Postawiłem kiedyś tezę, że mroczny tercet Niesiołowski-Kutz-Palikot nie stanowił nigdy jedynie „odjechanej” grupy „haterów”, którzy we własnym imieniu, bądź jako medialne przykrywki rządu plują na zmarłych w Smoleńsku. Cała „nieświęta” trójca osobników, która sprowadziła debatę publiczną do poziomu rynsztoka, sprzedawała w przestrzeni publicznej narracje, która pojawia się codziennie na salonach. Oni po prostu mówili głośno to, czego wstydzą się powiedzieć przedstawiciele „towarzystwa”. Wczoraj dowiódł tego Donald Tusk w swoim perfidnie- perwersyjnym pijarowsko wystąpieniu sejmowym, którym pokazał zarówno swoją siłę, jak i słabość.
„Ewentualne pomyłki są także traktowane jako pretekst do tego, by podwyższać temperaturę nienawiści, która po katastrofie nastała w Polsce. Być może jest tak, że część polityków prawicy używa tej katastrofy, bo nie chciało postawić sobie prawdziwych pytań na temat katastrofy. Przez te dwa lata byłem osobą najostrzej atakowaną w tej kwestii. Każdego dnia powtarzałem sobie i swoim współpracownikom: jest cierpienie, ktoś ma poczucie większej straty, musimy to wytrzymać. Musimy uszanować emocje. Dlatego nikt z nas, ani przez moment, nie próbował wykorzystać pracy komisji czy innych ustaleń, aby odpowiedzieć polityczną tezą na polityczną tezę. Dlatego nigdy nie usłyszeliście pytań, kto zapraszał ludzi na samolot i kto był organizatorem wyprawy. Pytań o to, skąd taki pośpiech jeśli chodzi o działania w sprawie sprowadzenia zwłok. Ja tych pytań nie będę powtarzał”-
mówił premier. Pisaliśmy wczoraj, że jego narracja jest niemal żywcem wyjęta z najnowszej powieści Bronisława Wildsteina „Ukryty”. Tusk w swoim doskonale przygotowanym aktorsko przemówieniu, w którym pokazał cechy przyciągające do niego miliony Polaków nie tylko był uosobieniem tego co opisał Wildstein, ale dowiódł, że słowa o „krwi na rękach” ś.p prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie były wybrykiem skandalisty z Biłgoraja. Z drugiej strony Tusk pokazał, że nie ma żadnej alternatywy dla swojej smoleńskiej opowieści. „Być może jest tak, że część polityków prawicy używa tej katastrofy, bo nie chciało postawić sobie prawdziwych pytań na temat katastrofy”. Czyż to pytanie nie jest sączone nam do głów od 10 kwietnia 2010 roku? Czyż powtarzane z uporem maniaka słowa Lecha Wałęsy o mitycznej rozmowie braci Kaczyńskich niedługo przed fatalnym zderzeniem Tupolewa z ziemią, „wyskoki” Palikota o odpowiedzialności prezydenta za śmierć prawie 100 osób, rzekoma presja na pilotów „generalskiego pisowskiego lizusa” ( dokładnie ten epitet w publicznej przestrzeni nie padł, ale słyszałem go w prywatnych rozmowach pewnych ludzi) czy sugerowanie z mniejszym bądź większym natężeniem odpowiedzialności moralnej Kaczyńskich za katastrofę nie było tym samym co wczoraj powiedział Tusk? Jak widać makabryczna narracja rządu w sprawie Smoleńska od poranka 10 kwietnia do dziś jest dokładnie taka sama. Zmienia się tylko sposób jej sprzedawania społeczeństwu. Dzieje się to bez względu na wszelkie dowody pojawiające się przestrzeni publicznej, które rozbijają w pył kłamstwa rządu w sprawie Smoleńska.
Wczoraj dostaliśmy znakomicie przygotowany show z premierem w głównej roli. Jak wielu Polaków da się na to przedstawienie nabrać? Jak wielu Polaków kupi (świetnie poprowadzonego przez reżysera-kimkolwiek on jest) pijarową polską wersję (przepraszam za to porównanie brytyjskiego polityka, którego bardzo cenię ) Tonego Blaira? Podejrzewam, że przez jakiś czas bezgraniczny strach przed PiS-em będzie działał na korzyść rządu. Każda telenowela się jednak nudzi i widzowie potrzebują zmianę jej obsady. Pytanie tylko czy Polacy zmienią telenowelę czy jedynie jej główną postać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/141126-tusk-dowiodl-ze-slowa-o-krwi-na-rekach-sp-prezydenta-lecha-kaczynskiego-nie-byly-wybrykiem-skandalisty-z-bilgoraja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.