Mamy prawdziwą epidemię. Z jej powodu umierają ludzie

To już jest prawdziwa epidemia. Po systemie rozprzestrzenił się wirus, który paraliżuje struktury państwa. Najgorsze jest, że z tego powodu umierają ludzie. Ostatnio dwójka małych dzieci.

Kacper i Klaudia zostali zakatowani przez rodziców zastępczych. Nie można mówić o wypadku czy o śmierci. Te dzieci były tak bite, że umarły. Państwo, i tak już skrzywdzonym maluchom, nie zapewniło bezpieczeństwa, bo nasze państwo nie troszczy się o słabych tylko o silnych. W nosie ma dzieci jak Klaudia i Kacper, parasol otwiera nad Marcinami P, dba o interesy Rychów.

W przypadku tych dzieci błędy popełniły biurwy siedzące za biurkami, prokurator, kurator. Biuro Rzecznika Praw Dziecka skontrolowało cztery instytucje, rozmawiało z 28 osobami, które miały informacje na temat dzieci umieszczonych w rodzinie zastępczej. Michalak przyznał, że żadna z instytucji państwa nie wykazała się dbałością o dobro maluchów. Kontrola wykazała m.in., że niekompletny był wywiad środowiskowy, przy kwalifikacji rodziny Cz., brak było opinii ze szkoły, opinii pedagoga i sąsiadów. Dzieci nie otoczono właściwą opieką, a wsparcie psychologiczne udzielane maluchom było na poziomie minimalnym. Wiadomo było, że przemoc w domu państwa Cz. zdarzała się wcześniej. I to nie tylko wobec dzieci „cudzych”, którymi państwo Cz. się zajmowali, ale także wobec ich własnych. Szkoła zgłosiła w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku, że w domu Cz. słychać hałasy. Ale urzędnicy byli tak „zarobieni”, że nie mieli czasu się tym zająć, albo po prostu machnęli ręką na jakieś tam„hałasy”. Przecież wiadomo, że gdzie są dzieci, tam jest hałas. Wszyscy urzędnicy państwowi, którzy mieli kontakt z tą rodziną są winni. Wszyscy powinni za to odpowiedzieć przed sądem. Utrata pracy, to żadna kara.

 

Nasze państwo jest tak przegniłe i zdemoralizowane, że musi dojść do tragedii, żeby ktoś się ocknął. Wtedy zaczynają się kontrole, kiwanie głowami, naprawianie luk w systemie. I tak do następnej tragedii, piramidy, katastrofy.