"Możemy na te trumny popatrzeć jako na element fundamentu nowej Rzeczpospolitej, którą budujemy"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Szczątki 116 ofiar powojennego terroru komunistycznego, odnalezione podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, zostały w piątek uroczyście odprowadzone na miejsce tymczasowego spoczynku na stołecznym Cmentarzu Północnym.

Prace ekshumacyjne na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach prowadzone były pod nadzorem Instytutu Pamięci Narodowej, a finansowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

Obszar, na którym prowadzono ekshumacje - tzw. kwatera na Łączce - to miejsce, gdzie w latach 1948-1956 pochowano kilkuset zmarłych i straconych w więzieniu mokotowskim w Warszawie. IPN nie wyklucza, że wydobyte szczątki mogą należeć m.in. do rtm. Witolda Pileckiego, gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" - szefa Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" - dowódcy 5. Brygady Wileńskiej, i ppłk. Łukasza Cieplińskiego - przywódcy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość".

Uczestniczący w uroczystości sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert rzypomniał, że na Łączce chowano ludzi skazywanych pod fikcyjnymi zarzutami, "po straszliwych przesłuchaniach, na których usiłowano nie tylko wymóc zeznania, ale także pohańbić, stawiając im zarzuty najstraszliwsze - zdrady i pójścia na współpracę z okupantem".

"To pochówki na wzór katyńskich, bez cienia szacunku, z zamiarem ich ukrycia. To miejsce jest wyjątkowe, dlatego iż nigdy nie było pewności, że tu byli grzebani. Jesteśmy zdeterminowani, by przeprowadzić te prace do końca. Niebawem będziemy musieli wejść z pracami pod tę aleję i pójść dalej między później powstałe nagrobki. Każdą ofiarę należy także upamiętnić zapewniając miejsce spoczynku oraz budując nagrobki z imiennymi tabliczkami, bo teraz z pełną determinacją zaczniemy proces identyfikacji szczątków" - mówił Kunert.

Hołd ofiarom terroru komunistycznego oddał także prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński.

"Możemy na te trumny popatrzeć jako na element fundamentu nowej Rzeczpospolitej, którą budujemy. I myślę, że dzisiejsza uroczystość powinna być spotkaniem z nimi, z ludźmi, o których pamięć przez kilkadziesiąt lat starano się wymazać. Uczynimy wszystko, by każdy z tych ludzi z powrotem miał imię i nazwisko" - podkreślił Kamiński.

Syn straconego w więzieniu na Mokotowie kmdr. Stanisława Mieszkowskiego, Witold Mieszkowski, który zabrał głos w imieniu rodzin ofiar, zaznaczył, że zebrani stoją dziś w "miejscu zbrodni przeciwko ludzkości".

"W miejscu tym modlimy się wraz z wieloma synami i córkami pochowanych tutaj na Łączce. Przypominam sobie taką samą modlitwę 22 lata temu, kiedy budowaliśmy ten pomnik upamiętniający ofiary. Wierzę, że obecność nasza tutaj jest początkiem, a nie końcem odkrywania prawdy o tym miejscu" - zaakcentował Mieszkowski.

Następnie została odmówiona modlitwa ekumeniczna, a trumny ze szczątkami ofiar przewieziono na stołeczny Cmentarz Północny.

Kierujący ekshumacjami dr hab. Krzysztof Szwagrzyk powiedział PAP, że szczątki będą tam przez kilka miesięcy oczekiwały na wyniki badań identyfikacyjnych i badań DNA, na podstawie próbek pobranych od członków rodzin.

"Potem nastąpi druga część naszych działań, czyli dalsze prace poszukiwawcze. Należy sprawdzić teren przylegający do tego miejsca - ścieżki i alejki, gdzie prawdopodobnie mogą znajdować się kolejne szczątki. Myślę, że za kilka miesięcy, być może już w przyszłym roku, nastąpi jedna duża uroczystość, podczas której wszystkie szczątki zostaną pochowane" - zaznaczył Szwagrzyk.

Sil


Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych