Historia obeszła się z naszą ojczyzną wyjątkowo bezwzględnie. W II wojnie światowej straciliśmy miliony zabitych i pół kraju. Trafiliśmy też na wiele dekad w skład sowieckiego imperium. Co najgorsze zaś – temu wszystkiemu jesteśmy winni tak naprawdę my sami.
Nic dziwnego, że w zbiorowej świadomości pewne kwestie po prostu wyparto i nie podejmowano nawet najbardziej oczywistych – jak teraz widzimy – problemów związanych z naszą historią. Dlatego książka Piotra Zychowicza „Pakt Halifax-Beck” jest wyjątkowa, niezależnie od oceny jej treści. Burzy bowiem podstawowe tabu krępujące dyskusję o najnowszej historii Polski. Zychowicz zadaje pytanie: Jak potoczyłaby się historia naszego kraju, gdyby w 1939 roku nie zawarto sojuszu z III Rzeszą, lecz z Wielką Brytanią? Zdaniem Zychowicza, władze II RP popełniły tragiczny w skutkach błąd wiążąc Polskę z Niemcami. Tymczasem – o czym świadczą dokumenty i zachowane wspomnienia – w 1939 roku Polska była bardzo bliska zawarcia sojuszu z Wielką Brytanią.
TAK BYŁO
Wszyscy wiemy, co wydarzyło się 70 lat temu, dlatego przypomnę tylko najważniejsze fakty. Wiosną 1939 roku minister spraw zagranicznych płk. Józef Beck zdecydował się na zawarcie sojuszu z III Rzeszą. Początkowo wydawało się to jedyną słuszną decyzją – Polska nie była bowiem w stanie sama oprzeć się potędze Wehrmachtu. Na kraje Zachodu nie można było liczyć, co – zdaniem elit II RP – wykazała rozpoczęta kilka miesięcy po zawarciu układu Ribbentrop-Beck kampania wrześniowa. Francuska armia rozpadła się jak domek z kart, a Brytyjczycy uciekli za Kanał.
5 października 1939 roku odbyła się wspólna niemiecko-polska defilada zwycięstwa na Polach Elizejskich. Beck triumfował. W Polsce zamilkła też silna antyniemiecka opozycja. Potem było jednak już tylko gorzej. 30 kwietnia 1940 roku rozpoczęła się inwazja na Związek Sowiecki. Mimo prowadzenia przygotowań w całkowitej tajemnicy, Armii Czerwonej nie udało się zaskoczyć. Niemiecko-polska armia z trudem przedarła się przez Linię Stalina. Wprawdzie po bitwie o Kijów morale wśród sowieckich żołnierzy znacznie spadło, ale ich paniczna ucieczka w głąb ZSRS okazała się w sumie całkiem rozsądnym czynem.
Sprzymierzone wojska dotarły bowiem w końcu pod Moskwę i nad Wołgę, ale wówczas zaczęła się straszliwa zima. Pojawiły się również coraz poważniejsze rozdźwięki w antysowieckiej koalicji. Polscy żołnierze coraz częściej wchodzili w spory ze swoimi niemieckimi kolegami. Polacy nie byli w stanie zaakceptować straszliwych zbrodni dokonywanych przez kroczące za oddziałami frontowymi Einsatzgruppen.
Kiedy esesmani próbowali zorganizować masakrę Żydów w Kijowie, zostali aresztowani z rozkazu polskiego wojskowego gubernatora miasta. Wywołało do furię w dowództwie SS, ale w toku ostrych walk z Armią Czerwoną pod Stalingradem i Moskwą nikt w Berlinie ani Warszawie nie chciał rozwijać dyskusji.
Sytuacja zmieniła się po klęsce w bitwie o Moskwę na początku 1941 roku. Front ustabilizował się na prawie rok, stało się jasne, że na szybkie zwycięstwo nie ma co liczyć. Niemcy przypomnieli sobie o Kijowie oraz innych (coraz liczniejszych) miejscach, gdzie Wojsko Polskie udaremniło dokonywanie egzekucji. Hitler milczał, ale Himmler otwarcie nazwał Polaków „przyjaciółmi Żydów”. Mający coraz słabszą pozycję wobec Niemców rząd Sanacji zgodził się na usunięcie z WP Żydów. Zaostrzono też antyżydowskie przepisy, które wprowadzono już wcześniej, po zawarciu sojuszu z III Rzeszą.
Do ostatecznego krachu II RP doszło wraz z sowiecką ofensywą na wiosnę 1942 roku. Wzmocniona dostawami z USA Armia Czerwona na środkowym odcinku frontu dotarła aż do polskiej granicy. Wprawdzie Sowietów udało się zatrzymać i odepchnąć pod Mińsk, ale wśród Polaków powszechne stało się przekonanie, że sojusz z Hitlerem był błędem. Nastroje te dostrzegli także Niemcy. W czerwcu 1942 roku, w obawie przed próbą dogadania się Polaków z Sowietami, zainicjowali próbę przewrotu i zastąpienia Sanacji zwolennikami ścisłej współpracy z Rzeszą. Wehrmacht wkroczył do polskich miast, a na froncie Niemcy zaczęli rozbrajać polskie oddziały, zdziesiątkowane zresztą walkami na Białorusi.
Proniemiecki rząd Ocalenia Narodowego zaczął organizować w miejsce Wojska Polskiego jednostki polskiej SS i wysłać Żydów do obozów śmierci. Budziło to oczywiście opór i na terenie całego kraju rozgorzał bunt, mający miejscami cechy powstania przeciw Niemcom, a miejscami regularnej wojny domowej.
Sowieci oczywiście skorzystali z okazji, atakując na tych odcinkach frontu, gdzie trwał chaos wywołany rozbrajaniem WP. W grudniu 1942 roku Armia Czerwona zajęła prawobrzeżną Warszawę, zaś w styczniu 1943 przeszła po lodzie Wisłę, rozpoczynając ostateczną ofensywę na Berlin, a potem dalej, na Zachód.
Po wojnie Polska została fragmentem ZSRS, jej wschodnie rejony oddano Ukraińskiej SRS i Białoruskiej SRS. Obecnie terytorium naszej uwolnionej po 50 latach ojczyzny jest ponad 2 razy mniejsze niż w 1939 roku.
TAK MOGŁO BYĆ
Według Zychowicza, tych wszystkich klęsk można by było uniknąć, gdyby w decydującym momencie Polska opowiedziała się po stronie Aliantów. A momentem tym była wiosna 1939 roku. Wówczas to Wielka Brytania zaproponowała Polsce sojusz i gwarancje. Płk. Beck odrzucił jednak brytyjskie propozycje w swojej słynnej mowie znanej jako „Polska zgniłemu Albionowi nie wierzy!”. Zychowicz przekonująco wyjaśnia, że wspólny potencjał Polski, Francji i Anglii pozwoliłby bez trudu pokonać Hitlera, gdyby ten zdecydował się najechać Polskę. Autor „Paktu” zwraca też uwagę na widoczne już długo przed wojną uprzedzenia nazistów wobec Polaków oraz na fakt, że zawierając sojusz z Polską Niemcy mieli już gotowe listy obywateli II RP przeznaczonych do eksterminacji.
Zychowicz jasno wykazuje również, że w 1939 roku w II RP powszechnie znana była już szaleńcza polityka III Rzeszy wobec Żydów. A przecież w ówczesnej Polsce Żydów było 3 miliony i stanowili ważny element społeczeństwa. Było ich wielu nie tylko wśród rzemieślników i handlarzy, ale też śród naukowców, polityków i oficerów. Dla nazistów Polska była „zażydzonym” krajem i przez cały okres sojuszu nie mogli się z tym pogodzić. Można się było spodziewać, że w końcu niemieckie fobie doprowadzą do rozpadu koalicji.
Co zaś najważniejsze, Zychowicz udowadnia, że inwazja na ZSRS nie mogła się udać. Wprawdzie wspólne siły III Rzeszy i II RP (oraz pomniejszych sojuszników) dorównywały Armii Czerwonej, ale Stalin od momentu zawarcia sojuszu niemiecko-polskiego spodziewał się wojny i odpowiednio do niej przygotowywał.
Mało znany rosyjski historyk i publicysta Wiktor Suworow twierdzi, że w latach 30. Armia Czerwona szykowała się do ataku na Zachód, ale po zawarciu paktu Ribbentrop-Mołotow Stalin uznał swój plan za chwilowo niemożliwy do wykonania z racji zbyt dużego oddalenia granic ZSRS do centrum Europy. Wolał przygotować się do obrony, wykrwawić wrogów i wtedy ruszyć na Europę – krótko mówiąc, Suworow uważa, że wydarzenia II wojny światowej były dokładnie przewidziane przez Stalina. Zychowicz wspomina o tezach Suworowa, nawiązując do niedawno ujawnionych dokumentów świadczących o faktycznych próbach współpracy niemiecko-sowieckiej przed wojną. Polski autor nie rozwodzi się jednak nad teorią Suworowa, a po prostu przedstawia ją jako możliwy wariant wydarzeń. Gdyby Niemcy dogadali się ze Stalinem (zapewne po tupie Polski, bo jakże inaczej?), to wówczas mogliby zaskoczyć Stalina (albo on ich). Jednakże w 1940 roku dla obu stron przyszłego konfliktu wszystko było jasne.
Oczywiście teza, że Moskwy po prostu nie można było zdobyć jest trudna do udowodnienia. Akurat w tej sprawie dyskusja w polskiej historiografii trwa od lat. Bez wątpienia jednak ogólna wizja alternatywnej historii przedstawiona przez Zychowicza jest bardzo interesująca. A patrząc na los naszego kraju, trudno nie dać się uwieść wizji autora, który pokazuje nam, jak niewiele dzieliło Polaków i Polskę od uniknięcia największej klęski w dziejach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/140786-rybitzky-arcytrafny-piotr-zychowicz-ma-racje-dlaczego-beck-nie-zawarl-paktu-z-halifaxem