"Nowy PiS musi trwać dłużej niż dwa, trzy miesiące. W innym przypadku, propozycje, nawet najciekawsze na nic się nie zdadzą"

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Nowy PiS, przedstawiający na spokojnie interesujące propozycje, musiałby trwać dłużej niż dwa, trzy miesiące. W przeciwnym wypadku cały wysiłek nic nie jest wart - pisze Łukasz Warzecha w "Rzeczpospolitej".

Warzecha zauważa, że tym razem nikt ze strony partii rządzącej poważnie nie skrytykował planów.

Faktycznie, jeszcze kilkanaście miesięcy temu byłaby to okazja do trwających tydzień ataków na lidera opozycji, choćby nawet przedstawił najbardziej merytoryczne plany. Dziś, w obliczu nadciągających coraz nieuchronniej lat suchych, jest to trudniejsze

- pisze Warzecha. Według niego, Kaczyński musi uwiarygodnić siebie, jako polityka stabilnego i przed wszystkim wytrwać w swoich zamiarach.

Takich prób mieliśmy w ostatnich latach wiele, z czego najbardziej znacząca była ta podjęta przez Kaczyńskiego jako kandydata na prezydenta. Została szybko zarzucona po przegranych wyborach, dostarczając argumentu tym, którzy każdy kolejny podobny manewr chcą kwitować jako próbę oszukania ludzi przez prezesa. I tym razem ta narracja z pewnością się pojawi

- dodaje publicysta. Kolejne pytanie, które stawia Warzecha brzmi: do kogo ten nowy wizerunek PiS-u jest skierowany.

Wśród twardych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości od dawna obowiązywało myślenie w stylu okopów Świętej Trójcy: lemingami nie warto się zajmować, będzie drugi Budapeszt, jak portfele schudną, to tamci sami do nas przyjdą, a moralna wyższość liczy się bardziej niż wygrywanie wyborów. Ta grupa pozostanie jednak przy PiS bez względu na to, czy leitmotivem partii będzie Smoleńsk, czy interesujące propozycje gospodarcze

- pisze Łukasz Warzecha.

źródło: rp.pl/Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych