Krzysztof Wyszkowski wzywa ministra sprawiedliwości: skoro wysłał do gdańskiego sądu kontrolerów ws. Amber Gold, niech wyśle i w mojej sprawie

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Co słychać w sprawie Pańskiej, heroicznej batalii o prawdę z Lechem Wałęsą?

Krzysztof Wyszkowski - współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych, działacz opozycji, dziennikarz, publicysta: Mamy teraz trochę wymuszoną rejteradę Wałęsy, wycofanie kolejnego pozwu, za kolejną wypowiedź, w przeddzień zarządzonego przez sąd przesłuchania świadków. Każdy kto zna listę świadków wie, że byłaby to, dzień po dniu, rozprawa po rozprawie, miażdżąca dla Lecha Wałęsy sekwencja. Wałęsie, nawet dysponującego tak życzliwymi mediami, trudno byłoby zagłuszyć te słowa, które by padły.

Wałęsa nie będzie więc domagał się przeprosin za słowa: "Lech Wałęsa był agentem, brał za to duże wynagrodzenie, robił to ochoczo, współpracował całą gębą". Obawiał się, że tym razem tama puści?

Tak. Ponieważ zarówno na poziomie naukowym, na poziomie dowodów, i to IPN-owskich, z pieczątką, ale i na poziomie zeznań świadków, pokrzywdzonych, również funkcjonariuszy dawnej SB, którzy mieli jego teczkę w rękach, sprawa jest jednoznaczna. Wałęsa uznał, że tym razem to jest niemożliwe do zmanipulowania i się wycofał z procesu.

Z tego jednego procesu, dotyczącego pana kolejnej wypowiedzi?

Tak. I sytuacja jest teraz jeszcze bardziej skomplikowana, ponieważ 25 września odbędzie się przed Sądem Apelacyjnym w Gdańsku rozprawa, podczas której sąd będzie się zastanawiał nad moim wnioskiem o wznowienie tego już zakończonego procesu, w rezultacie którego mam przepraszać Lecha Wałęsę.

Chodzi o owe kosztowne przeprosiny, na antenie największych stacji telewizyjnych?

Tak. Ale pamiętajmy, że na podstawie olbrzymiej ilości dowodów przedstawionych dowodów i zeznań  świadków, sąd pierwszej instancji uznał, że miałem prawo stwierdzić, że był Tajnym Współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, i oddalił wniosek Wałęsy. Było to moje pełne zwycięstwo, na podstawie przeprowadzonego postępowania dowodowego. Sprawa na wniosek Wałęsy poszła do Sądu Apelacyjnego. A Sąd Apelacyjny, bez przeprowadzenia jakiegokolwiek postępowania, na zasadzie czysto uznaniowej, wyłącznie deklaratywnej, zmienił wyrok, orzekając, że dowodów na współpracę Wałęsy nie było i nie ma. Tu przychodzi na myśl działanie Sądu Apelacyjnego, który kontrolował działania prokuratury i podległych mu sądów w sprawie Amber Gold. Tam też tak to wyglądało: fakty jedno, a sądy drugie. I skoro jest tak, że minister sprawiedliwości wysłał do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, tego konkretnie, który zajmował się sprawą Amber Gold, a teraz będzie zajmował się moją sprawą z Wałęsą, lustratorów, którzy mają sprawdzić tamte postępowania, bardzo bym się cieszył, gdyby wysłał również lustratorów, którzy sprawdzą to wyrokowanie w mojej sprawie. Jeżeli minister sprawiedliwości jest tak dzielny, że nie boi się tych, którzy stoją za Marcinem P., to może nie będzie się też bał tych, którzy stoją za wyrokami skazującymi mnie bez procesu w sprawie Wałęsy. Będzie to godzina prawdy gdańskiego sądownictwa. Apeluję więc do ministra o kontrolę analogiczną z tą w sprawie Amber Gold.

CZYTAJ TAKŻE: Będzie kontrola działalności nadzorczej prezesa sądu w Gdańsku

 

Pan - mimo tylu kłopotów - jest zdeterminowany, by walczyć do końca?

Ja nie ustąpię. Uważam sprawę za udowodnioną i dalsze utrzymywanie zmowy kłamstwa w tej sprawie uważam za milczące dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Jak wygląda sprawa egzekucji kosztów owych przeprosin z tego głównego procesu? Komornicy pukają do pana?

Sprawa okazała się jeszcze bardziej skomplikowana niż można to było sobie wyobrazić. Sąd Apelacyjny nakazał mi przeprosiny, formułując warunki przeprosin w taki sposób, w jaki życzył sobie tego Lech Wałęsa. A Wałęsa zażądał, żeby to było w tych samych programach, w których zaprezentowano moją wypowiedź, która była zresztą odpowiedzią na pytanie dziennikarza. Okazuje się jednak, że audycje informacyjne - a o nie chodzi - nie przyjmują materiałów zewnętrznych. Moje przeprosiny, które musiałyby się ukazać w formie płatnego ogłoszenia, nie mogą więc zostać zamieszczone w programach informacyjnych, ponieważ naruszyłoby to formułę owych programów. Stacje takich ogłoszeń nie przyjmują. Przeprosiny mogłyby więc zostać wyemitowane tylko przed lub po audycji - ale to z kolei byłoby niezgodne z wyrokiem! Wyrok musi być literalnie, jak się okazuje. Są już analizy komorników, którzy uznają, że nawet jeżeli z elementów wyroku jest niemożliwy do realizacji, a tak jest na pewno w przypadku nakazu przeproszenia w trakcie konkretnych programów informacyjnych, również z tego względu, że np. programu "Panorama" o 17-ej już nie ma w ramówce, więc całego wyroku nie można wykonać. On musi wrócić z powrotem do rozpoznania przez sąd, który wyrok wydał. A więc przez Sąd Apelacyjny, który z kolei 25-go września ma orzec, czy wznowić proces. Trudno się spodziewać, że sąd, który wznowi proces, a powinien, bo są nowe dowody, to utrzyma z kolei wyrok, który nakazuje mi przeprosiny. Doszliśmy tutaj, z winy samego systemu sądownictwa do takiego zapętlenia, że uratować może nas tylko prawda. Nic poza prawdą.

CZYTAJ TAKŻE: Wyszkowski straci cały majątek przez Wałęsę? Legendzie WZZ i "Solidarności" grozi licytacja

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych