Strach Platformy ma wielkie oczy. Zawsze w kryzysowych sytuacjach stosują metodę: jak źle się dzieje to trzeba atakować PiS

Afera z Amber Gold, z pracą Michała Tuska dla Marcina P. musi bardzo szkodzić wizerunkowi Platformy, muszą bardzo się bać, że może pogrążyć ich partię. Strach Platformy ma wielkie oczy. Zawsze w kryzysowych sytuacjach stosują metodę: jak źle się dzieje to trzeba atakować PiS. Widać bardzo boją się powołania komisji śledczej ds. afery Amber Gold. Jak Donald Tusk ma kłopoty to trzeba odwrócić uwagę opinii publicznej. Najlepiej zaatakować Jarosława Kaczyńskiego, bo to zapewne Prezes PiS jest źródłem wszelkiego zła. To zapewne Jarosław Kaczyński kazał Michałowi Tuskowi, aby ten zatrudnił się w spółce należącej do Marcina P. To Jarosław Kaczyński przekonał Michała Tuska żeby robił wywiad sam ze sobą, będąc jednocześnie dziennikarzem Gazety Wyborczej i PR-owcem należących do Marcina P. linii lotniczych OLT.

Do tej pory w sytuacjach kiedy premier Tusk i Platforma byli w opałach, politycy PO za naradą swoich propagandzistów co chwilą zapowiadali postawienie Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu. Mijały dni, nawet tygodnie, nadchodziły kolejne trudne dni dla premiera Tuska i zapowiedź była powtarzana. Już mało kto pamięta ile razy Platforma groziła Jarosławowi Kaczyńskiemu Trybunałem i zawsze na buńczucznych deklaracjach się kończyło.

Tym razem politycy Platformy bardzo długo główkowali i mocno się wysilali by znaleźć jakiś kij, którym uderzyliby w PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Przypomniała im się dziś wypowiedź z piątku szefa Klubu PiS Mariusza Błaszczaka o porażce w Europie polityki wielokulturowości. Nic to, że w takim tonie o polityce wielokulturowości pisze od lat wielu socjologów, politologów, ostrzegając rządy, że jest to poważny problem . Zresztą wielu polityków doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Kanclerz Niemiec Angela Merkel, były prezydent Francji Nicolas Sarkozy czy premier Wielkiej Brytanii David Cameron wprost mówią, że polityka wielokulturowości poniosła w ich krajach klęskę. Tymczasem chcący uchodzić za światłych i światowych politycy PO w takiej zwyczajnej, nikogo nie obrażającej konstatacji dopatrują się skandalu. Atakując Mariusza Błaszczaka, domagając się jakiś wyjaśnień od Jarosława Kaczyńskiego tak naprawdę pokazują, że nie mają pojęcia o tematach żywo dyskutowanych w wielu krajach europejskich. Najgorzej, gdy niekompetencja buja się w hamaku władzy chciałoby się rzec za poetą.

Kolejny atak na PiS nie dziwi. Ale w dzisiejszej konferencji Platformy jest też przygnębiającą wiadomość. Nie zaskakuje mnie obecność na niej posła Andrzeja Halickiego. Ten znany jest od lat jako zapiekły wróg PiS-u, co więcej jako pretorianin Grzegorza Schetyny musi co jakiś czas składać publiczne hołdy Donaldowi Tuskowi, by nie popaść w niełaskę. Jak to zrobić najlepiej. Są dwie metody, które poseł Halicki opanował do perfekcji. Jedna to czołobitnie pochwalne peany na cześć Tuska. W wazelinie wobec premiera Tuska poseł Halicki jest w ścisłej platformerskiej czołówce, a do historii wazeliniarstwa przejdzie jego wypowiedź, w której porównywał Donalda Tuska do Mojżesza. Druga metoda to ataki na Jarosława Kaczyńskiego.

Smuci obecność obok Halickiego byłego ministra sprawiedliwości posła Krzysztofa Kwiatkowskiego, niegdyś działacza Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Dotychczas wydawał się być politykiem spokojnym, nie startującym ze swoimi kolegami w zawodach pt. plucie na PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Przyłączając się do tych zawodów rozmienia na drobne swoją przeszłość. Widać uznał, że Donald Tusk promuje każdego, kto błotem obrzuca lidera opozycji. Krzysztof  Kwiatkowski wyciągnął wnioski z utraty ministerialnego stanowiska. Choć był dobrze ocenianym ministrem sprawiedliwości, to w nowym rządzie nie było dla niego miejsca. Teraz Krzysztof Kwiatkowski próbuje pokazać Donaldowi Tuskowi, że jest na pierwszej linii frontu walki z PiS-em. A za to w Platformie są zawsze nagrody i awanse.

Przykry to widok. Kolejny polityk Platformy na drobne rozmienia swój życiorys.