Jacek Karnowski: to już IV edycja festiwalu. Nie sposób nie zacząć od słów uznania - nie było nic poza wolą działania, a jest miejsce coraz ważniejsze na mapie polskiej kultury, polskiej historii. Czuje Pan satysfakcję?
Arkadiusz Gołębiewski: reżyser, wydawca, pomysłodawca i dyrektor IV festiwalu filmów dokumentalnych „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” - Gdynia, 13-15 września 2012 r.: Festiwal zrodził się trochę z bezradności środowiska filmowego. Na mapie polskich festiwali brakowało miejsca, gdzie szerzej prezentowane byłyby filmy odnoszące się do polskiej historii najnowszej. A tych filmów powstało po 1989 roku naprawdę wiele, więc warto by było, aby te obrazy żyły. Przez lata głównym producentem takich filmów była TVP, ale to już się zmieniło. Obecnie produkcją zajmują się zarówno stacje komercyjne, instytucje państwowe, stowarzyszenia czy zupełnie niezależni twórcy. Niestety wiedza o większości produkcji jest rozproszona i ograniczona, dlatego chciałem stworzyć takie miejsce, gdzie można się policzyć i zobaczyć ciekawe produkcje, które coraz rzadziej możemy już oglądać w telewizji.
Brakowało mi też miejsca, gdzie będzie toczyła się debata filmowców z historykami, świadkami historii, publicystami, aby polską historię najnowszą opowiadać atrakcyjnie. Odnosi się to zarówno do filmów, jak i innych form działań naukowych i kulturalnych.
Program tegorocznej edycji festiwalu jest bardzo atrakcyjny, bogaty w pokazy filmowe i imprezy towarzyszące. Chcemy, aby każdy widz, ten starszy i ten młody, znalazł powód, dla którego odwiedzi Teatr Miejski i „dotknie” tej historii. W tym roku udało nam się zaprosić, oprócz interesujących filmów, które walczyć będą o Złoty Opornik, również wielu ciekawych prelegentów, zarówno z Polski, jak i zagranicy. Uczestnikami będą też młodzi twórcy z całej Polski, jak również wiekowi świadkowie historii, jak np. Józef Bandzo, żołnierz III i V Brygady Wileńskiej czy córka rotmistrza Pileckiego, pani Zofia Pilecka – Optułowicz. Do tego wszystkiego koncert i spektakl teatralny. Niewątpliwie wiatr od morza sprzyja tej inicjatywie, więc mogę mówić o satysfakcji.
Rozmach festiwalu, jego profesjonalizm, wskazują, że mimo wszystko we współczesnej Polsce nie brakuje ludzi chętnych do pomocy w upamiętnianiu Niepokornych, Niezłomnych i Wyklętych.
Obserwujemy taki paradoks, im bardziej instytucje państwowe marginalizują tematykę historyczną w szkołach, instytucjach państwowych rozdzielających środki na projekty edukacyjne, tym bardziej rośnie zapotrzebowanie społeczne na tę tematykę.
W całej Polsce dynamicznie rozwija się ruch rekonstrukcji historycznych. Odbywają się rajdy szlakami bohaterów narodowych, 1 marca w całym kraju świętowany jest Dzień Żołnierzy Wyklętych. To wszystko pokazuje, że młodych ludzi „historia kręci” i inspiruje do działania. Dzięki takim inicjatywom tysiące Polaków zaczyna przypominać sobie historię swoich bliskich czy też doświadczenia różnych grup społecznych w walce z komunistycznym zniewoleniem.
Polacy się budzą. Świadomość potrzeby odkłamywania historii, przywoływania tych najbardziej zapomnianych i wykluczonych przez dziesięciolecia, stale rośnie. Mimo to, wciąż, temat żołnierzy wyklętych w środowisku dziennikarzy, publicystów czy filmowców jest zaskakująco mało znany. Ale na szczęście wszyscy szybko nadrabiamy te zaległości i co najważniejsze, potrzeba szukania prawdy żyje. Ten proces nakręca się sam.
Im szerzej będziemy o tym dyskutować, tym łatwiej nam filmowcom będzie robić filmy. I to nie ze względów produkcyjnych, ale dlatego, że przestaniemy być często tymi pierwszymi, którzy dotykają tych ciągle zapomnianych tematów społecznych.
Tak jak okres Solidarności i opozycji lat 70. jest filmowo względnie dobrze opisany, tak tematyka podziemia niepodległościowego po 1944 roku dopiero czeka na uczciwy opis. Głośne przywoływanie bohaterów, którzy zginęli z rąk UB czy NKWD ciągle naznaczone jest ryzykiem, że można podpaść lokalnym władzom, co równa się np. wykluczeniem z rozdzielnika funduszy operacyjnych, a czasem i utratą pracy.
Ja mam to szczęście, że na swojej drodze zawodowej z reguły spotykam odważnych ludzi, którzy ze swojej pasji, misji nie robią szumu, a są konsekwentni w działaniu. Myślę tu o Grzegorzu Wąsowskim z Fundacji Pamiętamy, która pomnikami ( już 23) upamiętnia miejsca poległych i pomordowanych dzielnych żołnierzy podziemia niepodległościowego drugiej konspiracji, czy też o Janie Białostockim, który pod koniec lat 90. z własnych środków zaczął finansować nagrania podkomendnych jego dziadka, pułkownika Ignacego Oziewicza. Zgromadził ponad pół tysiąca godzin nagrań świadectw żołnierzy NSZ! Większość z tych osób już nie żyje, ale dzięki postawie Janka ocalały ich relacje. Obecnie Janek jest arcyważnym wsparciem naszego festiwalu, bo jako Gdynianin sprawił, że festiwal „przeniósł się” do Gdyni. Teraz Janek na miejscu dba, aby to było tak profesjonalne przedsięwzięcie, jak to tylko możliwe. W ten opis niezależnych postaw niewątpliwie wpisuje się gospodarz Gdyni, Pan Prezydent Wojciech Szczurek, który z otwartością przyjął festiwal i jest znaczącym Mecenasem tej imprezy. Takich osób, które wspierają Festiwal i razem ze mną przygotowują całość, jest wiele, i za to im dziękuję.
Hasłem przewodnim festiwalu są żołnierze wyklęci, ze środowisk pielęgnujących ich pamięć Pan wyrasta, ale widać też, że festiwal zmierza w kierunku ogarnięcia całej tematyki dotyczącej oporu społecznego. To świadomy zamysł?
Festiwal ciągle się rozwija. Przed laty myślałem, aby zrobić festiwal poświęcony tylko tematyce żołnierzy wyklętych, ale szybko zrewidowałem ten pomysł, bo po co aż tak się ograniczać? Przecież w późniejszych latach również byli niepokorni, niezłomni i wyklęci. Oni również są często zapominani, a co gorsze, często sami zapominają o tym, co ich porwało do działań w latach 70. czy 80.
Podczas dotychczasowych edycji pokazy filmowe robiliśmy w dwóch blokach. Żołnierze Wyklęci oraz szeroko rozumiana opozycja lat 70. i 80. Zawsze były panele dyskusyjne, koncerty i spektakle teatralne. Z każdą kolejną edycją zwiększał się udział młodzieży, aby w końcu w tym roku, oprócz pokazów konkursowych filmów młodych twórców, zrobić dla nich warsztaty. W podobny sposób chcemy premiować postawy innych inicjatyw społecznych odnoszących się do oporu społecznego. Dlatego zaprosiliśmy grupy rekonstruktorów, wydawców książek czy też liderów stowarzyszeń zajmujących się tym tematem. Z perspektywy pięciu lat wiem, że nadanie festiwalowi szerszego wymiaru niż tylko pokazy filmowe ma sens. Ta oddolna inicjatywa nabiera rozmachu i staję się dużą przestrzenią wymiany doświadczeń i myśli.
Wracając do Wyklętych. Często nie mają grobów, nie wiadomo, jak zginęli. Historycy, ludzie z Fundacji Pamiętamy, rekonstruują zdarzenia jak archeologowie. Paradoksalnie, ten fakt, że nie mają "normalnych" grobów i życiorysów sprawia, że sztuka filmowa jest w tym wypadku czymś więcej niż zwykle - jest przywracaniem tych ludzi do życia, jest oddawaniem im imion i nazwisk.
Okres okupacji a potem zmaganie się z komunistami to kopalnia tematów, nie tylko z punktu widzenia historycznego, ale społecznego. W ciągu blisko 15 lat z kamerą odwiedziłem dziesiątki rodzin w Polsce, których historie mogłyby stanowić podstawę scenariuszy dużych produkcji hollywoodzkich. Niestety, historie te nie zostały w większości spisane, a co dopiero mówić o zarejestrowaniu ich kamerą. Ostatni świadkowie historii odchodzą. Tracimy to bezpowrotnie.
Dlatego tak ważne jest, aby o tych zapomnianych „Kowalskich”, którzy ginęli podczas okupacji za ratowanie sąsiadów Żydów, czy tych setek tysięcy pomordowanych polskich bohaterów przez reżim komunistyczny filmowo przypominać. Dzięki relacjom, wspomnieniom, rekonstrukcji wydarzeń, przywracamy tych ludzi do życia. Kamera czy też emocje wywołane pokazami filmu odblokowują u wielu osób przez dziesięciolecia skrywane emocje i traumy.
Rodziny, które straciły bliskich, a groby ich ojców nie zostały ciągle odnalezione nie miały szansy godnie przeżyć żałoby, nie mogły opłakać bliskich, a po blisko 70 latach nie mają szansy zapalić świeczki na grobie.
Jak wielka to jest trauma widzę po bohaterach swoich filmów czy też obserwując niedawno wspaniałą pracę zespołu przeprowadzającego ekshumacje w kwaterze „Ł” na Powązkach. Cmentarz odwiedziło ponad 100 potomków pomordowanych na Rakowieckiej. Przyszli także po to, by oddać do badania swój materiał genetyczny. Wszyscy wierzą, że znajdą swoich ojców.
My możemy filmem przywrócić nie tylko pamięć o ich bliskich, ale również godność, która została odebrana i do dnia dzisiejszego żyją z piętnem bycia dzieckiem bandyty.
Jako stały już gość festiwali muszę stwierdzić, że atmosfera jest niepowatarzalna, bardzo "polska". Czy to tylko moje odczucie, że ten festiwal przyciąga jak magnes, że ładuje akumulatory?
Zarówno autorzy filmów, uczestnicy paneli czy artyści w swojej twórczości muzycznej i teatralnej to osoby, które kochają Polskę. Nie sposób zmagać się na scenie z utworami pisanymi przez pomordowanych na Rakowieckiej czy z obrazem, gdzie ból czuć z daleka, nie mając świadomości, o czym śpiewają.
Podobnie jest z rekonstruktorami, którzy swój wolny czas spędzają na poznawaniu historii swoich idoli, szykując militaria, kostiumy. To mogą robić tylko pasjonaci. I dla takich pozytywnie zakręconych polską historią osób ten festiwal jest.
Osoby i historie, które przywołujemy, wbrew pozorom w większości niosą bardzo pozytywny ładunek. Opowiadamy o pięknych postawach ludzi kochających życie. Żyli oni wspaniałymi ideałami i to na ekranie czy scenie doskonale wybrzmiewa. Byli niepokorni, niezłomni oraz często wyklęci, a dzisiaj ich postawy nas inspirują. I ten duch niewątpliwie udziela się wszystkim, którzy przyjeżdżają na ten festiwal.
Dziękuję za rozmowę. Cieszę się, ze tam będę.
CZYTAJ TAKŻE: "Sny stracone, sny odzyskane". Poproszę o 30 minut uwagi - naprawdę warto
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/139784-nasz-wywiad-arkadiusz-golebiewski-dyrektor-iv-festiwalu-filmow-dokumentalnych-niepokorni-niezlomni-wykleci-gdynia-13-15-wrzesnia