"Czas Honoru" jako jeden z nielicznych przykładów misji TVP. Im gorzej jest ona realizowana, tym mocniej należy zwracać uwagę na pozytywne projekty

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. materiały prasowe TVP
Fot. materiały prasowe TVP

Wiele można narzekać na to, w jak ułomny sposób realizuje legendarną już misję Telewizja Polska. Tańce na lodzie czy show, w którym jednym z jurorów jest promujący satanizm (niechby nawet „jasełkowy”, jak mawia ks. Adam Boniecki) Nergal są tego doskonałym przykładem. Ale im więcej znajdujemy przykładów wydawania publicznych pieniędzy na tego typu widowiska, tym mocniej należy zwracać uwagę na pozytywne projekty. Takim projektem jest „Czas Honoru”, którego piąty sezon można oglądać od wczoraj na antenie telewizyjnej Dwójki. Co prawda widzowie, z powodu kłopotów finansowych TVP, nie zobaczą walki w powstaniu warszawskim, ale… nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Scenarzyści przenieśli bowiem bohaterów serialu w realia powojenne, gdy Polacy spod jednego totalitaryzmu trafili wprost pod walec drugiego.

Dzięki temu widzowie będą mieli szansę zapoznania się z tym, jak pokój w powojennej rzeczywistości zaprowadzał Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i sowieccy towarzysze, jak z bohaterów wojny z Niemcami robiono faszystów i bandytów z lasu, jak wreszcie wyglądało życie i, bardzo często, śmierć żołnierzy wyklętych. Oczywiście nie jest to pełen obraz tego, jak tematykę historyczną (zwłaszcza tę związaną z okresem powojennym) traktuje się w TVP. Kontrargumenty w postaci kłód rzucanych przy realizacji filmu „Historia Roja” nasuwają się same, a pojedyncze seanse Teatru Telewizji kręcone w ramach „Sceny Faktu” dawno zostały zakopane w telewizyjnych archiwach i w zasadzie tylko dzięki Internetowi można je dzisiaj obejrzeć.

Jakkolwiek patrzeć na tę sprawę, nie można nie odnotować sukcesu (także finansowego), jaki osiągnął „Czas Honoru”. Może także ze względu na spłycenie przekazu do wersji popkulturowej, co zarzucają serialowi krytycy, ale serial ten jest dobitnym przykładem, że o historii Polski można opowiadać ciekawie i nie wypierać się argumentem o nierentowności projektu. Dotarcie do ludzi, zwłaszcza tych młodych, z przekazem historycznym jest trudne, co tak mocno pokazują debaty o kształt nauki historii w szkołach. Jeszcze cięższym zadaniem jest połączenie tego z finansowym zyskiem. Tym bardziej trzeba się cieszyć, że „Czasowi Honoru” się udało i nadal udaje.

To zresztą może być ciekawy przyczynek do dyskusji o tym, jak finansować Telewizję Publiczną. Może zamiast przeznaczać w okresie kryzysu ogromnych sum pieniędzy na gwiazdorskie kontrakty uodpornionych na niezależność dziennikarzy, pozwolić płacącym abonament widzom wybrać, na co chcieliby przeznaczyć swoje pieniądze. „Czas Honoru” czy coraz większe kwoty zbierane na dokończenie "Historii Roja" pokazują, że efekty takiej operacji mogłyby okazać się zadziwiające.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych