Poznański fiskalizm, czyli dlaczego w Polsce nie zawsze opłaca się czipować psa

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Wśród dzisiejszych "ogórkowych" newsów uderzył mnie jeden. Otóż Poznań przeprowadza akcję egzekucji podatków za posiadanie psów. Generalnie - w porządku. Pies w mieście to dodatkowy kłopot dla otoczenia. A podatki, choć nikt ich nie lubi, płacić trzeba. Ale uderzyło mnie jedno. Kogo bowiem urzędnicy miejscy ścigają w pierwszej kolejności? Otóż właścicieli  psów zaczipowanych.


Jasne - oni są skatalogowani, wszystkie dane jak na dłoni, wystarczy kliknąć.

I tu pojawia się małe "ale". Czipowanie psów, to w Polsce praktyka coraz powszechniejsza, ale nadal nie powszechna. I nieobowiązkowa, choć ogromnie pożądana. Mocno się ją promuje - bo też korzyści są wymierne: szanse na odnalezienie zaczipowanego, czy skradzionego zwierzęcia - znacznie się zwiększają. I w drugą stronę - ograniczona zostaje bezkarność w przypadku złego traktowania pupila. Bo łatwo ustalić właściciela. Co oznacza mniej porzuconych zwierząt. I mniej "gości" w schroniskach.
Oczywiście na czipowanie decydują się ci bardziej odpowiedzialni posiadacze czworołapów. Tacy, którzy raczej nie kupią zwierzęcia od przydrożnego handlarza, ani nie przywiążą go do drzewa w lesie przed wyjazdem na wakacje. Którzy są gotowi zapłacić za jego oznakowanie lub wiedzą, gdzie i kiedy można skorzystać z darmowego czipowania. (Takie akcje przeprowadzał m.in. Poznań.)
I jaka spotyka ich nagroda za odpowiedzialność? Taka, że straszy się ich urzędem skarbowym! A na co pójdą ich pieniądze? Na utrzymywanie schronisk, w których znajdują schronienie zagubione, przeważnie niezaczipowane psy. Które znalazły się tu z powodu tych nieodpowiedzialnych, czasem bezdusznych, czasem po prostu lekkomyślnych właścicieli. Tych, którzy prawdopodobnie żadnego podatku nie płacą.

I jaki z tego morał? Nie warto być odpowiedzialnym. No bo jeśli ja mam zaczipowanego psa i służby miejskie nękają mnie telefonami i nakazami, a od mojego sąsiada, któremu nawet do głowy takie czipowanie nie przyszło - trzymają się z daleka, to wniosek prosty:  lepiej nie czipować i nie płacić. Czy o taki sygnał chodzi Ratuszowi w Poznaniu?

Ot, taki malutki przykład polskiego "przyjaznego państwa"...

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych