Sztukę kopania po jajach w interesie władzy opanowali do perfekcji. "Z jakiej szkoły jest to zbiorowisko cyników?"

Gdyby żyli dziś na Ukrainie, to jako trzęsącą krajem przedstawialiby gnijącą w więzieniu Julię Tymoszenko. Gdyby prowadzili swój kramik na Białorusi, pobici opozycjoniści zostaliby na ich łamach osiłkami rzucającymi się na milicjantów. W Rosji zaś z całą energią śledziliby jak bardzo ludzie z organizacji pozarządowych wzbogacili się (dzięki amerykańskim dolarom) na krytykowaniu Putina. A w obecnej Rumunii rzucaliby się na niszczonego przez postkomunistów prezydenta.

Gdyby przenieśli się w czasie, na przykład w roku 1984, wykrywaliby zbrodnicze knowania "Solidarności", co zresztą nie przyniosłoby im szkody tak jak obecnemu szefowi "Panoramy" w TVP 2, którego wolna Polska nagrodziła za tamte zasługi zadaniem szerzenia misji publicznej w dziedzinie informacji. Co robiliby w latach jeszcze głębszego komunizmu - nie pytam. Strach.

Ich dzisiejsze zachowanie podpowiada jednak gdzie by byli. Mają przecież w sobie tę specyficzną odwagę grania w orkiestrze władzy bez żadnego wstydu, organizowania nagonek, wskazywania słabych jako celów. Rysowania ofiar jako sprawców. Bicia w tych, w których biją wszyscy. Słowem, przepraszam za sformułowanie, kopania po jajach.

Umieją też wytwarzać w swoich grupkach to poczucie oblężenia w świecie w którym mają wszystko. Pławiąc się w luksusach, finansowani przez władzę, każdego dnia przekonują samych siebie, że pracują dla dobra demokracji. Odwracając oczy swoje i pracując nad odwróceniem spojrzenia odbiorców od przekrętów władzy jakoś sobie jednak wmówili, że pełnią misję dziennikarską. Że nie są sługusami potężnych. I chwalą się tym wszystkim każdego dnia. I pysznią swoją działalnością. I piszą: oto magnat.

A oni kto? Z jakiej szkoły jest to zbiorowisko cyników i kłamczuchów? Wszyscy wiemy. W różnych krajach o czasach różne formy przybiera propaganda, ale prędzej czy później jej uczestnicy zostają właściwie nazwani. I niejeden młody zdolny reporter przekona się po czasie, że naprawdę, nie opłacało się.