Sikorski: Powierzyłbym życie marszałek Kopacz. Ci, którzy dziś najgłośniej na nią krzyczą, sami ze Smoleńska uciekli

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. radeksikorski.pl
Fot. radeksikorski.pl

Radosław Sikorski to odważny człowiek. W wywiadzie dla radia Zet po krótkiej i dość banalnej ocenie tego, co się dzieje w Gruzji i na Ukrainie, pojawiła się kwestia marszałek Kopacz i jej słów w sprawie katastrofy smoleńskiej:

Nie wykluczam, że pani marszałek mogła powiedzieć pół słowa za dużo, ale proszę sobie, proszę pamiętać o tym, że pani marszałek w stanie wyższej konieczności, jako lekarz i minister zdrowia, pojechała tam, aby służyć rodzinom i w tej strasznej sytuacji pomagać i robić coś, na co wielu z nas, być może, nie miałoby odporności psychicznej. A ci, którzy dzisiaj na nią najgłośniej krzyczą wtedy ze Smoleńska czmychnęli. Nie poszli na miejsce katastrofy, tylko albo po to żeby włączyć się w jakieś intrygi, albo ze strachu, po prostu uciekli. Więc gdybym miał swoje życie, jako pacjenta, zawierzyć komuś, to zawierzyłbym je pani marszałek Kopacz, a nie tym krzykaczom

- mówił minister spraw zagranicznych.

W rozmowie padło też pytanie o tym, jak wygląda sprawa sprowadzenia wraku tupolewa do Polski:

Toczą się rozmowy między prokuratorami, one mają już charakter, o ile wiem, techniczny, więc gdyby to od nas zależało, wrak już dawno byłby w Polsce. Mamy nadzieję, że strona rosyjska wreszcie odpowie na nasze noty i nasze usilne prośby

- odpowiadał Sikorski. Zatem od momentu katastrofy niewiele się zmieniło - minister ma nadzieję, minister składa prośby, minister zapewnia o wzorowych relacjach polsko-rosyjskich. A wrak nadal pozostaje w Rosji.

Szef polskiej dyplomacji został również zapytany o wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych:

Chyba pani nie spodziewa się, że będę ingerował w wewnętrzne sprawy zaprzyjaźnionego mocarstwa. Chcemy mieć i będziemy mieli, świetne relacje ze Stanami Zjednoczonymi niezależnie od tego kto wygra, bo z prezydentem Obamą już mamy, przypomnę, że w Warszawie spotkał się z całym naszym regionem, mówiąc o przywództwie Polski w regionie, a kandydat Romney, gubernator Romney, wybrał Polskę na jeden z dwóch europejskich krajów, jakie w ogóle odwiedził podczas kampanii, więc wydaje mi się, że to pokazuje wbrew tym kasandrycznym insynuacjom opozycji, jak silna jest pozycja międzynarodowa naszego kraju

- oceniał Sikorski.

Przyjazne mocarstwo? Symptomatyczne. Gdy wśród wielu środowisk pojawił się postulat zwrócenia się o pomoc w sprawie katastrofy smoleńskiej do Stanów Zjednoczonych, mało kto mówił o "przyjaznym mocarstwie", a od rzecznika rządu usłyszeliśmy słowa o "skandalu ocierającym się o zdradę". Wizytę dwojga polskich parlamentarzystów w Kongresie, Sikorski oceniał wówczas bardzo krytycznie:

Czuję się tym upokorzony jako Polak, i jako minister

- stwierdził w lutym 2011 roku.

Warto również odnotować kolejne zdystansowanie się ministra do pomysłu unii bankowej. Po początkowych odważnych deklaracjach ministra Rostowskiego i Danuty Huebner, rząd ma coraz bardziej wyważone stanowisko w tej sprawie:

To będzie zależało od warunków. Polska nie musi się godzić na każdą propozycję, która emanuje z Brukseli. Generalnie jesteśmy za zacieśnieniem współpracy europejskiej, integracji europejskiej, ale to nie znaczy, że akceptujemy każdą propozycję

- deklarował Sikorski.

lw, radiozet.pl

Gdyby na przykład udało się pani minister i panu ministrowi uzyskać to, co się czytało w gazetach, jakoby Stany Zjednoczone dysponowały zapisem ostatniej rozmowy prezydenta z bratem, co umówmy się dla nas byłoby bardzo ważnym dokumentem historycznym, to wtedy bym im pogratulował wizyty, ale w innym wypadku trzeba będzie to nazwać bardzo surowo

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych