Spotkanie ludzi wyzbytych empatii. Janusz Korwin-Mikke w programie Tomasza Lisa. "Panowie mogliby sobie podać ręce"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Zarówno świat byłego szefa UPR, jak i brzydzącego się go prezentera TVP to świat przyszłości - nacechowanej barbarzyństwem.

Historia blogowego wpisu Janusza Korwina-Mikke na temat paraolimpiady nie ma oczywiście politycznego znaczenia. Niemniej zarówno sam ten wpis, jak i późniejszy występ jego autora w programie Tomasza Lisa jest przyczynkiem do różnych obserwacji na temat fenomenów naszej cywilizacji.

Łukasz Adamski, którego opinie czytam zawsze bardzo uważnie, sprowadził tekst dawnego lidera UPR do szukania poklasku. Jest to prawda, ale chyba jednak niecała. Ten poklask bowiem do niczego tego niegdyś polityka, a dziś komentatora, nie przybliża. Raczej pozbawia go resztek powagi i niweczy nawet wątłe nadzieje na jakiś powrót do rzeczywistej polityki. Trudno tu więc mówić o pragmatycznej akcji. Mamy do czynienia z brakiem panowania nad własnym usposobieniem.

Korwina-Mikke dobrze scharakteryzował pewien bloger, pisząc o połączeniu wysokiej inteligencji ze śladową empatią. Autor tej opinii opatrzył tę obserwację psychiatrycznymi kwalifikacjami, których znając upodobanie bohatera tej opinii do procesowania się nie powtórzę. Naturalnie ten rys dziwaczności czyni z Korwina jeszcze atrakcyjniejszego bohatera spektaklu. I choć on sam wypowiada wojnę wielu współczesnym dogmatom, show jest całkowicie w nowym duchu.

Gdy wsłuchać się w to co mówi Korwin-Mikke na temat paraolimpiad, nie jest to takie straszne, można się w tym nawet dopatrywać logiki. On nie kwestionuje sensu zajmowania się przez inwalidów pokonywaniem własnych ułomności. Kwestionuje sens ich sportowych zawodów jako widowiska. Czy należy takie widowisko finansować? Czy należy je transmitować w telewizjach. Rzecz warta jest przynajmniej namysłu.

Niestety jak w wielu innych przypadkach Korwin-Mikke pogrąża swoje racje okrutnym, pozbawionym elementarnej wrażliwości językiem. Wymienianie inwalidów jednym tchem ze zboczeńcami i idiotami to nie tylko wyraz kompletnej niewrażliwości na ich potrzeby, na ich wysiłek. To po prostu niepotrzebne obrażanie tych, wobec których powinno się okazywać szczególną delikatność. Nie z powodu nakazów politycznej poprawności, jak próbuje się nas przekonać. Po prostu dlatego, że taką delikatność będzie okazywał każdy przyzwoity człowiek. Ale dla kogoś wyzbytego empatii to puste słowo.

Co z tym z kolei robi Tomasz Lis i inni poprawni politycznie dziennikarze? Organizuje nagonkę, polegającą na zakrzykiwaniu antypatycznego skądinąd Korwina, przeciwstawianiu jego wielosłowiu drażniących homilii wspieranych takimi formułkami jak „faszyzm”. Ponieważ tą samą metodę stosuje się wobec wielu innych postaci i poglądów, często całkiem na wyrost, sporo kontestatorów obecnej rzeczywistości bierze Korwina za kolejną ofiarę. I zachowanie, które powinno brzydzić, staje się nagle przejawem cywilnej odwagi, nonkonformizmu.

Na takich starciach zyskuje i Lis, i – w ograniczonych rozmiarach swojej niszy – sam Korwin-Mikke. Traci tylko naturalny ład moralny, który powinien się opierać na zwykłej ludzkiej dobroci, współczuciu, empatii właśnie.

Łukasz Adamski ma rację: określający się mianem „konserwatywnego liberała” Korwin jest darwinistą, z najszerzej rozumianą cywilizacją chrześcijańską nie ma nic wspólnego. Ale przecież z kolei optowanie za ludzką empatią Lisa, znanego z brutalności – publicznej wobec grup, którymi gardzi, a prywatnej choćby wobec swoich podwładnych czy ludzi skrzywdzonych przez „Newsweeka”– to pożałowania godne widowisko. Nawet jeśli Lis posadzi naprzeciw Korwina nie trójkę, a dwudziestkę niepełnosprawnych, sam nie stanie się wrażliwszy. Panowie mogliby sobie podać ręce, tyle że każdy z nich gra inna rolę.

Dobrą pointą tego widowiska była druga część programu Tomasza Lisa. Zaprosił do niej Stefana Niesiołowskiego. Ten jest zaś podobny do Korwina: to typ komentatora rzeczywistości, którego z łatwością moglibyśmy sobie wyobrazić, jak obrywa muszkom skrzydełka. Ma w sobie niewrażliwość okrutnego dziecka. Tyle że on uderza w tych, w których uderzać wolno – poprawność polityczna pozwala, czasem nawet do tego zachęca. W sumie jest to więc świat barbarzyńców. Świat w którym nie liczy się ani dobre wychowanie, ani przyzwoitość.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych