W państwie Tuska „coming outy” muszą robić „mohery”. Czy doczekamy się filmów o posmoleńskiej Polsce?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Na horyzoncie polskiej kultury widać, na razie przez wielką mgłę, dwa dzieła dotyczące posmoleńskiej Polski, albo nawet samej katastrofy. Chodzi o „Bezkrólewie” Wojciecha Tomczyka oraz film o katastrofie smoleńskiej Antoniego Krauze. Oba projekty są na razie w fazie planowania, i oba mają niespodziewane problemy z realizacją. Reżyser i aktor Redbad Klijnstra organizuje publiczne czytanie sztuki, które z dziwnych względów nikt nie chce wystawić. Krauze mozolnie zbiera fundusze na swój film i zamiast spijać śmietankę po sukcesie „Czarnego Czwartku”, znów idzie na zwarcie z władzą. Czy naprawdę jednak przeszkody w realizacji tych dzieł mogą dziwić? Czytając wywiady z Klijnstrą można doskonale zrozumieć, skąd bierze się problem z realizacją jego sztuki.

„Szybko uświadomiłem sobie, że w moim środowisku obowiązuje prosta zasada: „Jeśli nie myślisz tak jak my, to sp…”. Pewien znany aktor warszawski od Warlikowskiego powiedział mi, że on się wstydzi być Polakiem, jeśli Polakami są też te mohery!”-

mówi aktor i reżyser w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Niestety problem nie funkcjonuje jedynie na płaszczyźnie światopoglądowej. Artysta w innym wywiadzie podkreślał, że wielu jego kolegów aktorów myśli podobnie jak on, jednak z uwagi na kredyty nie wypowiadają swoich poglądów publicznie, zaś środowisko artystyczne jest bardzo zależne od obecnej władzy. Oczywiście ktoś może zawsze powiedzieć, że aktor przesadza i buduje sobie popularność poprzez udzielanie szokujących wywiadów. Jednak fakt, że nikt nie chce wystawić sztuki autora genialnej „Norymbergi” musi dawać do myślenia. Tomczyk należy do najlepszych polskich dramaturgów, o czym wie każdy miłośnik Teatru Telewizji. W końcu jego „Norymberga” przyciągnęła przed ekran miliony widzów. Czy kogoś takiego można nie wystawiać w kapitalistycznym kraju? Otóż w tym kapitalistycznym kraju nawet największe tygodniki konserwatywne mają problem z reklamami. W tym tkwi właśnie problem.

Pisałem niedawno, że zarówno spektakle Teatru Telewizji o jawnie antykomunistycznym przesłaniu, mocne obrazy wymierzone w czerwoną dyktaturę, czy porządne sensacyjne filmy dotyczące wpływu służb specjalnych na życie III RP bądź lustracji ( Adam Michnik nazwał film Jacka Bromskiego „pisowskim”) są zwiastunem, że polska kultura wybija się na niezależność. Niestety ostatnie kilkanaście miesięcy zintensyfikowanej antyprawicowej propagandy może zmienić ten obraz. Losy spektaklu w reżyserii Klijnstry czy odmowa promocji w mainstreamie płyty Pawła Kukiza są tego najlepszym dowodem. W Polsce rządzonej przez PO ( zwanej też tuskolandem) nawet filmowcy realizujący ( za pieniądze przedsiębiorców) niezależny film o patologiach w urzędzie skarbowym, doświadczyli niespodziewanie kontroli skarbowej. Na dodatek los sztuki Tomczyka, która opisuje w uniwersalny sposób patologię władzy, w przenośni nawiązując do rządzącej ekipy, każe przypuszczać, że filmy o Smoleńsku może przez długi czas nie zrealizować  Antoni Krauze. I nie chodzi jedynie o samą kwestie podejmowania tego tematu. Krauze dowiódł, że jest znakomitym reżyserem i z pazurem godnym Olivera Stone’a ( chodzi o warsztat)  mógłby w atrakcyjny dla każdego widza obnażyć dzisiejszą Polskę. Zarówno  Klijnstra, Karuze jak i Kukiz są twórcami, którzy bez problemu mogą trafić do młodych ludzi. To nie są  tylko uczciwi, ale toporni, nudni i anachroniczni artyści, którzy mogą zachwycić jedynie starsze osoby. I w tym tkwi ich siła, której boją się panicznie rządzący. W swojej książce „Wojna Światów w Popkulturze” postawiłem tezę, że dziś jednym z najważniejszych celów prawicy powinno być skolonizowanie kultury popularnej, poprzez którą można dotrzeć do wychowanego na MTV widza. Podtrzymuje swoją tezę. Już dawno zrozumieli to amerykańscy twórcy, którzy w lewicowej mekce czyli w Hollywood, co jakiś czas wrzucają bombkę uderzającą w liberałów. Robią to w znakomity sposób. Oczywiście USA jest krajem zbudowanym na zupełnie innych wartościach niż III RP i trudno jest porównywać nasze systemy oraz sposób finansowania kinematografii. Należy jednak brać przykład z amerykańskich twórców w warstwie artystycznej.

Musimy więc dokładnie przyglądać się sytuacji wymienionych twórców. Brak artystycznych dzieł związanych z katastrofą smoleńską będzie dowodem na prawdziwą putinizację naszego kraju. Niestety czytając wywiady z artystami, którzy nie boją się iść pod prąd własnemu środowisku, można czuć już nie tylko smutek, ale przerażenie. Z drugiej jednak strony nie można nie docenić odwagi tych kilku twórców, którzy wbrew własnemu środowisku zdecydowali się głośno mówić o patologiach w ich środowisku. Pamiętajmy, że każda większa zmiana zaczynała się od „coming outu” jednostek. W państwie Tuska „coming outy” muszą robić „mohery”.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych