Polska za sprawą tych, którzy na sztandarach mają demokrację, coraz bardziej przypomina bananową republikę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Uaktywnili się wszelkiej maści członkowie „elity”, znawcy polityki i demokracji. I jednym głosem przekonują: prof. Gliński to kolejna kompromitacja PiSu.

Naiwnością było sądzić, że ten ruch polityczny przez dominujący nurt zostanie potraktowany poważnie. Jak słusznie zauważają konserwatywni komentatorzy, z racji braku możliwości doklejenia Glińskiemu łatki pisowskiego oszołoma i partyjniaka, media i ludzie establishmentu zaczęli ośmieszać kandydata na premiera oraz całą inicjatywę.

Jeden z „mądrych”, Jacek Kucharczyk, w Polskim Radiu tłumaczył, że Glińskiego szanuje jako socjologa, ale nie może zrozumieć, dlaczego zgodził się on na udział w PiSowskim teatrze politycznym. Kucharczyk odmówił komentowania tego, co powiedział Gliński, ponieważ „to nie ma znaczenia” i zaznaczył, że to wszystko jest niepoważne. A jedynym, kogo warto słuchać, jest premier Donald Tusk. Dlaczego? Ponieważ jedynie to, co on ma do powiedzenia, da się dziś wcielić w życie.

Ten głos nie jest niestety odosobniony. W Polsce od dawna słychać podobny sposób narracji o życiu publicznym. Wydaje się, że siła tego sposobu patrzenia na polskie życie publiczne pokazuje, jak dalece wynaturzona jest demokracja w Polsce. Często, szczególnie w ostatnich latach, słychać o tym, że demokracja jest patologiczna, iluzoryczna, czy wręcz jej nie ma. Są ku temu podstawy, a jedną z nich są działania środowisk dominujących, które narzucają społeczeństwu przytoczony sposób myślenia.

Osoby mówiące to co Kucharczyk mają podstawowy problem z przyswojeniem zasad życia demokratycznego państwa. Oni wyobcowali się ze społeczeństwa tak dalece, że kwestionują główne zasady reżimu demokratycznego. Najważniejsze w demokracji nie są relacje między poszczególnymi partiami polityczny, nie są kontakty na linii władza-media, czy władza-silne grupy nacisku. W demokracji podstawową relacją, o którą każdy powinien dbać, jest relacja władzy/elity politycznej z Narodem, czyli suwerenem. Kto tego nie rozumie, nie powinien mienić się demokratą.

W narracji polskich mediów i komentatorów panuje natomiast przekonanie, że to nie społeczeństwo jest istotne. To dlatego tak łatwo przychodzi mówienie dziś, że zgłaszanie kandydata na premiera nie ma sensu, ponieważ nie ma szans na jego powołanie, a to, co on mówi jest niewarte słuchania, ponieważ nie może zgromadzić wokół siebie większości sejmowej. Podobne głosy słychać przy okazji każdego wniosku opozycji o wotum nieufności wobec ministra rządu. Wtedy również załamują ręce różni znawcy, wskazując, że to hucpa, bo i tak nie uda się odwołać członka rządu.

Jednak to nie tzw. elity polityczne, czy partyjne spory w tym układzie są najważniejsze. Przecież kandydat na premiera – czy w czasie wyborów, czy jak dziś przy okazji składania wotum nieufności – nie jest jedynie sygnałem dla innych ugrupowań. Podobnie, jak debata przy okazji wotum nieufności. One są przede wszystkim pewną ofertą złożoną Polakom. To do nich dziś przemawiał Prof. Gliński, to do nich przemawiają politycy opozycji, krytykując ministrów. I mają prawo mówić, a Polacy słuchać. Wyborcy mają prawo oczekiwać, że nad słowami kandydata na premiera, czy polityków opozycji, którzy mówią poważne rzeczy, odbędzie się rzetelna debata, a nie rechot, wyśmiewanie i dowodzenie, że to błazenada, bo nie ma możliwości działania politycznego.

To do wyborców należy w demokracji decyzja, komu zaufać, komu powierzyć ster rządów. Jeśli Gliński i jego oferta się spodoba Polakom dadzą temu wyraz w sondażach, czy akcjach społecznych. Wywrą nacisk na władzę obecną i jeśli będą chcieli sprawią, że rząd upadnie lada moment. Tak działa polityka w demokracji. Niestety w Polsce demokracja jest coraz zapalczywiej torturowana. Niedługo może paść.

Polska, za sprawą tych, którzy na sztandarach mają demokrację, coraz bardziej przypomina bananową republikę. Ten termin został stworzony, by określić słabe kraje Ameryki Łacińskiej, których jedynym dobrem narodowym były owoce. Uzależnione w pełni od eksportu np. bananów stawały się pseudoniezależnymi krajami. De facto były w pełni zależne od firm czy innych krajów, które kupowały owoce. Dzięki zdominowaniu eksportu przez obce siły państwa te były de facto protektoratem. Ci, którzy kupowali towar eksportowy, dyktowali krajowi, rządzonemu na ogół przez tyrana, co ma robić i jak działać. Co oczywiste, nazywanie takiego kraju „republiką” jest absurdem i służy jedynie do przykrycia realiów życia społeczności takiej „republiki”. Społeczeństwo w tej "republice" nie ma nic do gadania. Liczą się układy i relacje tyrana z tymi, którzy handlują bananami.

W Polce coraz częściej okazuje się, że realia debaty publicznej przypominają rzeczywistość republiki bananowej. Jest uprzywilejowana grupa środowisk, które w imię interesów swoich i krajów obcych, ignorując Naród robi to, co jej się podoba. Mówi, co trzeba myśleć, jak działać, kto jest zły, a kto dobry.

I tak działa polska debata publiczna. Mamy media, mamy polityków rządzących, mamy całą masę salonów, członków elit i środowisk, które w sposób niejawny kształtują politykę. One mówią społeczeństwu, jak ma działać i jak myśleć. Co naprawdę myśli społeczeństwo nie jest zupełnie istotne w tej rzeczywistości. Podpisanie przez ponad dwa miliony Polaków protestu ws. niesprawiedliwego traktowania TV Trwam przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji nie ma znaczenia w tej rzeczywistości. Organizacja największej manifestacji w historii III RP nie ma znaczenia w tej rzeczywistości. Podpisanie przez niemal dwa miliony osób protestu ws. wieku emerytalnego nie ma znaczenia w tej rzeczywistości. Podpisanie przez kilkaset tysięcy Polaków apelu o umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego nie ma znaczenia w tej rzeczywistości. Głos opozycji nie ma znaczenia w tej rzeczywistości. Głos tych, którzy nie dają się manipulować propagandzie nie ma znaczenia w tej rzeczywistości. Dopóki można ich ignorować.

Oczywiście można prowadzić taką politykę. Politykę jawnego wręcz sterowania z gabinetów politycznych i medialnych polską opinią i debata publiczną. Można prowadzić kampanie formatowania umysłów dla potrzeb środowisk dominujących. Można budować realia demokratyczne, które z demokracją mają tyle wspólnego, co republika bananowa z republiką, a Platforma Obywatelska z obywatelskością.

Jednak warto o swoich aspiracjach mówić otwarcie. Zniewolenie obywateli przez Platformę Obywatelską oraz budowa republiki bananowej uzależnionej przez UE i Rosję – to jest dziś cel nadrzędny dla Donalda Tuska i jego partii politycznej. I to można próbować przykrywać kolejnymi gładkimi słowami. Jednak realiów bananowej republiki się nie zagada...

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych