To była najwyższa pora, by powiedzieć głośno, że trzeba przewietrzyć tę duszną, platformerską Polskę, w której rodzina, patriotyzm, uczciwość to nienormalność

Fot. J. Kwiatkowski
Fot. J. Kwiatkowski

- A ty pojechałeś na ten marsz dla siebie czy służbowo? – zapytał znajomy, członek PO. Odpowiedź, że ani służbowo, ani po to, by kogokolwiek politycznie poprzeć, tylko dla siebie, a przede wszystkim – jakkolwiek to patetycznie zabrzmi – dla Polski, wyraźnie go zdziwiła.

To jest to, czym jeszcze wygrywamy ze zwolennikami „partii władzy”: my jeszcze rozumiemy, że trzeba i warto „odpuścić” sobie przysłowiowego grilla w być może jeden z ostatnich pogodnych weekendów w tym roku i zrobić coś, co nie da nam żadnych profitów, ale co jest ważne w perspektywicznym interesie Polski.

Czytam później wypracowania nieprzyjaciół tego marszu, że oto szedłem bez entuzjazmu, noga za nogą, bo pod przymusem (!) zwieziono mnie autokarami z całej Polski, że chcę podpalić kraj, że wysługuję się PiS-owi i Rydzykowi. A ja, gdy to wszystko czytam, mam wrażenie, że byłem na jakimś innym marszu.

Otóż, Szanowni Autorzy, włączcie myślenie i pojmijcie wreszcie, że nikt mnie przymusowo nie zwoził, pojechałem sam – z potrzeby serca. Serca, które bardzo mnie boli, gdy widzę, że Polska pod rządami PO „nierządem stoi”. Cwaniactwo, „kręcenie lodów”, kłamstwa rządzących polityków, propaganda korzystająca obficie z „dobrych” PRL-owskich wzorców, rezygnacja z suwerenności i walki o interes narodowy – taka jest Polska rządzona przez PO. Afera hazardowa, Amber Gold, Smoleńsk – nie wystarczy? Nie wystarczy, że służby specjalne robią co chcą? Nie wystarczy, że odziera się z godności każdego, kto ma inne zdanie niż władza? Że każe się ludziom pracować niemal do śmierci, bo tak sobie zażyczyła Angela Merkel? I przeciw temu – czasami wydaje się, że wszechogarniającemu – draństwu chciałem skromnie, poprzez swój udział, zaprotestować.

Nie jestem wielkim fanem Telewizji Trwam, choć coraz bardziej ją lubię – i niech podziękuje za to „punktom odniesienia”, czyli TVP, a zwłaszcza TVN-owi. Bo na ich tle coraz bardziej widać, że jest to telewizja nie tylko coraz bardziej profesjonalna, ale przede wszystkim rzetelna i uczciwa. Prawdziwie misyjna telewizja. I uważam, że obowiązkiem każdego, kto chce zdrowego państwa i w pełni wolnych mediów, była obecność na wczorajszym marszu. Nawet wtedy, gdy TV Trwam to nie do końca jego „bajka”.

Nie jestem i nie mam zamiaru być „wojskiem” Jarosława Kaczyńskiego. Mimo to byłem na marszu, bo w niektórych – nie wszystkich! – tematach jest mi z Prezesem po drodze. I tyle.

Byłem tam też jako dziennikarz uważający, że moją rolą jest służba prawdzie, a nie władzy. Boli mnie serce, gdy widzę, co wyprawiają różne głośne nazwiska (myślę, że wymienianie ich możemy sobie darować), które „kładą się Reytanem” i nadstawiają własną pierś, byle tylko bronić interesu PO, bo im się wydaje, że to jest także ich interes. Koleżanki i Koledzy, czy istnieje taka władza, która jest warta tego, by w jej obronie splugawić swoje nazwisko, które przecież ma się tylko jedno?

Pamiętam rok 2005 i proces gnicia SLD. Niedługo przed wyborami przeprowadziłem wywiad z Józefem Oleksym, który sam już wtedy mówił, że jego formację wykończyły afery i kolesiostwo, czuł bowiem, że za chwilę SLD dozna sromotnej porażki wyborczej. Każda formacja polityczna, która miałaby na sumieniu 10 proc. grzechów Platformy, zostałaby rozniesiona przez, jak to określił o. Tadeusz Rydzyk, „media mętnego nurtu”. A tu nic. Waszym zdaniem, nadal wszystkiemu jest winien Jarosław Kaczyński, choć nie rządzi już 7 lat. Naprawdę, Koleżanki i Koledzy, nie widzicie oparów absurdu, w jakich tkwicie?

To była najwyższa pora, by powiedzieć głośno, że trzeba przewietrzyć tę duszną, platformerską Polskę, w której rodzina, patriotyzm, uczciwość – to nienormalność.

Po to był ten marsz. I albo coś się zmieni, albo będziemy musieli wrócić na tę trasę jeszcze raz i znów zawołać „Obudź się Polsko!”.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych