wPolityce.pl: Kierowany przez pana tygodnik „Uważam Rze” po pierwszym półroczu tego roku znalazł się na drugiej pozycji wśród najlepiej sprzedających się tygodników opinii, a biorąc pod uwagę tylko tytuły kolportowane poza siecią kościelną - na pierwszym. Pokonał bogatego potentata - "Politykę". Czy to wynik jakichś nagłych skoków sprzedażowych poszczególnych numerów? Dokładaliście filmy lub noże do mięsa? A może przyprawy czy książki?
Red. PAWEŁ LISICKI, redaktor naczelny tygodnika "Uważam Rze": Tak, znam pisma, które budują swoją sprzedaż na dokładaniu wszystkiego co tylko się da, nawet noży. Ale nasi czytelnicy w "Uważam Rze" nie znajdą ani przypraw, ani książek, ani nawet filmów. Znajdą natomiast swoich ulubionych autorów, znajdą niezależność spojrzenia, znajdą ciekawą publicystykę, zaskakujące wywiady i obraz świata, który różni się od tego, jaki na co dzień serwują media należące do mainstreamu. Sprzedaż jest wyjątkowo stabilna, różnice, czyli wzrosty, pojawiają się w związku ze świętami. Tak że dobry wynik "Uważam Rze" jest zasługą tekstów, dziennikarskich pomysłów, a nie różnego rodzaju "wzmacniaczy".
"Uważam Rze" od innych pism konserwatywnych odróżnia dość szerokie otwarcie na różne środowiska, zapraszanie na łamy także ludzi z innych gazet, rozmowy z nimi. Dlaczego redakcja tak robi, skoro sama dysponuje potężnymi piórami stałych autorów?
Wynika to z przeświadczenia, że pismo powinno być nie tylko miejscem przekazu własnych poglądów autorów, ale też forum wymiany myśli. W ogóle wierzę, że taka jest też rola prasy: pokazywać różne punkty widzenia, nie narzucać jedynej słusznej ideologii, ale raczej dawać do myślenia. Ostatecznie wierzę w inteligencję i zdrowy rozsądek czytelników, którzy też wolą konfrontować swoje opinie z innymi. A nasi autorzy z pewnością mają dość miejsca, żeby się wypowiedzieć. "Uważam Rze" to pismo dla ludzi inteligentnych, ludzi samodzielnie myślących.
Konkurencja z innych wydawnictw próbuje walczyć o wzrosty sprzedaży skandalami, wulgarnością i coraz bardziej brukowymi treściami. Pojawia się obawa czy "Uważam Rze" nie będzie naciskane by iśc tą drogą? Czy wierzy pan w utrzymanie dotychczasowej sprzedaży przy tak wysokiej jak obecna jakości, przy poświęcaniu uwagi sprawom ważnym i tematom inteligenckim?
To prawda, sam nie mogę uwierzyć czasem w to co widzę. Nagromadzenie skandali, agresji, walka przy pomocy agresywnych okładek , wreszcie raz po raz ataki na Kościół - to choćby recepta na sukces "Newsweeka". Wierzę, że jednak poza emocjami ludzie mają jeszcze rozum, że nie wszyscy dają się nabrać, że pozostało dość wielu polskich inteligentów, którzy szukają satysfakcji intelektualnej. Nasze wyniki pokazują, że nie trzeba się staczać w wulgarność i skandale, żeby mieć wiernych czytelników.
Nasi czytelnicy dopytują dlaczego zniknął z łamów "Rzeczpospolitej", która pan wcześniej także kierował, Bronisław Wildstein. Dziś można go czytać tylko w "Uważam Rze". No i jak pan patrzy na obecną "Rz"? Czy może pan to komentować?
To pytanie do redaktora Wildsteina. W każdym razie cieszę się, że jest on stałym i ważnym punktem odniesienia w "Uważam Rze". Szczególnie polecam wszystkim jego czytelnikom ostatnie wydanie tygodnika z "Silva Rerum" Wildsteina - doskonały opis współczesnego świata plus przepisy na to, jak radzić sobie z jego chaosem. Obecnej "Rzeczpospolitej" jako jej byłemu redaktorowi naczelnemu oraz osobie pracującej w Presspublice, która ją wydaje, oceniać mi nie wypada. Obecnemu kierownictwu gazety życzę jak najlepiej.
Policzyliśmy ostatnio ile nieuzasadnionych reklam i ogłoszeń z różnych publicznych źródeł otrzymują tytuły, także tygodniki, przychylne władzy. Skala tego procederu niepokoi. Czy można już mówić w tym kontekście o mediach rządowych? Uzależnionych od władzy? Czy "Uważam Rze" odczuwa w jakiś sposób ostracyzm ze strony reklamodawców?
Z pewnością polski rynek nie jest tak wolny jak byśmy tego chcieli. Wystarczy popatrzeć na udział ogłoszeń spółek skarbu państwa w niektórych tytułach, żeby zobaczyć, że decyzje o tym gdzie się reklamować a gdzie nie mają nie tylko rynkowy charakter. Teoretycznie z punktu widzenia każdej firmy powinno się liczyć tylko to jak dotrzeć z informacją o swoim produkcie do potencjalnego klienta. Praktycznie jednak ważne znaczenie mają też poglądy polityczne oraz ideologiczne.
Sam słyszałem o dyrektorze marketingu dużego koncernu, który twierdził, że nie będzie się reklamować w konserwatywnym piśmie. To absolutny skandal. Ale takie rzeczy się zdarzają na szczęście w niewielkiej liczbie przypadków. Większość reklamodawców rozumie, że nie są od wychowywania Polaków i od przerabiania ich na postępowców, ale od sprzedawania towarów. Niebezpieczeństwo uzależnienia od władzy w przypadku niektórych pism uważam za realne. Szczególnie w związku z kryzysem na rynku prasy.
rozm. gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138606-nasz-wywiad-pawel-lisicki-o-wielkim-sukcesie-uwazam-rze-to-wynik-jakosci-tekstow-uznania-dla-autorow-a-nie-wzmacniaczy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.