Dlaczego historyczna podróż Cyryla I do Polski oraz podpisanie ważnego dokumentu spotkało się z tak mieszanymi uczuciami wśród osób wierzących? Skąd po prawej stronie sceny politycznej pojawiło się w ostatnich dniach tyle nieufności do hierarchii Kościoła katolickiego, co tak radośnie jest wykorzystywane przez ludzi, którzy na religię patrzą przez pryzmat swojej (lub swoich tatusiów) byłej pracy w, lub dla różnych departamentów w peerelowskim MSW?
Jedną z przyczyn jest oczywiście osoba Cyryla I. Wiele napisano o jego powiązaniach z Kremlem Władimira Putina, co wplata tę wizytę w niejasny kontekst polityczny.
Jest jednak też inna, ważniejsza chyba przyczyna takiego podejścia „zachowawczego” wobec niedawnego wydarzenia na Zamku Królewskim w Warszawie. Chodzi o lustrację w Kościele, a w zasadzie brak jej widocznych postępów. Te dotychczasowe działania, jak powołana w 2006 r. Kościelna Komisja Historyczna, która skończyła swoje prace rok później miała - według różnych opinii - jedynie dotknąć problemu, a nie go rozwiązać.
Wielu Polaków może więc podświadomie odczuwać brak zaufania do instytucji, której przedstawiciele od lat powtarzając ewangeliczne – „prawda was wyzwoli”, do poznawania tej prawdy podchodzi - według wielu szczerych przyjaciół Kościoła, w tym także części duchownych – zbyt opieszale.
Zderzają się tu oczywiście dwie wizje. Kościelny tryb, zgodnie ze starą zasadą, że „watykańskie młyny mielą powoli”, zapewnia działanie skuteczne, lecz bardzo powolne. Pewne rzeczy zapoczątkowane przez Kościół dzieją się przez czas życia nawet kilku pokoleń ludzi. I tu jest ten konflikt, bo człowiek współczesny nie chce czekać na zmiany, nie rozumie przewlekłości działania trybów kościelnych.
Poza tym z lustracją jest tak, że z nią nie można czekać „kilku pokoleń”. Ją właśnie trzeba przeprowadzić szybko, gdyż jej brak szkodzi danej instytucji i sprawom, na które ta instytucja ma wpływ tu i teraz. Lustracja przeprowadzana stopniowo, dajmy na to w ciągu stu lat, nie da nic oprócz zapełnienia nazwiskami agentów książek historycznych i encyklopedii.
Świeccy często odnoszą wrażenie, że hierarchia kościelna nie rozumie potrzeby lustracji w swoich szeregach. Że ludzie Kościoła stosują wobec lustracji samych siebie inną filozofię, niż względem lustracji osób świeckich. A przecież „odkrycie kart” ma uniwersalne znaczenie – pozbawia potencjalnych szantażystów, którzy posiadają w swoich archiwach „karty”, możliwości ich wykorzystania „w grze”. Czym się różni niezlustrowany, czyli nieujawniony ważny duchowny, dawny agent SB, od szantażowanego ważnego urzędnika państwowego – dawnego agenta SB? Niczym. Obaj są podatni na szantaż, mogą więc wykonywać polecenia szantażysty.
Brak efektywnej lustracji w Kościele uderza w Kościół. To są silne ciosy, nierzadko niesprawiedliwe, bo do czasu zlustrowania danej osoby powiela się jedynie paskudne plotki. Taka „lustracja pantoflowa” niszczy Kościół, podważa zaufanie do niego. Sprzyja jego jawnym wrogom, którzy przebrani w skórę baranków głośno potępiają lustrację dobrze wiedząc, że jej brak ma destrukcyjny wpływ na instytucję, którą najchętniej by „rozwiązali”.
Przez brak skutecznej i szybkiej lustracji w Kościele podważane są jego działania, choćby te związane z wizytą Cyryla I. Być może na Bogu ducha winnych ludzi wylewane są pomyje wytworzone w procesie „dzikiej lustracji”. Nie byłoby tego, gdyby instytucja się oczyściła i pozbyła się „trefnych kart” swoich przedstawicieli.
Wierzący potrzebują pewności, że ludzie instytucji do której należą, nie są podatni nawet na najmniejszy szantaż i działają tylko zgodnie z potrzebami Kościoła i własnym sumieniem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138278-cyryl-w-warszawie-a-w-tle-brak-sprawnej-lustracji-w-kosciele-katolickim
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.