Jarosław Kaczyński: Donald Tusk wiarygodność stracił całkowicie. To, co powie, nie ma w ogóle znaczenia

fot. PAP/Leszek Szymański
fot. PAP/Leszek Szymański

Jarosław Kaczyński po raz pierwszy od dłuższego czasu szeroko zabiera głos. W wywiadzie dla "Naszego Dziennika" tłumaczy dlaczego milczał, gdy wybuchła afera Amber Gold.

Abstrahując od pewnych życiowych kłopotów, uznałem, że lepiej nie dawać Tuskowi okazji do ogłoszenia wojny z Prawem i Sprawiedliwością, tak jak zrobił to w czasie afery hazardowej. Wtedy określenia "wojna" użył wprost. To mechanizm, który konsoliduje jego zaplecze

- mówi lider PiS.

Według Jarosława Kaczyńskiego, wydarzenia w Polsce z ostatnich tygodni są wykładnikiem tego, co działo się w Polsce w ciągu ostatnich pięciu lat, ale i wcześniej.

Krytyka rządów PiS była przede wszystkim krytyką naszych przedsięwzięć związanych z przywracaniem uczciwości w życiu publicznym i gospodarczym, w tym walki z korupcją. To te działania były atakowane. Jeszcze przed jesiennymi wyborami z 2005 roku, a więc już 19 czerwca Donald Tusk zaatakował nas w swoim przemówieniu, mówiąc, że nie chce żyć w "państwie podejrzeń"

- przypomina w "ND" Jarosław Kaczyński.

I dodaje:

Jeżeli dzisiaj w Polsce możliwe było oszustwo, jakiego dokonano przy pomocy spółki Amber Gold, choć nie wiemy, kto i co za nią stało, to z całą pewnością to, co się działo w ciągu ostatnich 5 lat, stworzyło znakomitą atmosferę do tego rodzaju przedsięwzięć. (...) Walkę z korupcją uznano za nadużycie, a jeśli w ogóle ktoś coś wykrył, ujawnił - to okazywał się kozłem ofiarnym. Tak się stało z Mariuszem Kamińskim. Próbowano utrwalić przekonanie, że afery widzi tylko złe PiS, ale tak naprawdę wszystko jest w porządku. To, co działo się wokół afery hazardowej oraz innych skandali, tylko tę tezę potwierdzało.


Lider PiS podkreśla konieczność wnikliwego wyjaśnienia dlaczego wielokrotnie skazany Marcin P. swobodnie prowadził interesy.

Na pewno w strukturze życia społecznego, publicznego stworzono znakomitą atmosferę, by umożliwić takie działania. Wydaje się jednak, że musiało za tym stać coś bardziej konkretnego. To nie jest tak, że każdy może sobie pozwolić na zorganizowanie tego rodzaju przedsięwzięcia, mając na karku kilka wyroków za przestępstwa gospodarcze i oszustwa

- zaznacza Jarosław Kaczyński.

Zdaniem prezesa PiS, szeroka akcja reklamowa oraz sumy wydawane lekką ręką na sponsoring mogą świadczyć, że pieniądze jakimi dysponowała Amber Gold mogły pochodzić nie tylko z depozytów osób, które są dziś ofiarami oszustwa. Tym bardziej należałoby powołać w sprawie afery Amber Gold komisję śledczą. Ale na to nie ma zgody koalicji. Kto więc ma klucze do rozwiązania sprawy?

Klucz ma niewątpliwie Platforma. Niepowołanie komisji śledczej to przyznanie się do winy. Poza tym jest doświadczenie komisji rywinowskiej. Proszę pamiętać, że w pierwszych tygodniach działała ona tak, jak się można było tego spodziewać

- odpowiada Jarosław Kaczyński.

Podkreśla rolę mediów, które powinny ujawniać niewygodne dla rządzących fakty.

Dlaczego prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, znacząca postać w Platformie Obywatelskiej, w tak daleko idących słowach reklamował Marcina P.? Z drugiej strony okazuje się, że dla Donalda Tuska zła reputacja tego pana była powszechnie znana i wcale nie musiał na jego temat sięgać do informacji z ABW, by wyrobić sobie opinię

- zaznacza w "ND" Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS odnosi się też do zapowiedzi wygłoszenia przez Donalda Tuska kolejnego exposé.

Problem polega na tym, że można powiedzieć absolutnie wszystko, np. że Polska jest "Singapurem Europy", i z tego powodu Sejm się nie zawali. To kwestia wiarygodności. W moim przeświadczeniu Donald Tusk wiarygodność stracił całkowicie. To, co powie, nie ma w ogóle znaczenia. No, chyba że oświadczy, że podaje się do dymisji

- mówi Jarosław Kaczyński.

Na dymisję Donalda Tuska jednak się nie zanosi, choć - jak zauważa lider PiS - premier już dawno powinien to zrobić.

JKUB/"ND"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych