4 września Sąd Okręgowy w Warszawie ma ogłosić wyrok w procesie cywilnym, jaki Stefan Niesiołowski wytoczył "Rzeczpospolitej" za tekst, w którym - jak uznał poseł - obrażono go porównaniem do psa. Jeżeli Niesiołowski, mistrz rzucania inwektyw i sprowadzania dyskursu publicznego do palikotowego poziomu, wygra ten proces, to znaczy, że żyjemy w świecie Hellera.
Chodzi o tekst z marca 2011 r. ówczesnego redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego. W dodatku "Plus Minus", w artykule pt. "Sekrety strategii premiera" napisał on m.in., że "nic nie pomaga spuszczenie ze smyczy Stefana Niesiołowskiego. Wprawdzie po staremu ujada za swoim panem, tyle że szkody nie czyni". Niesiołowski poczuł się urażony tymi słowami i pozwał gazetę o ochronę dóbr osobistych. Jak mówił, żąda jedynie 10 tys. zł, co jego zdaniem "nie jest wygórowaną kwotą dla wysokonakładowego dziennika". Przeprosin nie chce, bo - jak powiedział PAP - "Rz" już w przeszłości publikowała takie po przegranych procesach, ale sens przeprosin unicestwiała, publikując obok swój komentarz.
"Porównanie mnie do psa jest tym, co robili naziści, czyli próbą odczłowieczenia" –
mówił Niesiołowski. Pozew sądowy za porównanie Lisickiego jest zupełnym kuriozum. Niestety w świetle pozwów, które przeciwko swoim krytykom składa Adam Michnik, pozywanie za opinie czy stosowanie idiomów w tekstach publicystycznych przestaje dziwić. Natomiast nawet w takim kraju jak III RP powyższy pozew musi wzbudzać oburzenie. Dlaczego? Bo składa go osoba, która nie widzi nic złego w popychaniu opozycyjnej dziennikarki i człowiek odpowiedzialny za sprowadzenie dyskursu publicznego do niespotykanego wcześniej poziomu. Stefan Niesiołowski wraz z Kazimierzem Kutzem i Januszem Palikotem stworzył nowy gatunek polityka, który pełni w mediokracji rolę ( nie użyję określenie „Bulterier” by nie „odczłowieczać” pana posła) zagłuszacza problemów rządu i prowokatora w jednej osobie. Niesiołowski pokazał do czego jest zdolny nie tylko na mównicy sejmowej, ale szczególnie podczas incydentu z Ewą Stankiewicz, za który w każdym cywilizowanym kraju zostałby wyrzucony na margines polityki. Zresztą po co mam opisywać zachowanie Niesiołowskiego, skoro w sieci mamy znakomity filmik z jego wygibasami werbalnymi, który pokazuje jak wygląda odczłowieczanie oponenta. Czymże innym bowiem jest używanie słów: buc czy nikczemny dureń wobec politycznego przeciwnika?
Jeżeli sąd uzna, że Lisicki obraził Niesiołowskiego i będzie musiał zapłacić 10 tysięcy złotych kary, to będziemy mieli namacalny dowód tego, że żyjemy nie tylko w świecie stworzonym przez Hellera w „Paragrafie 22”, ale będziemy mogli mówić otwarcie i bez egzaltacji o postępującym zaniku wolności w Polsce. Skazanie redaktora naczelnego „Uważam Rze” przy jednoczesnym pogłaskaniu Niesiołowskiego przez premiera po incydencie ze Stankiewicz i umorzeniu śledztwa w tej sprawie będzie dowodem, że w Polsce 2012 są obywatele równiejsi i tacy, którzy stoją ponad prawem. Mam nadzieję, że sąd weźmie pod uwagę nie tylko sam tekst Lisickiego ( który notabene w normalnej demokracji nigdy nie byłby przedmiotem sprawy sądowej), ale również to, kim stał Stefan Niesiołowski w polskiej polityce. Ten polityk stracił prawo do tego by traktować go jak przeciętnego posła. I zrobił to na własne życzenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138821-wygrana-niesiolowskiego-bedzie-oznaczac-ze-w-polsce-sa-osoby-ponad-prawem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.