Mój Ty Boże! Jakich to metod trzeba się chwytać, by rżnąć przed społecznością durnia, by z czarnego robić białe, z cuchnącego pachnące, a z krętaczy i nieudaczników - władzę o nieskazitelnych uczynkach i najczystszych sumieniach! Ileż to ekwilibrystyki słownej trzeba, by kolejną aferę zagonić w ślepy zaułek, w którym wszystko jest pomylone i przefarbowane. Jestem czysty jak łza łka premier, bo przecież szef rządu nie może o wszystkim wiedzieć. Krystalicznej czystości jest też Michał Tusk. Ba, Donald Tusk zaświadcza, że to właśnie Michał Tusk jest jedną z ofiar całej tej afery.
Przyjazną dłoń wysuwają premierowi takie autorytety, jak Aleksander Kwaśniewski i Kazimierz Marcinkiewicz. Pierwszy wygłosił słowa współczucia z powodu napadów na syna premiera, drugi poszedł jeszcze dalej i uznał go za wspaniałego młodego człowieka, który sobie świetnie w życiu radzi, a w przyszłości poradzi sobie z pewnością jeszcze lepiej.
Grzegorz Schetyna wyskoczył jak Filip, nie tyle z konopi, co z przydrożnego rowu po ulewnym deszczu i wrzeszczy, że afera Amber Gold, to sprawka partii Kaczyńskiego. Jakim trzeba być impertynentem, człowiekiem złej woli, by coś takiego wygadywać. Mógłby on jeszcze dodać, że tak naprawdę, to Michał T. jest synem Jarosława Kaczyńskiego, tylko ojciec go porzucił, a premier się dzieckiem zaopiekował.
Ogromny zawód, przynajmniej mnie, sprawił Jarosław Gowin. Z wieloma jego ostatnimi osądami można się zgodzić, ale twierdzić, że za czasów Tuska ściga się korupcję i nepotyzm o wiele ostrzej niż za rządów PiS, to już brawura polityczna bliska osiągnięciu linoskoczka, któremu ktoś nagle przeciął linę. Przecież gołym okiem widać, że Polską rządzą sitwy, kliki większe i mniejsze, bezkarni aferzyści i napuszeni kłamcy. Liczba ujawnionych w ostatnich latach afer jest przerażająca, ale wszystko załatwiane jest, jak kłamliwe dokumenty podpisane przez odźwiernego Grasia, wyczyny hazardzistów pod wysokim protektoratem najbliższych współpracowników Tuska i dziesiątki innych podobnych przypadków. Z roboty wyrzuca się policjantów, ale w żadnym razie złodziei. I tak właśnie walczy się z korupcją i nepotyzmem.
Pomroczność jasna dotarła już wszędzie. Trąd już nikogo nie dziwi. Powoli staje się normą. Jeszcze tylko trzeba unieszkodliwić Radio Maryja, Dworakiem ostatecznie „załatwić” telewizję Trwam, z internetowcami rozprawić się w stylu „antykomora”, dopilnować, by do „Uwarzam, że” nie docierały żadne intratniejsze reklamy, a na koniec zostawić na pożarcie wydawnictwa „Gazety Polskiej”. Wówczas będzie to już ostateczny sygnał, że do najjaśniejszego przywódcy należy zwracać się per „padre”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138995-kwasniewski-i-marcinkiewicz-w-jednym-korowodzie-ku-czci-michala-t