Czym „nowa lewica” różni się od „starej”? "Daty urodzenia się zmieniają, ale bolszewicka mentalność pozostała żywa"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wystarczy powiedzieć o słynnym „Łupaszce”, którego niektórzy politycy prawicy starają się pod niebiosa wychwalać, a to był zwykły bandyta, który łupił na tych terenach” – powiedział szef szczecińskiego SLD, jeden z czołowych polityków młodego pokolenia lewicy w radiowym wywiadzie.  W kolejnych zdaniach swojej wypowiedzi, w taki oto sposób odniósł się on natomiast do PRL: „W okresie Polski Ludowej wyciągnięto Polaków z analfabetyzmu, odbudowano Polskę ze zniszczeń wojennych, była bezpłatna i ogólnodostępna edukacja i służba zdrowia”.

Takie słowa osoby należącej do formacji postkomunistycznej nie powinny dziwić. Są one jednak kolejnym dowodem na to, jak bardzo mylą się ci, którzy twierdzą, że nowe pokolenie lewicy, bezpośrednio niezwiązane z PRL reprezentuje poziom inny od tego, którym raczyli nas politycy PZPR lub tym bardziej, iż chce się ono od niechlubnej przeszłości Polski Ludowej odciąć. A przykładów takich znaleźć można bardzo wiele. Wystarczy tylko dobrze przyjrzeć się temu, jaką politykę prezentuje obecnie odmłodzona lewica.

Na lewicowych wiecach wciąż możemy przecież spotkać ludzi epatujących symboliką totalitaryzmu bolszewickiego. I używają ich właśnie młodzi, rzekoma „nowa lewica”. Lewicowi politycy, którzy sami nie pamiętają stalinizmu, a często nawet stanu wojennego, bronią dziś pomników upamiętniających funkcjonariuszy PRL-owskiego reżimu, a także uczestniczą w obchodach gloryfikujących okres Polski Ludowej. Każdego 22 lipca lubelscy działacze lewicy spotykają się w celu upamiętnienia rocznicy ogłoszenia Manifestu PKWN – marionetkowego rządu, który realizował stalinowskie plany wobec Polski. Na Podkarpaciu mieliśmy z kolei przykłady wspierania przez lewicę (i to reprezentowaną przez obecnych 30-latków) kombatantów komunistycznego wojska, organizujących obchody gloryfikujące gen. Karola Świerczewskiego – jednego z najbardziej negatywnie „zasłużonych” działaczy komunistycznych.

„Nowa lewica” cały czas usiłuje też wybielać Armię Ludową. I dopuszczającym się tego, wydaje się w ogóle nie przeszkadzać odkrywana przez naukowców prawdziwa historia AL, którą bardzo dobitnie pokazują dokumenty tej formacji wydane w książce „Tajne oblicze GL-AL i PPR” przez prof. Marka Chodakiewicza, dr Piotra Gontarczyka oraz Leszka Żebrowskiego. Wynika z nich, że Armia Ludowa nie tylko służyła obcemu interesowi i była dowodzona przez agentów NKWD, ale także masowo dopuszczała się napadów rabunkowych na ludność cywilną, mordów na Żydach i współpracy z Gestapo, której ofiarami stawali się żołnierze AK i NSZ. Ze wspomnianej książki wiele możemy się dowiedzieć o panującym w AL antysemityzmie, który ponoć lewicę, zwłaszcza tą „młodą” i „europejską” tak bardzo oburza. Jak widać jednak, to jej działacze, a nie fakty decydują o tym, kto jest antysemitą, a kto nie.

Możemy także obserwować ponawiane, co roku próby wybielania postaci gen. Wojciecha Jaruzelskiego i jego decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. W tym przypadku lewicowcy też wydają się być głusi na historyczną prawdę. Kolejne ujawniane dokumenty dotyczące sytuacji Polski z 1981 roku są przecież coraz bardziej obciążające dla „pierwszego prezydenta III RP”. Mimo to lewicowa młodzieżówka próbowała nawet w dość groteskowy sposób przedstawić gloryfikującą biografię generała, wybiórczo wyrywając z szerszego kontekstu kilka epizodów z jego życiorysu.

Równocześnie mamy systematyczne ataki lewicy (co ciekawe, chyba celowo zwykle wykonywane rękami tych młodszych polityków) na IPN, który rozpoczął żmudny proces odkłamywania naszej najnowszej historii. Z ust młodych polityków lewicowych słyszymy, że jest to instytucja niepotrzebna, kosztowna, pochłaniająca zbyt dużo publicznych pieniędzy. Wypowiadający te słowa obrońcy PRL nie widzą jednak nic złego w gigantycznych sumach wydawanych na propagandowe dzieła fałszujące historię AK, NSZ lub WiN, które pierwotnie publikowano w okresie Polski Ludowej, a które do dziś bywają wznawiane i wykorzystywane w debacie publicznej.

Poza wrogością wobec samego IPN, widzimy także niechęć „nowej lewicy” wobec tych, którym instytucja ta pomogła przywrócić należne miejsce w historii – „Żołnierzy Wyklętych”. Gdy z okazji Narodowego Dnia Pamięci o żołnierzach podziemia niepodległościowego, w Sejmie uczczono ich pamięć minutą ciszy, część lewicowych posłów wyszła z sali. Niektórzy próbowali nawet swoje zachowanie wytłumaczyć. Z ich ust usłyszeliśmy wtedy „argumenty” dobrze znane ze stalinowskiej propagandy – odnoszące się do rzekomej „wojny domowej w czasie, gdy trzeba było odbudowywać zniszczoną w czasie wojny Polskę”. Podobne słowa padały z lewej strony parlamentu w czasie debaty nad ustanowieniem wspomnianego święta.

Odpowiadając, więc na tytułowe pytanie, „Czym „młoda lewica” różni się od „starej”, można  powiedzieć, że niczym poza metryką. Daty urodzenia się zmieniają, ale bolszewicka mentalność pozostała żywa, a „nowa lewica” wydaje się nie mieć najmniejszych chęci do odcięcia się od totalitarnej przeszłości swojego środowiska. Trudno też nie odnieść wrażenia, że taka polityka „młodej lewicy” to pośmiertny tryumf przywódców komunistycznego totalitaryzmu. Słuchając wypowiedzi niektórych jej przedstawicieli, trzeba, bowiem jasno stwierdzić, że Bierut, Berman, Gomułka czy Moczar dochowali się godnych następców, którzy funkcjonując pod fasadą „europejskości” i „tolerancji” świetnie pasują do realiów „nowoczesnej” Europy XXI wieku.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych