Zrobiło na mnie wrażenie rok temu, że z jednej strony 11 listopada była ostra konfrontacja, a z drugiej, zauważyłem, pod pomnikiem Dmowskiego i Piłsudskiego koło Belwederu wieńce od kibiców Legii. Jeżeli kibice mogą się tak ładnie zachować, podkreślać jedność tych tradycji, to dlaczego nie mogliby się ładnie zachować politycy.
- powiedział Bronisław Komorowski w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Jak zaznaczył, kolejne trzy lata swojej kadencji poświęci "budowaniu jedności". W imię powziętego planu, postanowił stanąć w tym roku na czele marszu 11 listopada.
Źle się stało, że 11 listopada stał się okazją do świętowania przeciwko sobie i budowania podziałów. Dlatego podejmę ryzyko, by tak jak prowadziłem 11 listopada w latach 70. i 80., tak i teraz poprowadzić marsz i zademonstrować, że przy istotnych różnicach szanujemy odmienne tradycje pracy dla Polski z naszej historii. Dlatego zaczniemy przy Grobie Nieznanego Żołnierza, który powinien być wspólny dla wszystkich. Chcę byśmy poszli koło pomnika prymasa Wyszyńskiego, który uosabia tradycję wspólnoty i uwzględnia rolę kościoła w polskiej historii. Chciałbym byśmy poszli koło redakcji „Robotnika" na Krakowskim Przedmieściu przy Wareckiej. Chciałbym byśmy złożyli kwiaty pod pomnikiem marszałka Piłsudskiego (symbolu walki o wolność), pomnikiem Witosa, Paderewskiego, Dmowskiego, czyli przywódców różnych nurtów patriotyzmu. Oni wszyscy zasłużyli się Polsce, choć wcale się nie lubili. Im wszystkim należy się nasza wdzięczność. Oni się nie kochali, ale wszyscy kochali Polskę.
- powiedział, żywiąc nadzieję, że na marsz zostaną zaproszone wszystkie kluby polityczne.
Bronisław Komorowski odniósł się także do sprawy katastrofy smoleńskiej w kontekście udowodnionych w ostatnich tygodniach przedstawicielom rządu kłamstw nt. prawidłowości zachowania procedur. Zapytany o to, czy nie zmienił dziś wypowiedzianego wcześniej zdania, że państwo zdało egzamin, odpowiedział:
To jakieś polskie samobiczowanie. Jeśli coś zawali wójt albo urzędnik, od razu mówimy, że zawaliło państwo. Dlaczego w innych krajach bardziej szanuje się własne państwo? Amerykanom nie przyjdzie do głowy powiedzieć, że państwo nie działa jak łapówkę weźmie szeryf, albo zbankrutuje bank. Nie mamy ugruntowanego szacunku do własnego państwa. Trzeba pomniejszać a nie powiększać przekonanie, że mamy złe państwo. To przecież zaborcy wmawiali nam, że nasze państwo było do niczego, że nie potrafimy się sami rządzić itd.
Dziś mamy okazje powiedzieć: nieprawda patrzcie na nasze osiągnięcia. I powinniśmy być z państwa dumni. A że są problemy? Są. Tu zawinił Kowalski a tam Malinowski, tu zawiodła jedna, tam druga instytucja. Ale państwo jest od tego, by wyciągać wnioski i zmieniać się. Nie zastępujemy zaborców w krytyce polskiej państwowości
- stwierdził prezydent. Podkreślił przy tym, że sprawę wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej do tego stopnia upolityczniono, że "sparaliżowana została możliwość normalnego funkcjonowania wielu instytucji".
One działały w wielkim stresie, pod presją emocji, ale też polityki. Dlatego nie zgadzam się z oskarżeniami, że państwo nie działało. Sam widziałem pełną mobilizację na rzecz jak najlepszego zaopiekowania się rodzinami, przeprowadzenia pogrzebów, to była mobilizacja całego państwa i całego społeczeństwa. To była sytuacja bez precedensu. I czy mamy dziś poczucie, że coś wtedy zrobiliśmy razem, przyzwoicie, ponad partyjnymi podziałami ? Nie. A powinniśmy. Zdarzały się dramatyczne i bolesne błędy, ale one zdarzają się wszędzie. Te błędy zostały upolitycznione i zmienione w oskarżenie pod adresem państwa polskiego. To brak odpowiedniej miary, to chęci zamiany dramatu w polityczny akt oskarżenia
- skwitował Bronisław Komorowski.
Prezydent twierdzi jednocześnie, że w podczas kolejnych trzech lat swojej kadencji chce się skupić przede wszystkim "na wspólnocie".
Budowanie wspólnoty to wielkie zadanie. Musimy dziś umacniać a nie osłabiać wspólnotę narodową i państwową. Myślałem, że uda mi się więcej i szybciej. Ale podziały po katastrofie smoleńskiej zabiły wiele dobrych perspektyw na odbudowę wspólnoty. A gdzie modernizacja? Gdzie konkurencyjność Polski? To też wielkie wyzwania...
- podkreślał.
Próbując zatrzymać przy sobie katolicki elektorat, mocno uwypukla też swoje przywiązania do budowania wspólnoty Kościoła.
Wydawało mi się, że mam w ręku wszystkie atuty związane z dorobkiem, życiorysem, tradycją rodzinną, które pozwolą budować tę wspólnotę, nie ukrywam jednak, że okazało się to bardzo trudne. Ale nie ustanę w wysiłkach
- mówi Komorowski.
Podkreśla przy tym swoje wysiłki podjęte na rzecz edukacji historycznej, wskazując, że wszyscy powinniśmy się czuć za nie odpowiedzialni i "uwierzyć nawzajem w swoje dobre intencje".
Cieszę się, że właśnie w takiej atmosferze dyskutowaliśmy o nauczaniu historii w Pałacu Prezydenckim. I udało się osiągnąć porozumienie. Przy moim wsparciu pani minister Krystyna Szumilas zaakceptowała propozycję profesora Andrzeja Nowaka o obligatoryjnym nauczaniu bloku „Ojczysty Panteon i polskie spory
- przypomniał Komorowski i wskazał na liczne narzędzia, jakimi dysponuje jako prezydent.
Prezydent może zachęcać do wspólnego myślenia i działania. A także do wspólnego przeżywania różnego rodzaju wydarzeń z historii i ze współczesności wzmacniających wspólnotę. I poszukiwania minimum niezbędnego do działania tej wspólnoty, do porozumienia co do takich spraw jak obronność, rodzina, tradycja, polska duma. Prócz tego powinien budować refleksję, że historia czyli wiedza o sobie i własnym społeczeństwie winna prowadzić do szacunku dla innych, do niewypychania innych ze wspólnoty tylko dlatego, że mają inne poglądy.
Dlatego u swych adwersarzy staram się dostrzegać również dobre strony. Zakładam, że jak ktoś funkcjonuje w sferze publicznej, to Polskę kocha i chce jej służyć. Nie musimy mieć takiego samego poglądu na to, co dla Polski dobre. Nawet jeśli się różnimy, to szanujmy odmienność i poszukujmy tego, co nas łączy
- stwierdził Komorowski.
mall, Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/141742-komorowski-zle-sie-stalo-ze-11-listopada-stal-sie-okazja-do-budowania-podzialow-dlatego-podejme-ryzyko-i-poprowadze-marsz-jak-w-latach-70-i-80