Gowin pod ostrzałem feministek. Za co? Za "komunistyczno-pisowski" język

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Nie jest tajemnicą, że feministki nie lubią za bardzo ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Nie chodzi już tylko o to, że przeszkadza on im w przekonywaniu Polaków, że legalizacja zabijania dzieci w ich prenatalnej fazie rozwoju jest dobra, ani o to, że minister sprzeciwia się europejskim ustawom, które mają na celu lewacką inżynierie społeczną. Teraz feministki wzięły się za krytykę słów Gowina za tym, że ma on w „nosie literę przepisów”. A to nie tylko komunizm, ale również kaczyzm!

"Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Ja wiem, że ta sitwa jest dzisiaj przerażona tym, co robię. Nie zastraszycie mnie!"-

mówił Gowin, broniąc się przed zarzutem, że nie miał prawa żądać przesłania mu akt spraw karnych dotyczących Marcina P., szefa Amber Gold. Za te słowa feministki w programie „Sterniczki” w Polskim Radio postanowiły przeprowadzić szturm na ostatniego konserwatystę w rządzie PO-PSL.

Prof. Małgorzata Fuszara powiedział, że:

„Ta wypowiedź jest skandaliczna, zwłaszcza z ust ministra sprawiedliwości, a jednocześnie świadczy o jego kompletnie bezradności. To nie powinno się nigdy zdarzyć, że minister sprawiedliwości mówi i myśli w taki sposób. Gowin nie sprawdza się w swojej roli zarówno w sensie prawnym, jak politycznym. Wszystko, z czym przyszedł, nie wychodzi. On miał być pierwszym nie-prawnikiem, który przychodzi do ministerstwa sprawiedliwości z misją, ale ta misja się nie udaje. A jednocześnie okazuje się, że być ministrem sprawiedliwości i nie-prawnikiem to jest zupełnie przedziwna konstrukcja. On jest ofiarą tego, że się zdecydował na bycie w tym miejscu, bo kiedy pojawił się poważny problem prawny to wyszła jego arogancja i kompletna bezradność.”

Jednak największą krytykę ministra przeprowadził, a jakże!, prof. Magdalena Środa, która od dawna ściga się w dziedzinie „największy absurd tygodnia” z innymi intelektualistami. Teraz okazało się, że Gowin nie dość, że jest zaczadzony komunistyczną nowomowa, to na dodatek jest krypopisowscem.

„Pan minister Gowin stosuje retorykę z czasów komunizmu, mówiąc o duchu socjalistycznego prawa i literze, którą można znieść, jeśli ona nie odpowiada temu duchowi. Powołuje się na takie określenia jak "duch" albo "interes społeczny", nie mówiąc kto definiuje tego ducha i kto interes ma wyrażać. Szczególnie, że ja tu widzę interes PiS-owski. Minister Gowin jest nieudolny pod każdym względem i jedyny wyrazisty rys jaki posiada, to że wszędzie widzi homoseksualistów. Na przykład w konwencji o przeciwdziałaniu przemocy, której jest przeciwnikiem, widzi jakiegoś ducha, który chce promować homoseksualizm. To jest totalna ignorancja i olbrzymia szkodliwość społeczna, a nawet więcej. Wczoraj z powodu grypy spędziłam dzień przed telewizorem, gdzie pan minister powiedział, że przeprasza za formę, ale sens pozostawia ten sam. To jest po prostu idiotyczne stwierdzenie, bo za nic nie przeprosił i niczego nie odwołał. Słowa Gowina są bardziej szkodliwe społecznie niż cała afera Amber Gold, ponieważ uderzają w podstawy państwa prawa”-

grzmiała chora na grypę Środa. Jak to dobrze, że feministki zawsze stoją na wysokości zadania i nawet leżąc chore przed telewizorem potrafią odkryć pisowsko-komunistyczne zagrożenie. A jak taki spisek odkrywa osoba, która tęskni za komunistycznym prawem aborcyjnym, to robi się naprawdę wesoło. A może straszno?

Ł.A/Gazeta Wyborcza

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych