Dwaj byli oficerowie SB, Tomasz Turowski i Marian Kotarski to dwie gwiazdy komunistycznej bezpieki. Po ponad 20 latach od odzyskania wolności udało się zdemaskować ich prawdziwe oblicze dzięki archiwum IPN.
Szpieg i „wydawca”
Pierwszy, w latach 70. i na początku 80. działał jako klasyczny szpieg w Watykanie pod przykrywką zakonnika w zgromadzeniu Jezuitów. W wolnej Polsce w roku 2010 znalazł się w Moskwie jako ambasador tytularny. W tej roli przygotowywał wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku.
Marian Kotarski przez 20 lat używał fałszywego nazwiska nadanego mu dla celów konspiracyjnych przez bezpiekę. Pod tym nazwiskiem wkradł się do podziemia „solidarnościowego” w Warszawie, a później za inspiracją swych mocodawców uruchomił podziemne wydawnictwo „Rytm”.
W wolnej Polsce nadal uchodził za szanowanego wydawcę, który przedłużył działalność wydawniczą. Dopiero przed kilkoma miesiącami, Włodzimierz Domagalski, dziennikarz związany dawniej z „Solidarnością Walczącą” , w dokumentacji po SB odkrył ciemną przeszłość Kotarskiego, ukrywającego do dziś swoje prawdziwe nazwisko Marian Pękalski.
Sparaliżować IPN
Po takich przykrych doświadczeniach, obecny rząd zadbał o to, by więcej nie dopuścić do podobnych odkryć. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem obecnej ekipy rządzącej, na wiele lat zostaną pogrzebane wszelkie szanse na publiczne ujawnienie kolejnych osób, zajmujących obecnie ważne stanowiska lub pełniące istotne role społeczne, które w przeszłości były związane z tajnymi służbami PRL.
A być może szanse takie zostaną stracone na zawsze, gdy np. Sejm uchwali odpowiednią ustawę, zamykającą drogę do lustracji na wieczne czasy. To tylko pozornie wydaje się niemożliwe. Tak jak niemożliwe wydawało się, że rządząca partia, w której wielu liderów ma „solidarnościowe” korzenie, doprowadzi z pełną premedytacją do paraliżu IPN na kilka najbliższych lat.
Wierzymy cwaniakom i politykom
Polacy są, niestety, narodem naiwnym. Ufamy najróżniejszym hochsztaplerom, obiecującym szybkie wzbogacenie się. Wiara w ich cudotwórcza moc jest tak silna, że ludzie skądinąd rozsądni, oddają nieraz w ich ręce dorobek całego życia. Wierzymy także deklaracjom polityków – szczególnie tym składanym w czasie kampanii wyborczych – którzy obiecują służyć obywatelom, poświęcać swoje talenty, wiedzę i pracę dla dobra kraju.
I choć jedni i drudzy nigdy tych obietnic nie dotrzymują, szybko o tym zapominamy. Po jakimś czasie znowu jesteśmy gotowi powierzać nasze pieniądze oszustom finansowym, głosować na tę samą partię, która zapewnia, że już tym razem zbuduje nową Polskę, bogatą, silną, sprawiedliwą, w której wszyscy będą równi wobec prawa.
Naiwność Rady IPN
Jak można mieć pretensje do przeciętnego obywatela, które popełnia te same błędy, jeśli naiwności nie brakuje wśród elity społecznej kraju. Oto członkowie Rady IPN zwracają się z apelem do premiera Donalda Tuska o wyjaśnienie zaniedbań, jakich dopuścili się urzędnicy, które doprowadziły do pozbawienia IPN obecnej siedziby.
Rada Instytutu to grono wybitnych profesorów, jak jeden mąż historyków. Oglądających dzisiejszych rządców państwa z perspektywy znajomości wielowiekowych doświadczeń. Orientujących się w zagmatwanych mechanizmach funkcjonowania władzy, której IPN nie od dziś stał kością w gardle Platformy, jako rodzaj twierdzy, stanowiącej poważną przeszkodę w realizacji strategicznego planu politycznego, jakim jest wchłonięcie nowoczesnej, zreformowanej o proeuropejskich aspiracjach postkomunistycznej lewicy. Dariusz Rosati jest tych zamierzeń najbardziej znamiennym dowodem.
Nie jest tajemnicą, że do dziś niektóre ważne dla funkcjonowania państwa instytucje nasycone są w dużym stopniu ludźmi związanymi z SB bądź z tajnymi wojskowymi służbami, w tym też takimi, którzy byli szkoleni w moskiewskiej szkole KGB.
Mój wykaz
Proponuję zakończyć ten felieton wspólną zabawą z czytelnikami. Najpierw ja spróbuję stworzyć wykaz potencjalnych osób, których szczerze ucieszyła wiadomość o sprzedaży budynku IPN w Warszawie. Na początek kilka ministerstw. Kilkadziesiąt lub kilkanaście osób rozlokowanych w MSZ, MSW, Obrony Narodowej, Finansów, Edukacji.
Dodałbym do tego środowisko sędziów, prokuratorów, adwokatów, nauczycieli akademickich, szczególnie na uczelniach humanistycznych i uniwersytetach. No i wiele postaci w tak zwanych środowiskach twórczych.
Prywatna lista Czytelników
A teraz już rola pań i panów w rozwinięciu i ewentualnym uszczegółowieniu. Po zapoznaniu się z moim wykazem, z cała pewnością niekompletnym, winniście państwo uzupełnić go o własną listę, stworzoną na podstawie doświadczenia, własnej znajomości nie tylko rzeczy, ale też osób. Można w duecie – będzie bardziej twórczo.
Proszę pamiętać, że ta dodatkowa lista ma pozostać w państwa głowach. Szczególnie wtedy, gdyby mogła wskazywać na konkretne osoby. Nie wolno więc państwu powiedzieć głośno np.:
Ucieszył się szewc z ulicy Bartyckiej spod siódemki, który zimą 84 roku przed Sylwestrem naprawiał mi fleki w brązowych pantoflach.
Bo jest pewne, że gdy tylko taka wiadomość do niego dotrze wytoczy proces o zniesławienie. A jeśli nawet już nie żyje („Niech mu ziemia lekką będzie”), to jego dzieci staną w obronie dobrego imienia tatusia.
O ile to możliwe, proszę zachować odpowiednią porcję obiektywizmu. Nie kierować się uczuciami niechęci dotąd nieujawnionej przeciwko osobie, której się nie znosi. Na kształt listy nie powinny też wpływać dawne urazy, np. z powodu odrzuconej, gorącej miłości lub przegraniu wyścigu na 60 metrów w hali podczas szkolnej olimpiady.
Należy jedynie kierować się chłodnym spojrzeniem. Czyli brać przykład ze mnie.
Jerzy Jachowicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/139370-tworcza-psychozabawa-o-tajnych-zwiazkach-z-sb-kogo-ucieszyla-wiadomosc-o-sprzedazy-budynku-ipn-w-warszawie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.