizująca i to na długie miesiące.

W tym kontekście do przemyślenia jest też finał dziś przynoszącej owoce akcji z profesorem Glińskim. Czy przegrane w parlamencie głosowanie nad konstruktywnym votum nieufności przyniesie poczucie satysfakcji, także niektórych centrowych wyborców z niekonwencjonalnego kroku, czy przeciwnie wywoła zwątpienie i brak nadziei?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych