"Nasz Dziennik" przypomina felieton śp. Józefa Szaniawskiego, opublikowany 26 listopada 2008 r. W kontekście katastrofy smoleńskiej jego słowa nabierają jeszcze głębszego znaczenia, otwierając nowe pole do namysłu.
Komentując sprawę ostrzelania konwoju wiozącego śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego przy granicy z Osetią Południową, kustosz pamięci płk. Kuklińskiego napisał:
Istota sprawy: strzelano do prezydenta Polski, aby albo go zamordować, albo zranić, albo zastraszyć. Strzelano z broni maszynowej w trakcie wizyty oficjalnej głowy państwa Rzeczypospolitej w innym państwie, a samochód, którym jechał Lech Kaczyński, oznaczony był zgodnie z międzynarodowymi prawami biało-czerwoną chorągiewką. Do prezydenta Polski oddano strzały, kiedy przebywał w towarzystwie prezydenta Gruzji, a stało się to około 35 km od stolicy Gruzji, Tbilisi. Takie są podstawowe fakty, taka jest istota sprawy, wszystko inne jest wtórne. Przy wszystkich wątpliwościach, znakach zapytania, medialnych i politycznych manipulacjach jedno nie ulega wątpliwości - to był zamach!
W swoim felietonie śp. prof. Szaniawski przypomniał, że wątpliwości towarzyszyły zawsze wszystkim najsłynniejszym zamachom w historii. Dzieje się tak z prostego powodu -
Ponieważ faktyczni sprawcy zamachu zawsze są zainteresowani takim zmanipulowaniem sprawy, aby odsunąć od nich podejrzenia w zupełnie inną stronę.
Podkreślił przy tym, że strzały w stronę prezydenta Kaczyńskiego padły z posterunku rosyjskich "sił pokojowych". Przypomniał jednocześnie, że "zamachy i mordy polityczne od kilkuset lat stanowią element, model i metodę rosyjskiego systemu politycznego", wskazując niewyjaśnione w ostatnim czasie śmierci niewygodnych dla Kremla "dziennikarzy (Anna Politkowska), konkurentów (generał Aleksander Lebied) czy niewygodnych świadków (Aleksander Litwinienko)".
Siergiej Ławrow, szef MSW Rosji, natychmiast wydał oficjalny komunikat, w którym stwierdził, że rosyjscy żołnierze nie strzelali do prezydentów Rosji i Gruzji, a próbę obciążenia ich winą określił jako prowokację.
Słowo prowokacja to ulubiony epitet polityków rosyjskich, szczególnie wówczas, kiedy rzuca się im prawdę prosto w twarz. Słowo prowokacja usłyszeli Polacy, kiedy upominali się o mordowanych w Katyniu polskich oficerów. Polską prowokacją według Moskwy było też uprowadzenie w 1945 r. grupy 16 czołowych polskich ministrów i polityków niepodległościowych, chociaż już wkrótce okazało się, że więzieni są oni w podziemnych kazamatach moskiewskiej Łubianki
- wylicza profesor.
Słowa, jakimi śp. Józef Szaniawski kończy swój felieton nabierają dziś szczególnego znaczenia. Od niedawna nie ma go już wśród nas, jednak jego przesłanie wybrzmiewa w tym kontekście jeszcze bardziej proroczo:
Na progu XXI wieku Polska jest jedynym państwem Unii Europejskiej, które otwarcie i z determinacją sprzeciwia się rekonstrukcji imperium rosyjskiego, które Polakom i innym Europejczykom zabrało na pół wieku wolność i suwerenność. Imperium zła jest też odpowiedzialne za śmierć milionów, milionów niewinnych ludzi, w tym Polaków. Czy prezydent Lech Kaczyński miał być kolejną ofiarą? Czy za to, że ostrzega konsekwentnie UE, NATO, Zachód przed rosyjskim imperializmem?
mall, ND
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/141021-prorocze-slowa-sp-jozefa-szaniawskiego-czy-prezydent-lech-kaczynski-mial-byc-kolejna-ofiara-rosjan