Polki w Wielkiej Brytanii pokazują, ile warte są próby zniszczenia „mitu matki Polki”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
 PAP / Leszek Szymański
PAP / Leszek Szymański

Ci ludzie są oderwani od rzeczywistości. Tak w skrócie można podsumować główną narrację jak pojawił się na Kongresie Kobiet. Po raz kolejny okazało się, że rzeczywistość rozbiła w pył narracje feministek, które nie pierwszy raz dowiodły do kogo kierują swój przekaz.

„Dlatego każdy, komu zależy na interesach zwykłych kobiet, a nie kawiorowych feministek, powinien powiedzieć głośne „nie” współorganizacji tego rodzaju zlotów za pieniądze ciężko zarobione przez podatników. Inaczej kongresowe towarzyszki zaczną tak dbać o nasze dobro, że już wkrótce nic nam z niego nie zostanie”-

pisała rok temu publicystka Magdalena Żuraw. Ma ona wiele racji. Przyglądając się narracji feministek, można śmiało stwierdzić, że zupełnie rozmijają się ona z realnymi problemami kobiet i coraz częściej zamiast walczyć o ich dobro, realizują ideologiczne wizje, których matką chrzestną jest mroczna  Margareth Sanger. Występy feministek na Kongresie Kobiet są potwierdzeniem tej tezy. Odnosi się to szczególnie mocno do systematycznego odpychania Polek od macierzyństwa. I nic nie zmienia tutaj występ Anny Komorowskiej, która słusznie przekonywała do potrzeby zmiany polityki prorodzinnej, skoro po niej wystąpiła prof. Magdalena Środa ze swoją proaborcyjną propagandą. Również koleżanki Środy prezentowały „specyficzne” przywiązanie do wartości rodzinnych, uderzając tym razem w „mit matki Polki”.

Według i pisarki Agnieszki Graff ważniejsze jest, jak konkretnie wygląda obecnie macierzyństwo, a nie jak wygląda jego mit.

"To jest mit dzielnej ofiary (...) My nie możemy przyznać się, że jesteśmy zmęczone"

- mówiła. Według niej:

"mit matki Polki ma ogromną siłę polityczną, która działa przeciwko kobietom i jest kneblem, którym im się narzuca". Socjolożka Elżbieta Korolczuk, współautorka książki "Pożegnanie z matką Polką", zwróciła uwagę, że w Polsce macierzyństwo teoretycznie jest wielbione, jednak w praktyce istnieje przyzwolenie społeczne na pogardzanie matkami. Dodała, że z ideału matki Polki jest z zasady wykluczona pewna grupa matek nieprzystających do wzorca, np. matek niepełnosprawnych lub tych, które urodziły dzięki zapłodnieniu in vitro (sic!). Panelistki zgodnie twierdziły, że trzeba obalić mit matki Polki, ponieważ są różne modele macierzyństwa, które trzeba doceniać poprzez pryzmat potrzeb i możliwości kobiet.

Trudno oczywiście porównywać tezy panelistek do skandalicznych słów pewnego profesora, który wypowiedział niedawno wojnę matkom z wózkami, które „wszędzie się pchają” czy nawet upiornych słów Marii Czubaszek, która chwaliła się aborcjami i przekonywała, że nigdy z tego powodu nie miała traumy, a posiadanie dziecka byłoby dla niej powodem do popełnienia samobójstwa. Jednak „narracja” z Kongresu jest częścią próby przedefiniowania tradycyjnego modelu rodziny i uderzeniem w klasycznie pojęte macierzyństwo. Co bowiem oznacza "koniec mitu matki Polki"? Czy chodzi o koniec mitu poświęcania się kobiet dla dziecka? Czy może chodzi o jej heroizm w codziennym wychowaniu potomstwa? Zniszczenie "mitu matki Polki", który inspiruje kobiety, jest zniszczeniem funkcjonującego modelu rodziny i bez wątpienia wpisuje się w feministyczną narrację o zgubnym wpływie na kobiety instytucji wielodzietnej rodziny.

Jednak ta propaganda nijak się ma do rzeczywistości. Okazuje się, że już drugi rok z rzędu Polki wydały na świat najwięcej dzieci ze wszystkich mniejszości na Wyspach Brytyjskich wyprzedzając Pakistanki zajmujące do tej pory pierwsze miejsce. Polki bardzo chętnie rodzą dzieci pod warunkiem, że państwo im to ułatwi i chcą one być właśnie „matkami Polkami”. Okazuje się ponadto, że właśnie mieszkając w kraju cieszącym się większym dobrobytem, Polki chętniej decydują się na macierzyństwo i nie zawsze wybierają uświęconą przez feministki „karierę”. Filip Memches w bardzo ciekawym tekście w „Rzeczpospolitej” zauważył, że feministyczna propaganda obraca się przeciwko samym feministkom i przytoczył wydaną w roku 1996 książkę Susan Lang „Women without children”. Autorka zadaje w niej pytania: skoro bezdzietność jest cnotą, to dlaczego wśród bezdzietnych kobiet po pięćdziesiątym roku życia co druga popada w depresję i uzależnienia? Dlaczego liczba prób samobójczych najszybciej rośnie w tej grupie?

Nawet jeżeli feministki na Kongresie Kobiet stwarzały pozory dbania o kobiety i ich ( kontrolowaną) dzietność, to ich codzienne działania powodują, że kobiety coraz później decydują się na potomstwo i przekładają ponad rodzinę swoją karierę. Lang opisała jak to dla kobiet się kończy. Nikogo nie trzeba przekonywać zaś jakie ma to przełożenie na społeczeństwo. Jednak rzeczywistość radykalnie rozwiewa wszelkie mity feministek. Polki w Wielkiej Brytanii są tego najlepszym dowodem. No, ale skoro niektóre feministki ( te bezdzietne) przekonują, że nie istnieje nawet "instynkt macierzyński", to możemy mieć pewność, że ta propaganda pójdzie dalej.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych