Operatorzy telekomunikacyjni na każde żądanie policji, ABW, CBŚ, CBA, Straży Granicznej, Żandarmerii Wojskowej czy innych służb państwowych muszą dostarczać im billingi wskazanych abonentów. To kosztuje fortunę- informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Jak wynika z danych zebranych przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, przygotowanie odpowiedzi na jedno pytanie służb kosztuje firmę średnio 40 zł. Biorąc pod uwagę, że w ubiegłym roku takich pytań było niemal 1,9 mln, operatorzy łącznie wydali 74 mln zł. A do tego dochodzą jeszcze pieniądze niezbędne do zbudowania odpowiedniej infrastruktury. We wszystkich firmach telekomunikacyjnych słychać narzekania z powodu obowiązku dostarczania służbom SMS-ów czy rozmów. Zdaniem przedstawicieli telekomów liczba zapytań osiągnęła „rozmiar plagi”. Potwierdzają to oficjalne dane Urzędu Komunikacji Elektronicznej – wynika z nich, że o ile w 2009 r. służby prosiły o billingi milion razy, o tyle w ubiegłym sięgały po nie już niemal 1,9 mln razy. W 2009 r. na zaspokojenie potrzeb służb wydały około 40 mln zł, czyli niemal dwa razy mniej niż w minionym.
Najciekawsza jest jednak to, że służby specjalne nie płacą często za wygenerowanie niektórych bilingów. Chodzi o te najdroższe. Jednak nie robią tego również firmy telekomunikacyjne, przerzucając koszty na…klientów. W rzeczywistości, gdy służby sięgają po nasze billingi, to płacimy za nie wszyscy prędzej lub później z własnej kieszeni. I to bezpośrednio. Nie zapominajmy jednak, że nawet jeżeli za wszystko płacą służby, to pieniądze na opłacenie inwigilacji pochodzą…z kieszeni podatników. Pan płaci, Pani płaci, Państwo płacą. Wszyscy płacimy za inwigilację samych siebie.
Przerażające w całej sprawie są jednak nie tylko koszty inwigilacji, ale jej skala. W 2009 r. służby prosiły o billingi milion razy! To naprawdę zawrotna liczba podsłuchiwanych Polaków. W 2010 roku funkcjonariusze założono 1,3 miliona podsłuchów telefonicznych obywatelom 38-milionowej Polski. Dla porównania: w 80-milionowych Niemczech w tym samym czasie założono aż 32 razy mniej podsłuchów. Nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka krytycznie odniosła się do projektu zmian w ustawie o billingach ekipy Tuska. Polska ma najwięcej podsłuchów w całej Europie. I co? I nic. Dziennikarze i zwykli Polacy i tak o autorytaryzm oskarżają rządy PiS-u, podczas których było trzy razy mniej podsłuchów na telefonach Polaków niż obecnie. A jakie są efekty masowej inwigilacji Polaków? Ano takie, że prawdziwy bandyci wychodzą na wolność, a przestępcy mogą sobie dowolnie budować piramidy finansowe.
Mamy więc bardzo znamienną sytuację: oto służby specjalne za pieniądze podatników wraz ze zmuszanymi do tego firmami telekomunikacyjnymi, które przerzucają wszystkie koszty na swoich abonentów, zakładają miliony podsłuchów na telefonach Polaków. W tym samym czasie trwa nieustająca nagonka na opozycje za jej rzekome próby ograniczenia demokracji, choć podsłuchów za rządów opozycji było trzy raz mniej. Polacy zaś masowo popierają swój kochany rząd w strachu przed „faszyzującą opozycją”, która chce podobno budować totalitarne państwo. Logiczne? Jak najbardziej. Tak się robi doskonałą propagandę, o której pisali klasycy.
„Prawdziwie sprawne totalitarne państwo to takie, w którym wszechwładny zarząd składający się z politycznych bossów wraz z armią menagerów kontrolują populację niewolników, którzy nie muszą być przymuszani, bo kochają swą służbę”-
pisał Aldoux Huxley w „Nowym wspaniałym świecie”. Nie jesteśmy oczywiście jeszcze państwem totalitarnym, ani nawet autorytarnym. Jednak bez patrzenia władzy na ręce możemy się takim stać. Każdy, kto przekłada bezpieczeństwo ponad wolność, nie zasługuje ani na jedno, ani na drugie. Pamiętajmy o tej mądrej maksymie pewnego jankeskiego liberała.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/140468-inwigilacja-polakow-kosztuje-miliony-zlotych-i-placa-za-to-sami-polacy-w-2009-r-sluzby-prosily-o-billingi-milion-razy