Warsewicz o ustawianych przetargach na kolei. W grę wchodzą miliardy złotych. Trwa pojedynek kast!

fot. PAP / A. Warżawa
fot. PAP / A. Warżawa

Kazimierz Frąk, prezes kolejowej spółki wygrywającej przetargi jest jednocześnie zatrudniony w państwowej spółce, która te przetargi organizuje. Niestety, ten bulwersujący przypadek to zaledwie wierzchołek góry lodowej - mówi w rozmowie z portalem Stefczyk.info Czesław Warsewicz, były prezes PKP Intercity, założyciel portalu Nakolei.pl.

W  całej sprawie chodzi o potężne sumy, a wszystko odbywa się w majestacie prawa.

PLK organizuje przetargi na kwoty nawet kilkunastu miliardów złotych, które wciąż są niewykorzystane, dlatego – kolokwialnie mówiąc – jest się o co bić. W ubiegłym roku spółka wydała na inwestycje ok. 6 miliardów złotych. To są, jeśli dodać środki unijne, największe pieniądze na rynku kolejowym w historii, choć zupełnie odrębną kwestią jest to, jak one są wydawane. Tego typu procedery powodują, że przetargi idą ślamazarnie

- mówi Warsewicz, podkreślając że nie sprawa prezesa Frąka nie jest przypadkiem odosobnionym.

Ostatnio było głośno o spółce Konbud, której prezesem jest przyjaciel prezydenta Komorowskiego. Problemem jest fakt, że nikt nie chce badać tych spółek. Stąd moje przekonanie, że jest pewne przyzwolenie z góry na takie akcje

- podkreśla były szef PKP Intercity.

Przykład pana Frąka jest potwierdzeniem teorii, że osoby czy też podmioty, które wygrywają przetargi, muszą wcześniej płacić haracz za to, że mogą wygrywać

- wskazuje Warsewicz, podkreślając, że na sprawę należy spojrzeć w szerszym kontekście. Jego zdaniem, widać wyraźnie, że nie ma woli oczyszczenia tego, co dzieje się na kolei.

W moim przekonaniu w PLK może dochodzić też do pewnego konfliktu interesów – starego „układu”, osób, które do tej pory organizowały przetargi, gdzie karty do niedawna rozdawał pan Dziwisz, z ludźmi, którzy ich zastąpili, a którzy chcą się dorwać do tych pieniędzy. To pojedynek kast i to mogło się też odbić w przypadku Frąka. Stawka jest duża, bo żeby wykorzystać środki unijne przeznaczone na kolej, trzeba przynajmniej zacząć inwestycję do końca przyszłego roku. Dlatego tych dużych przetargów jeszcze będzie przez około rok z małym hakiem całkiem dużo. Poza tym warto byłoby przejrzeć przetargi na kolei z ostatnich trzech-czterech lat – myślę, że byłoby tam wiele rzeczy godnych uwagi i dużo pracy dla organów ścigania.

Zdaniem Czesława Warsewicza, nieprawidłowości przy organizacji przetargów w PLK są już normą. Upublicznienie przypadku prezesa Frąka może być w jego opinii "wypadkiem przy pracy bądź już zbyt dużą bezczelnością".

Takie elementy powinny eliminować służby, natomiast tam nie ma woli politycznej do tego, a co za tym idzie – społeczeństwo nie ma pełnego oglądu sytuacji

- mówi Warsewicz i podkreśla, że opinia publiczna słyszy głównie o tym, co na kolei się udało. Jest natomiast "embargo na informacje o tych inwestycjach, które nie doszły do skutku bądź przy których doszło do niejasnych powiązań".

Warsewicz odnosi się też do sprawy niewykorzystania większej części puli przeznaczonej przez unię na polskie inwestycje kolejowe. Po 5 latach rządów Platformy zakontraktowane mamy zaledwie 39 procent środków.

W przeciągu ostatnich trzech lat wydano ok. 13 mld złotych na kwotę 30 mld, która jest do dyspozycji. Ale zatwierdzonych z tych 13 miliardów było zaledwie 4 procent. To pokazuje olbrzymie braki proceduralne i rozdawanie kontraktów w taki sposób, aby były one podpisane z odpowiednimi osobami. Państwo nie troszczy się o to, aby skutecznie wykorzystać środki unijne, ale by przetargi wygrali „swoi” ludzie

 

mall, Stefczyk.info

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych