Na słowa Tomasza Majewskiego, złotego medalisty w pchnięciu kulą z Londynu, który powiedział dla Gazety Wyborczej, że ściąga muzę z Internetu, zareagował Andrzej Paweł Wojciechowski z Firmy Fonograficznej MJM Music PL, który od razu wywalił, że nasz olimpijczyk jest złodziejem:
Czytam (…)i nie mogę uwierzyć, bo nasz mistrz, wzór dla innych, a przede wszystkim dla młodzieży (wywiad jest przerywany gratulacjami od przechodzących ludzi) odpowiada – "Tak dość dużo. Ale na nią nie wydaję, bo kradnę z internetu. Kupuję płyty tylko tych artystów, których szanuję, maksymalnie wychodzi dziesięć w roku". Tak! Nasz mistrz bez zażenowania mówi "kradnę". Czyli przyznaje, że jest złodziejem. Ale nie takim sobie zwykłym. Bo on okrada tylko tych artystów i ludzi z nimi pracujących, których nie szanuje.
Jeżeli teraz pan Wojciechowski nazywa odważnie złodziejem Tomasza Majewskiego to ja się pytam, czemu nie miał tyle odwagi, kiedy pracował w Polskim Radio w latach 70. i 80? Nie miał wówczas odwagi, aby nazwać tych, którzy wówczas „ściągali” muzykę i tych, którzy im ją udostępniali złodziejami. A miał wtedy świetną okazję, aby złodziejem nazwać Piotra Kaczkowskiego, który na antenie radia dokonywał w praktyce tego samego procederu jaki ma miejsce obecnie w Internecie, a mianowicie puszczał poprzez fale eteru całe płyty zagranicznych zespołów, aby liczni polscy fani muzyki mogli je sobie nagrać na magnetofony szpulowe lub kasetowe. Według obecnych standardów Wojciechowskiego było to złodziejstwo. Nie zrezygnował jednak wówczas na znak protestu z pracy w Polskim Radio, nie słychać było jego głośnych lamentów, że takie działanie to zwykłe złodziejstwo, żadnego ze słuchaczy Polskiego Radia, który nagrywał płyty, nie nazwał złodziejem.
Dziś, kiedy jego własne interesy są po drugiej stronie, kiedy zaczął reprezentować zagraniczne firmy fonograficzne - które niegdyś były zapewne przez Polskie Radio „piratowane” dzięki programowi Piotra Kaczkowskiego - już widzi sprawy inaczej.
Jak natomiast profesjonalnie podchodził do radiowego „piractwa” Piotr Kaczkowski możemy przeczytać na stronach internetowych Polskiego Radia:
Strzałem w dziesiątkę okazał się pionierski pomysł prezentowania w całości trudno dostępnych w Polsce płyt zagranicznych wykonawców. Jako pierwszy w tym cyklu Piotr Kaczkowski zagrał "Biały Album" grupy The Beatles. Za sprawą jego programu wielu po raz pierwszy usłyszało nagrania Pink Floyd, Led Zeppelin i Hendrixa. (…) Programem, który umożliwiał słuchaczom nagrywanie płyt z radia była siostrzana względem "Minimaxu" audycja "Mini-max – wydanie dla fonoamatorów". Tuż przed prezentacją płyt Piotr Kaczkowski emitował specjalny sygnał umożliwiający wyregulowanie magnetofonów. Po nim następowało specjalne odliczanie przed rozpoczęciem emisji (posłuchaj dźwięku "Piotr Kaczkowski w Trójce"). Na koniec audycji trójkowy redaktor czytał listę wyemitowanych utworów.
Sam Kaczkowski tak to widzi:
- To był wspaniały pomysł. To wtedy dla nas było coś zdumiewającego, że możemy być bliżej tego świata. Dzięki temu, że ktoś przywiózł płytę z zagranicy i wypożyczył nam na godzinę, tak że mogliśmy ją nagrać na taśmę i emitować w radiu. Jedna płyta kosztowała mniej więcej tyle, ile się zarabiało przez dwa tygodnie.
Jak czytamy na stronie Polskiego Radia program Kaczkowskiego słuchało setki tysięcy osób. Wiele z tych osób nagrywało płyty puszczane przez Piotra Kaczkowskiego. Straty zachodnich firm fonograficznych jakoś wówczas nie martwiły jednak Andrzeja Pawła Wojciechowskiego. Nie przeszkadzało mu wówczas jako dziennikarzowi muzycznemu, że pracował w radio, które de facto okradało zachodnie firmy fonograficzne. Niech więc teraz pan Wojciechowski ze swoim oburzeniem spada na bambus. Jeżeli bowiem ściągający z netu muzę olimpijczyk jest złodziejem, to dziennikarz muzyczny - który pracował w firmie, która „piratowała” muzykę - jest gangsterem. Tak wynika z logiki myślenia pana Wojciechowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138241-andrzej-wojciechowski-z-mjm-nazywa-naszego-olimpijczyka-zlodziejem-szkoda-ze-nie-mial-tyle-samo-odwagi-za-komuny