Andrzej Krauze: To, co się dzieje zmierza w kierunku PRL-u, zmierza w kierunku Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Na łamach portalu SDP.PL ciekawy wywiad z Andrzejem Krauze "o cenzurze i politycznej poprawności, prostytuowaniu się dziennikarzy i o tym, jak boli satyra". W wywiadzie przeprowadzonym przez red. Błażeja Torańskiego znakomity artysta, rysownik, grafik, z którym współpracuje także nasza redakcja, mówi, że choć to, co się dzieje obecnie w Polsce, przypomina PRL, ale oczywiście wolność słowa jeszcze istnieje:

Ukazywanie się moich rysunków jest tego przykładem. Oczywiście nie wszędzie taka wolność istnieje. Rozumiem rozgoryczenie ludzi, którzy nie mogą napisać czy powiedzieć tego, co myślą, którzy stracili pracę za swoje przekonania. Stracili swoje programy radiowe, czy telewizyjne. To, co się dzieje obecnie zmierza w kierunku PRL-u, zmierza w kierunku Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej i jej rządów, a jeśli pomyśli się, ile osób wspierających obecnie Platformę, działających w niej i korzystających z jej ochrony korzystało również z tego samego za czasów PRL-u, to włos na głowie dęba staje.

Artysta mówi też o współczesnej cenzurze, w tym związaną z dyktaturą tak zwanej politycznej poprawności:

„Czasy się zmieniają...”, jak śpiewał bohater mojej młodości Bob Dylan. Czasy zmieniają się w gazetach i nie tylko z powodu zmiany właściciela... Poprawność polityczna tryumfuje, wygoda, a także inne spojrzenie na rzeczywistość niż moje. Młode kadry dochodzą do władzy – najbardziej te zmiany odczuwam w londyńskim „Guardianie”, w którym publikuję od 23 lat. Większość moich prac z lat 90. tam drukowanych nie zyskałaby aprobaty moich obecnych redaktorów. I nie chodzi tylko o poglądy polityczne – przede wszystkim chodzi o rodzaj estetyki, o ilość czerni używanej przeze mnie, o wizualną stronę moich prac. W tej chwili zwycięża nijakość, brak wykształcenia i tępota.

Nigdy jakoś szczególnie nie cierpiałem z powodu cenzury, ale może tylko dlatego, że dzięki cenzurze gimnastykowałem swój mózg i budowałem swoją wolność artystyczną ponad układami politycznymi. Na pewno jakieś moje rysunki nie ukazują sią z powodu cenzury, choć myślę, że bardziej chodzi czasami o przekonania redaktora i to nie tylko polityczne. Czasami chodzi o polityczną poprawność, czasami o poczucie dobrego smaku. Tu przypominają mi się moje rysunki, w których używam orła z koroną - godła Polski. Bohaterowie w moich rysunkach potrafią zrobić z tym godłem najróżniejsze rzeczy, tak jak w rzeczywistości robią to z Polską. Kilkakrotnie rysunki takie były odrzucone przez redakcje jako obraźliwe dla godła.


Andrzej Krauze mówi o najbardziej groteskowym przykładzie reakcji polityka na Jego satyrę:

Pan premier odmawiający wywiadu „Rzeczpospolitej”, bo gazeta drukuje moje rysunki. Myślę, że przy okazji jest to najlepszy komplement dla moich prac.

I jeszcze wątek rysunku pokazującego jak urzędnik udziela ślubu dwóm mężczyznom. Za nimi stoi facet z kozą i mówi: „Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my!". Krauze zapłacił za to dolegliwym procesem. Dziś pytany czy prawdę należy wyrażać brutalnie, kategorycznie, odpowiada:

Satyra boli. Ja uprawiam satyrę polityczną i obyczajową, a nie rysunek humorystyczny, jakby wiele osób chciało. Nie mam na celu tylko zabawiania ludzi, staram się poruszać poważne sprawy. Czasem trzeba być brutalnym. Dla dobra sprawy.

Jedno jest pewne - Andrzej Krauze to wspaniały człowiek, który jest dowodem, że można być wiernym prawdzie w każdych czasach, niezależnie od ceny.

A poniżej rysunek artysty szczególnie, szczególnie aktualny po dzisiejszym Poranku Radia TOK FM gdzie uznano, że prawdziwą aferą jest to iż raport Antoniego Macierewicza znalazł wydawcę, a afera Amber Gold tak właściwie to służy opozycji do nagonki na krystalicznego pana premiera. Serio!

 

gim, źródło: sdp.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych