Paweł Burdzy z Tampy: Mowę Romneya nazwałbym typowym przemówieniem biznesmena

Żarliwym apelem o pomoc w odbudowaniu „przyszłości Ameryki” zakończył swoje przemówienie Mitt Romney, oficjalny już kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta USA.

Jeśli zostanę prezydentem, będę pracował z całych sił nad przywróceniem Ameryce lepszej przyszłości. Ta lepsza przyszłość jest niedaleko. To nasze przeznaczenie. Zasługują na nią nasze dzieci, nasz naród jej się domaga , bez niej nie będzie ani wolności ani pokoju na świecie

– mówił w ostatnich słowach swego przemówienia kandydat.

Wcześniej krytykował dokonania Baracka Obamy, któremu – mimo że był z przeciwnej partii – „życzył powodzenia” dla dobra Ameryki. Prezydenta, który jak wcześniej Jimmy Carter, nie może odpowiedzieć twierdząco na pytanie Ronalda Reagana „czy żyje ci się lepiej niż cztery lata temu?”.

Wielu Amerykanów porzuciło tego prezydenta. Ale nawet nie pomyśleli się poddać. Aby porzucić jeden drugiego. A na pewno nie porzucić Ameryki. To czego potrzebuje dzisiaj nasz kraj, nie jest ani czymś skomplikowanym, ani czymś trudnym. Nie potrzeba powoływać specjalnej rządowej komisji aby powiedziała czego potrzebuje Ameryka. Ameryka potrzebuje miejsc pracy. Dużo miejsc pracy

– mówił Romney.  I przedstawił plan stworzenia 12 milionów miejsc pracy, opraty na pięciu punktach: niezależność energetyczna USA do 2020 r., odpowiednia edukacja (wolność wyboru dzięki voucherom), nowe porozumienia o wolnym handlu, zapowiedź zrównoważenia budżetu, mniejsze podatki dla małych i średnich przedsiębiorstw.

W przeciwieństwie do prezydenta Obamy, nie podniosę podatków klasie średniej

– powiedział Romney rzecz oczywistą dla każdego Republikanina.

Romney wielokrotnie dawał do zrozumienia, że rządy Obamy to głównie piękne słowa, nie mające pokrycia w rzeczywistości.

Obiecywał, że zacznie proces obniżania wody w oceanach, że uleczy ziemię. Ja obiecuję, że pomogę wam i waszym rodzinom

– powiedział kandydat. W przemówieniu znalazła się też krytyka polityki zagranicznej Obamy – za brak wsparcia przyjaciół i sojuszników (np. Izraela) oraz uleganie Rosji Putina.

Porzucił naszych przyjaciół w Polsce, rezygnując z zobowiązania do instalacji tarczy antyrakietowej. Ale jednocześnie chciał dać więcej elastyczności Putinowi. Otóż w mojej administracji, sojusznicy zobaczą więcej lojalności, a Putin mniej elastyczności a więcej stanowczości

– zdeklarował Romney, który jak widać trwa w mocnym przekonaniu, że obecnie to Rosja jest „geopolitycznym przeciwnikiem” USA.

Wcześniej do zgromadzonych w sali i przed telewizorami Amerykanów przemówił… Clint Eastwood. Dołączony do mówców jako niespodzianka wieczoru, 82-letni aktor dał improwizowane show. Słynny „Brudny Harry” mówił do pustego krzesła, które symbolizowało Amerykę. Całe wystąpienie było bardzo krytyczne wobec obecnego lokatora Białego Domu.

Szanowni państwo, to jest  n a s z  kraj. To my zatrudniamy polityków. Jesteście najlepsi na świecie, więc pamiętajcie: jeśli komuś nie wychodzi praca, trzeba dać mu odejść

– powiedział Eastwood ku aplauzowi zebranych.

Generalnie Romney wygłosił poprawne, choć nie rzucające na kolana przemówienie. Nie jest naturalnym mówcą – jak Chris Christie, Mark Rubio czy Paul Ryan – więc i aplauzu było mniej niż u wymienionych. Nazwałbym mowę typowym przemówieniem biznesmena, który nie lubi rzucać słów na wiatr, kiedy czeka na niego praca: naprawianie kulejącego przedsiębiorstwa o nazwie „Ameryka”. Nazwałbym mowę typowym przemówieniem biznesmena, który nie lubi rzucać słów na wiatr, kiedy czeka na niego praca: naprawianie kulejącego przedsiębiorstwa o nazwie „Ameryka”. Pytanie tylko czy Amerykanie „kupili” tę prezentację (z dużą ilością wątków autobiograficznych, też nowość). Cztery lata temu wybrali oratorski talent Obamy, czego dzisiaj wielu żałuje.