Urszula M. Radziszewska: Jaki kraj, takie elity, jakie państwo, taka taryfa ulgowa - dla swoich

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Co ze śledztwem w sprawie suczki Ramony – na razie nie wiadomo. Za to wiadomo, jak rozwija się kampania na rzecz amnestii dla Ramony i jej pani, Olgi J., znanej jako Kora. Wyartykułował rzecz dobitnie mąż Olgi J., Kamil Sipowicz. Nikt nie zatrząsł się z oburzenia, a ci, co mają wątpliwości, to oszołomy


Proszę bardzo tylko o trochę rozsądku. Przynajmniej chciałbym trochę zrozumienia z Platformy Obywatelskiej, bo to jest partia, którą żeśmy z żoną popierali – i premiera, i partię, i prezydenta

– oświadczył bez mrugnięcia okiem Kamil Sipowicz w TVN24 w trakcie rozmowy o tym, co należy zrobić z Olgą J., którą przyłapano na posiadaniu 3 gram marihuany.

Przypomnijmy, że zaczęło się od tego, że w paczce zaadresowanej do niejakiej Ramony Sipowicz celnicy znaleźli 60 gram „trawki”. Ramona to suczka Kory, poza tym, oczywiście, adresat nie odpowiada za to, co kto mu przysyła. Tylko że w ramach rutynowych czynności policja przeszukała dom Olgi J. i znalazła 3 gramy narkotyku. Wybuchł skandal, a w każdym razie powinien wybuchnąć, bo na razie mamy festiwal żarcików z nadgorliwej policji i prokuratury.

Kolorowy świat

Odłóżmy na razie dyskusję o tym, czy rzeczywiście ścigać za 3 gramy „trawki”. Zwolennicy legalizacji mają swoje argumenty, przeciwnicy swoje. Nie w tym jest jednak rzecz.

Zacytowana wyżej wypowiedź Sipowicza, który tłumaczy, że te 60 gram z paczki są mu potrzebne „do celów naukowych”, w każdym normalnym kraju zostałaby potraktowana jako przynajmniej pośredni dowód na rodzaj politycznej korupcji lub próby nacisku na władze.

W zdrowym państwie publicyści zadaliby pytanie, jakimż to cudem, przy tajnym głosowaniu, artysta żąda przyzwolenia na popełnianie przestępstwa tylko dlatego, że zagłosował na ludzi u steru władzy? I od kiedy głosowanie na aktualną władzę jest zasługą zmywającą przewiny?

W III RP nikt tego pytania nie zadaje. Zamiast tego w „Szkle kontaktowym”, sztandarowym programie satyrycznym (ale tak naprawdę publicystycznym) w TVN24, kpiny z tych, co usiłują stwierdzić oczywisty fakt, że Kora popełniła przestępstwo.

W żadnym medium z mainstreamu nikt nie przypomniał, że i Sipowicz, i Kora wielokrotnie przyznawali w wywiadach, że narkotyki zażywają. W połowie lat 90. w jakimś kolorowym piśmie Kora z zadowoleniem opowiadała, że lubi różne używki, od trawy po grzyby halucynogenne, i zachwalała ich właściwości, stwierdzając, że świat jest bardziej kolorowy dzięki używkom i że w ogóle to poprawiają jej nastrój.

Operacja Kora, kryptonim Czubaszek

Takich przykładów jest więcej – Joanna Senyszyn z właściwym sobie zacietrzewieniem oskarża władze (na pewno pisowskie!) o prowokację wobec Kory, a prezenter muzyczny Maciej Rock oświadcza wszem i wobec, że on też pali. Pamiętajcie Państwo, jak „trawę” miał palić w sejmie Janusz Palikot, a z ław sejmowych okrzyk „Ja palę!” – rzucił Robert Biedroń?

Kiedy potem zawiadomienie o przestępstwie złożyli posłowie opozycji, to obaj panowie z triumfalnym uśmieszkiem stwierdzili, że chodziło o kadzidełka o zapachu marihuany?

W 1971 roku podobną operację przeprowadziło czasopismo „Stern”, tylko że wówczas chodziło o aborcję. 28 znanych pań dokonało „coming outu” głosząc, że miały „skrobankę”.

Niedawno identyczny „coming out” popełniła, tylko w dużo gorszym stylu, ekspertka TVN24 od wszystkiego, czyli Maria Czubaszek. Satyryczka bez zażenowania opowiedziała mediom, że bardzo się cieszy, że przed laty dokonała dwóch aborcji („Boże, jak to cudownie, że to zrobiłam!”). Dopiero kiedy internauci zasypali portale mało pochlebnymi komentarzami, Maria Czubaszek pożaliła się, że dokonuje się na niej linczu, i że przecież wtedy aborcja była legalna, a poza tym, to tak w ogóle, to przecież ona wie, że aborcja to tragedia dla wielu kobiet. W obronie Czubaszek stanęła inna top celebrytka – Doda, bredząc coś o tym, że każdy jest panem swojego losu i „nie ma stało się”, oraz jurorka w polsatowskim „Got to dance” – Krystyna Mazurówna, z radosną miną mówiąca, że ona też miała parę zabiegów, i że to normalne, mało tego, tancerka dodała, że walka z tabu aborcji jest jak walka z antysemityzmem i rasizmem...

A tu donosi nieoceniony „Pudelek”, że za aborcją jest też naczelna mama-celebrytka Anna Mucha. Kolorowe media niespecjalnie się tym wyznaniem Muchy przejęły, więcej pisząc o tym, że jakiś psychopata otruł Musze kota.

Taryfa ulgowa w „Wyborczej”

No to przypomnijmy jeszcze trzy inne przypadki. Krzysztof Piesiewicz kilka lat temu, jak wszyscy pamiętamy, padł ofiarą szantażu. Ktoś go nagrał, jak w damskich ciuchach zażywa tajemniczy biały proszek w towarzystwie prostytutki, a potem zażądał kasy.

Sprawa była obrzydliwa, szantażystów zapuszkowano – i słusznie, jednak wśród litowania się nad ówczesnym senatorem PO jakoś dziwnym trafem nikt nie zauważył, że Piesiewicz jednak coś tam zażył. Senator oczywiście tłumaczył, że to była bodajże aspiryna. I wszystkie autorytety, z publicystami „Wyborczej” na czele, w to uwierzyły? Litości.

Kuba Wojewódzki i Michał Figurski żartowali sobie z gwałcenia Ukrainek, a wcześniej z „Muzina” i „buszmeńskiej sieci telefonicznej dla czarnych” (za to nawet był wyrok sądu) – i co? Wojewódzki występuje w reklamach, wrócił do pracy w radiu Eska Rock, a „Wyborcza” urządza seans psychoterapii dla Figurskiego, który się skarży, że nie stać go przez cała aferę na sushi i paliwo do porshe.

I wreszcie przypadek trzeci, wyjątkowo ohydny. Romanowi Polańskiemu po latach wyciągnięto sprawę pedofilskiego gwałtu na 13-letniej dziewczynce. Reżyser został aresztowany w Szwajcarii i przez dłuższy czas nie było wiadomo, czy nie zostanie wydany USA, gdzie wciąż jest ścigany. W jego obronie stanęli znani celebryci, reżyserzy, aktorzy: Woody Allen, Johnny Depp, Kazimierz Kutz (który płakał w mediach, że martwi się o psychikę biednego Romka, a nawet posunął się do tego, że nazwał jego krytyków... antysemitami), Jacek Bromski, Kate Winslet...

W „Wyborczej” Seweryn Blumsztajn pisał: Nie usprawiedliwiam tego, co zrobił Polański. Apeluję tylko o pokorę wobec wielkiego talentu. To dar, wobec którego jesteśmy bezradni w osądach moralnych. Wszyscy są równi wobec prawa, ale niektórym Pan Bóg dał niezwykły talent i wolę. Tacy są równiejsi. Ludzie tak wybitni jak Roman Polański stanowią nasze dobro narodowe. Wszyscy się grzejemy w świetle ich dokonań. Chełpimy się nimi.

Jeden jedyny reżyser, Andrzej Żuławski, odważył się Polańskiego skrytykować i powiedzieć, że jego preferencje dla nikogo nie są tajemnicą. Gdy kolejne kobiety na fali skandalu zaczęły opowiadać o tym, co z nimi lata temu robił Polański, zakrzyczano je jako wariatki i lanserki. I u nas, i w Hollywood.

Europeizacja po polsku

Istnieje jednak poważna różnica między filmowym środowiskiem Hollywood, a środowiskiem autorytetów z „Wyborczej”. Otóż w Kalifornii prokuratura po kolejnych wyznaniach kobiet, że Polański je zgwałcił, po prostu wszczęła śledztwo i nakazała wydanie kolejnych listów gończych za reżyserem.

W Polsce po „operacji Kora” nie da się celebrytki publicznie przyznającej się do przestępstwa najzwyczajniej w świecie aresztować i postawić przed sądem.

Wymiar sprawiedliwości w USA nie ulega łatwo wpływom autorytetów. Tam jest normalne, że jeśli – powiedzmy – słynny aktor będzie prowadził po pijaku, będzie złapany na posiadaniu narkotyków albo kogoś pobije lub zgwałci, po prostu pójdzie do więzienia, nawet jeśli jest tak obrzydliwie bogaty, jak Paris Hilton, która swoje odsiedzieć zdążyła.

W III RP popieracz władzy może pobić kogoś na ulicy albo obrażać katolików, a natychmiast zleci się stado usłużnych publicystów, którzy zrobią z niego męczennika. W Stanach piosenkarka Katy Perry publicznie mówi, że jest przywiązana do wartości chrześcijańskich i nikt z niej nie robi mohera, u nas – z Pawła Kukiza zrobiono oszołoma i wariata.

Akcja czasopisma „Stern” z aborcją przyniosła konkretne efekty – opinia publiczna w Niemczech zaczęła zmieniać na ten temat zdanie. W III RP jest to nieco trudniejsze, ale wygląda na to, że Salon nadal za wszelką cenę chce „unowocześnić” i „zeuropeizować” społeczeństwo, nawet jeśli staje się to tak absurdalne, jak zacytowany felieton Blumsztajna.

Jaki kraj, takie autorytety, jakie państwo, taka taryfa ulgowa dla swoich.

 

Urszula M. Radziszewska

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych