Nie znoszę wszelkich kalendarzowych "dni". Nie wiem kto je wymyśla, zatwierdza i wreszcie obchodzi. Ale poruszył mnie list pani Anny Kanclerskiej z Wrocławia z okazji Światowego Dnia Zwierząt.
Ja także jestem zdania, że troska o przyrodę – zwłaszcza świat zwierzęcy – wypływa wprost z Biblii. Słowa "czyńcie sobie ziemię poddaną" – które usłyszeli Adam i Ewa, to nie tylko prawo do panowania i korzystania z bogactw natury ale i zobowiązanie do troski o nią.
Traktując rzecz z lekkim przymrużeniem oka, za pierwszego ekologa można by zapewne uznać Noego, który na pokładzie arki ocalił nie tylko swoją rodzinę ale również po parze każdego gatunku zwierząt.
Aby przeżyły przez wiele miesięcy musiał się o nie troszczyć – karmić i sprzątać, świadom, że po ustaniu potopu to one zapewnią ziemi życie, żyzność. Jednym słowem kształt w jakim chciał ją widzieć Stwórca.
Cóż bowiem człowiekowi po pustej, gołej planecie?
Rodzi się jednak pytanie: Jak mądrze dbać o przyrodę?
Niestety współczesna ekologia – nie tylko zresztą w Polsce - przyjmuje często formy karykaturalne.
W imię ochrony zagrożonej traszki – zmienia się przebieg autostrady, na skutek protestów zielonych na lata wstrzymuje się budowy.
Celebryci chętnie mówią o swojej miłości do piesków - maskotek – demonstrując poprzebierane w najdziwaczniejsze kubraczki nieszczęśliwe yorki, które pragną tylko jednego: móc znowu być normalnym psem.
Gdy do tego dodać zinstytucjonalizowany ruch zielonych, którzy pod hasłami obrony przyrody realizują stricte polityczne cele, dziwnie często skorelowane z celami ugrupowań jawnie lewicowych i różne akcje działaczy na rzecz walki z ociepleniem klimatu, które to ocieplenie jak wiele na to wskazuje, nie ma wiele wspólnego z ludzką działalnością – to normalny człowiek zaczyna trzymać się od tego wszystkiego z daleka. Hasło "obrona przyrody" wywołuje u niego uśmiech politowania, czasem wręcz niesmaku lub pogardy.
A przecież problem nie jest wyssany z palca.
Bo równocześnie z ochroną jednej czy drugiej traszki wydaje się zezwolenia na odstrzał jeleni podczas rykowiska tuż za granicą rezerwatu, czy dziesiątkowanie wilczych stad w Bieszczadach; bo bezkarnie zamurowuje się gniazda jaskółek i jerzyków w miejskich blokach, a trzymanie wiejskich psów na łańcuchach przy budzie - to wciąż smutna rzeczywistość.
Tak samo jak zaśmiecone lasy, bezmyślnie rozjechane jeże, wyganiane z miejskich piwnic koty etc, etc.
Problem istnieje. Ale istnieje też dziwna tendencja, zwłaszcza wśród konserwatystów, do przeciwstawiania miłośników przyrody obrońcom praw człowieka, szczególnie dzieci. Ileż razy słyszałam "o psy, koty i ptaszki się troszczysz, a tyle dzieci głoduje!"
A ja pytam: co ma piernik do wiatraka? Czy koniecznie trzeba myć albo ręce albo nogi? Lubić psy albo koty? Być ekologiem albo konserwatystą? Te pojęcia w żadnym przypadku nie są sprzeczne!
Tak jak kultura nie musi być traktowana jako przeciwieństwo natury.
Jak więc chronić świat przyrody?
Nie wzywam do zrzeszania się w żadne wielkie organizacje. Nie bardzo w nie wierzę. Prędzej czy później na ich czele stają ludzie, którzy zamiast pomagać zwierzętom, starają się wpisać ładnie wyglądającą pozycję do cv.
Na szczęście natura nie wymaga żadnej legitymacji stowarzyszeniowej. Trzeba ją tylko odrobinę poznać i zrozumieć. Zrobić coś niewielkiego – postawić karmnik dla ptaków zimą, przybić kilka budek lęgowych wiosną, wyłożyć karmę miejskim kotom, zdjąć nogę z gazu przejeżdżając drogą przez las lub choćby wypuścić motyla, który zabłądził do domu i nie może ominąć szyby. Można też przemyśleć, czy konieczne jest kupowanie na święta żywego (czytaj: zdychającego) karpia.
W końcu warto spojrzeć na własnego psa czy kota – nie jak na kosztowny bibelot, ale też nie jak na człowieka, którym nie jest - ale jak na inteligentne, zdolne do odczuwania emocji zwierzę, które jest od nas zależne, stworzenie - za które jesteśmy odpowiedzialni. Warto zastanowić, się jakie są jego prawdziwe, a nie wyimaginowane potrzeby.
Tak na początek. Jest na prawdę wiele do zrobienia. Na wielu poziomach.
Zapewne są konieczne i zmiany w prawie. W różnych kwestiach: warunków hodowli, ochrony zagrożonych gatunków, transportu zwierząt. Ale będzie je łatwiej wprowadzić i egzekwować w społeczeństwie, które rozumie czym jest koegzystencja z naturą. I wie że troska o zwierzęta, drzewa, kwiaty nie ma barw politycznych. Nie jest czymś śmiesznym, lewicowym, histerycznym. Zacznijmy - bez wielkich akcji – od najbliższego otoczenia. I na Boga, nie wstydźmy się tego!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/141558-bracia-mniejsi-wokol-nas-czyli-o-biblijnej-i-wspolczesnej-ekologii-slow-kilka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.