Kim jest dziś Piotr Najsztub? Już nie dziennikarzem politycznym, lecz "poganiaczem lemingów". Dlatego umie wytłumaczyć dlaczego podsłuchy za rządów PISu były złe, a za Platformy już nie przeszkadzają.
Dziennikarz "Wprost" w rozmowie z portalem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - stanowczo odrzuca etykietkę "dziennikarza politycznego". Dzisiaj. Bo jak sam przyznaje - w przeszłości - miewał takie inklinacje.
Myślę, że to są czasy, w których mam emocje polityczne, najsilniejsze w ostatnich latach, poza początkiem i potem połową lat dziewięćdziesiątych. Miałem je w czasie rządów PiS, gdyż uważałem, że w szczególności służby specjalne prokuratury znalazły się w rękach ludzi, którzy ją używają do prywatnych celów albo do zdobywania i poszerzania władzy. I w tych trzech momentach czułem się dziennikarzem politycznym, walczyłem słowem o inną politykę. Rządy Jarosława Kaczyńskiego, a w szczególności Zbigniewa Ziobry, spowodowały, że poczułem młodzieńczą pewność, że wiem, co mam zrobić i muszę to zrobić.
No cóż, grunt to pewność pełnionej misji. Równocześnie dziennikarski celebryta znajduje łatwe usprawiedliwienia dla nadużyć obecnej władzy. Nawet służb specjalnych. Na pytanie o reakcję na
doniesienia o ogromnej liczbie podsłuchów w Polsce za rządów PO Najsztub odpowiada:
To jest oczywiście smutne, momentami nawet przerażające. Zawsze byłem zwolennikiem ograniczenia ilości służb i zmiany prawa, pozwalającego im robić to w sposób bezkarny, bez zgody sądu. Natomiast nie widzę dzisiaj w przestrzeni publicznej, w wykonaniu władzy, wykorzystywania tych bilingów. Za rządów PiS problemem było to, że służby może podsłuchiwały trochę mniej, niemniej lubiły to upubliczniać. Używały tych podsłuchów do zdobywania i poszerzania władzy. U Platformy tego pociągu nie widzę, więc rozumiem, że to jest trochę tak, że oficerowie, ludzie odpowiedzialni w służbach, którzy walczą o zwiększenie tych podsłuchów, wytłumaczyli Platformie, że to nieszkodliwe, i że oni to będą robili dla bezpieczeństwa państwa.
Jednym słowem nadużycia zamiecione pod dywan są dobre. Ciekawa logika A jeszcze lepsza interpretacja. Platformie, bowiem w przeciwieństwie do PiS, zdaniem Najsztuba - zależy "tylko na tym, żeby tego nie używać w walce politycznej." Naiwność? Jeśli tak to godna studenta dziennikarstwa i to co najwyżej pierwszego roku. Albo instrukcja. Dla kogo? O tym w dalszej części rozmowy - o tzw. lemingach. Piotr Najsztub bynajmniej się do nich nie zalicza, bo jak sam przyznaje jest na to trochę za stary.
Zdaniem tych, którzy wymyślili określenie „leming”, to ja jestem raczej poganiaczem lemingów. Czyli pomagam władzy – zdaniem twórców tego określenia – utrzymywać lemingi w jakiej takiej karności
- ironizuje.
Natomiast jestem zwolennikiem racjonalności. Jeśli to mnie sytuuje wśród tych futerkowych zwierząt, to proszę bardzo
- dodaje. No cóż szczerość, szczerość i jeszcze raz szczerość. To cenne w każdej dziedzinie życia. A lemingi? I tak zrobią to co nakażą im pasterze. Przepraszam - poganiacze.
ansa/SDP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138546-dlaczego-piotr-najsztub-woli-byc-poganiaczem-lemingow-niz-dziennikarzem-politycznym
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.