Co się kryje za PR-em Platformy? Bezstronni fachowcy znowu chcą uzdrawiać Polskę. Tym razem zamierzają leczyć SKOK-i

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Nie mamy chyba najmniejszych wątpliwości, że Platforma Obywatelska dąży niestrudzenie do uzdrowienia Polski - polskiego prawa, finansów, narodowej kultury i obyczajów. Nie ma tu miejsca na błędy. Działania muszą być jasne i precyzyjne. Partia Donalda Tuska korzysta więc w tym celu z najwyższych autorytetów, powierzając poprawę sytuacji społecznej ludziom zaufanym, sprawdzonym i doświadczonym. Takim, którzy bez ogródek powiedzą Polakom co mają wybrać, jak postąpić i gdzie znaleźć jedynie słusznej „Prawdy”.

Na pierwszy ogień poszedł swego czasu partyjny pupil i czasoumilacz Janusz Palikot ze swoją komisją Przyjazne Państwo. Skacząc po drukach ustaw i wymachując wibratorem Palikot zapowiadał uzdrowienie polskiego prawa. We wrześniu 2010 roku tygodnik "Polityka" podsumował działania komisji pisząc:

wygląda na to, że to biurokratyczne tryby zmełły komisję […] Głównie dlatego, że nawet jeśli walka z prawnymi absurdami nie miała tak naprawdę w rządzie priorytetu, to miała świetny PR.

Palikota w PO już nie ma, Przyjaznego Państwa także, ale zarówno biurokratyczna machina jak i świetny PR nadal działają skutecznie. Trudno się dziwić, skoro propagandowe działania wspierane są usilnie przez szereg mediów, w których reklamy chętnie emitują spółki Skarbu Państwa.

Działania wizerunkowe wyjątkowo skutecznie maskują wszelkie problemy. Donald Tusk, twardo wypowiadający wojnę kolejnym rodzącym się zagrożeniom, przedstawiany jest w mediach jako obrońca ładu i porządku. Niczym szeryf sprawiedliwości zestrzeliwuje problemy jeden po drugim, sprowadzając istotę rzeczy do absurdu albo przenosząc dyskusję na boczny tor. Afera hazardowa, zapisy ACTA przemycane między przepisami dotyczącymi rybołówstwa; spektakularny strzał w policzek podczas konferencji prasowej, poświęconej przeciekom ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej i zaniedbań prokuratury wojskowej; wreszcie sprawa Amber Gold i brak właściwej reakcji ze strony administracji państwowej. To wszystko i wiele więcej politykom (czy też PR-owcom) PO udaje się skutecznie rozmyć i doprowadzić do sytuacji, kiedy finału sprawy nie zna właściwie nikt, a wspierające Platformę media kierują uwagę społeczeństwa w zupełnie wydumaną i nieznaczącą przestrzeń.

Modelowym wręcz przykładem takiego działania jest w ostatnich tygodniach sytuacja SKOK-ów. Upadający Amber Gold stał się na krótką chwilę języczkiem u wagi. Języczkiem wyjątkowo niekorzystnym ze względu na to, iż piramida finansowa przez trzy lata powstawała pod nosem Komisji Nadzoru Finansowego i prokuratury. Co więcej, bezpośredni kontakt z jej twórcą, Marcinem P. miał syn Donalda Tuska. Po krótkiej, choć głośnej burzy w mediach, znalazł się jednak sposób na zmianę punktu ciężkości i skoncentrowanie uwagi na SKOK-ach. Robiono to na wiele różnych sposobów. A to poprzez przyklejanie tej spółdzielczej instytucji łaty parabanku, a to poprzez kąśliwe uwagi o potrzebie uskutecznienia nadzoru finansowego na drodze wdrożenia nowej ustawy o SKOK-ach przygotowanej w formie nowelizacji przez posłów PO. Przygotowania poprzedziły frontalny atak, który zapoczątkowała konferencja prasowa Jakuba Szulca i Dariusza Rosatiego.

I tym razem zastosowano znany Platformie scenariusz. Partia Donalda Tuska po raz kolejny wyznaczyła do zajęcia się sprawą Kas swoich fachowców. Fachowców nie byle jakich. Jeden zasiada obecnie w radzie nadzorczej banku Millenium, drugi był dyrektorem w banku BPH. Nie budząc cienia wątpliwości o stronniczość, panowie eksperci wystąpili przed kamerami i oświadczyli, że SKOK-i bezwzględnie należy objąć nadzorem, że tak będzie lepiej i że to właśnie jeden z nich – Jakub Szulc będzie tym, który SKOK-i uzdrowi. Do kompletu zabrakło tylko trzech groszy zastępcy przewodniczącego Sejmowej Komisji Finansów, posła Neumanna – byłego dyrektora banku Nordea. W ten sposób grono ekspertów finansowych Platformy, którzy zabierają w mediach głos w sprawie SKOK-ów, byłoby niemal kompletne.

Oczekiwanie, że którykolwiek z ekspertów powinien być reprezentantem spółdzielczości finansowej, czyli de facto konkurencji dla instytucji komercyjnych, w których platformerscy fachowcy pracowali lub pracują, byłoby pewnie uznane za pisowskie czepialstwo. Taki brak obiektywizmu ekspertów to przecież drobiazg, tworzenie ustawy dla konkurencyjnej firmy bez wątpienia nie jest szczególnym wyzwaniem. Niestety, podczas konferencji prasowej posłowie PO nie wspomnieli o zawartym w projekcie nowelizacji ustawy o SKOK-ach zapisie pozwalającym na przejęcie SKOK-u przez bank na podstawie decyzji KNF. Fakt iż członkowie SKOK wybrali właśnie spółdzielczą, a nie komercyjną formę oszczędzania najwyraźniej nie ma tu żadnego znaczenia. Cóż, widocznie ostrzeganie społeczeństwa przed powierzaniem oszczędności piramidom finansowym jest nieistotne, ale narzucenie im konieczności oszczędzania w banku ma znaczenie.

Do podobnego wniosku szybko doszła również część dziennikarzy, najwyraźniej zainspirowana wystąpieniem. Na łamach "Gazety Wyborczej: Dominika Wielowieyska opublikowała tekst „Senator, który powinien się odsunąć”. Zarzuca w nim Grzegorzowi Biereckiemu, iż

niemal cała działalność publiczna senatora klubu PiS, prezesa Krajowej SKOK, polega na obronie interesów SKOK-ów […] Szefowie SKOK-ów nie chcą, aby ktoś sprawdzał ich finanse i bezpieczeństwo depozytów, bo to oznacza dla nich wyższe koszty i mniejsze zyski (bo będą musieli płacić składki do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Niestety, pani Wielowieyska pisząc o zaangażowaniu Grzegorza Biereckiego w obronę instytucji, którą stworzył od podstaw nie była skłonna przypomnieć o tym, kto tworzy ustawę o SKOK-ach. Pisząc o kwestiach nadzoru nie zwróciła już uwagi na fakt, iż SKOK-i regularnie poddawane są audytowi, a jego wyniki przekazują właściwym organom administracji. Nie zauważyła również, że obecnie Kasy, zamiast do BFG wpłacają składkę do stworzonego na potrzeby SKOK Programu Ochrony Depozytów, a gwarancje depozytów są równe w SKOK-ach i bankach.

SKOK-i można lubić lub nie. Można zgadzać się z ich działaniami finansowymi i marketingowymi lub je krytykować, ale warto być w tym szczerym i zadać sobie trud przeniknięcia przez zasłonę manipulacji. Warto dostrzec, jak mało obiektywne są działania posłów Platformy i sposób przedstawiania kulis wdrażania nowych przepisów o SKOK w mediach.

W tej sytuacji trudno nie zauważyć kończącego tekst D. Wielowieyskiej morału: „z chwilą, gdy Bierecki zdecydował się kandydować do Senatu, powinien zamilknąć w sprawie SKOK-ów”. Zaiste, złota rada, której najwyraźniej hołdują politycy Platformy. W sprawie banków, w których pracują potrafią milczeć, wolą tworzyć prawo dla konkurencyjnych dla nich Kas.

 

CZYTAJ TAKŻE: Bierecki odpowiada Wielowieyskiej: Czy inne standardy obowiązują posłów Platformy, a inne senatora PiS?

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych