„New York Times” przypomina, że od początków USA dominującą rolę w rządzeniu tym krajem odgrywali zawsze biali protestanci. Obecnie zaś w jego głównych organach władzy są oni w mniejszości. Zdaniem dziennika coraz silniejsza pozycja katolików w życiu publicznym pokazuje, że można mówić o nowym trendzie. Jak wynika z badań Uniwersytetu Południowej Kalifornii, katolicy zajmują coraz bardziej prestiżowe stanowiska. Począwszy od wiceprezydenta USA Joe Bidena, który deklaruje się jako katolik, Watykanowi podlegli są również: republikański przewodniczący Izby Reprezentantów (trzecie stanowisko w hierarchii państwowej w USA) John Boehner i aż sześcioro sędziów Sądu Najwyższego. Nawet kandydat na wiceprezydenta przy Mittcie Romneyu jest katolikiem. Trudno nie zauważyć, że wybór Paula Ryana jest znamienny. W końcu wielu protestantów nie ufa mormonowi Romneyowi i istniało podejrzenie, że będzie on chciał przyciągnąć elektorat, stawiając właśnie na protestanta. Wygląda więc na to, że katolicy rzeczywiście zaczynają odgrywać poważniejszą rolę w amerykańskiej polityce i czasy, gdy John F. Kennedy musiał zapewniać, że nie będzie zależny od papieża odchodzą w przeszłość. Tylko co z tego?
Z listy wymienionych katolików jedynie Boehner i Ryan prezentują przywiązanie do nauki moralnej Kościoła katolickiego. Najbardziej słynna katoliczka w amerykańskiej polityce w ostatniej dekadzie Nancy Pelosi jest skrajną zwolenniczką aborcji. Takie samo stanowisko wobec zabijania dzieci nienarodzonych czy „małżeństw” gejowskich prezentuje wiceprezydent USA Joe Biden, który na dodatek skompromitował się „zrozumieniem” dla barbarzyńskiej polityki jednego dziecka w Chinach. Niedawne badania chrześcijańskiego think thanku „Cardus” pokazały, że protestanckie szkoły w USA i Kanadzie lepiej formują wiarę młodzieży, zaś absolwenci szkół protestanckich wykazują się żarliwszą wiarą w życiu dorosłym niż katolicy. Nie można zapominać, że nawet taka katolicka uczelnia jak słynny Uniwersytet Notre Dame honorował ultralewackiego prezydenta Baracka Obamę czy katolickiego aktora, który popiera aborcję i postulaty środowisk LGTB, Martina Sheena. Trudno cieszyć się z rosnącej siły katolików w USA, skoro stanowią oni blady cień takich wybitnych obrońców życia nienarodzonego jak George W. Bush i jego administracja.
Najsłynniejsi katolicy w amerykańskiej polityce są na lewo od prezydenta Bronisława Komorowskiego, który powiedział kiedyś, że popiera in vitro „bo jest za życiem”. I niestety istnieje obawa, że wielu polskich polityków, którzy nie odcinają się od katolicyzmu, będą upodabniali się do liberalnych katolików w USA. Prezydent Komorowski jest tego najlepszym dowodem. Niejednokrotnie dawał on dowód, że świadectwo jego wiary ogranicza się do ludowego wizerunku wąsatego ojca kilkorga dzieci przy obiedzie. Jego poparcie dla obecnej eugenicznej ustawy aborcyjnej czy in- vitro pokazuje, że trudno mówić o jego wielkim przywiązaniu do katolicyzmu. Niestety podobnie można powiedzieć o śp. Lechu Kaczyńskim, który również w kwestiach ochrony życia czy in vitro miał poglądy przypominające te, które prezentuje obecny prezydent. Można więc zgodzić się z oburzającą środowiska lewicowe wypowiedzią o. Tadeusza Rydzyka, który powiedział, że przystępowanie do Komunii Świętej prezydenta Komorowskiego na oczach katolików budzi zgorszenie. Niestety takie zgorszenie od dawna powoduje, że w USA to właśnie część protestantów, a nie katolicy, wybija się na czołówkę walki z lewicową wizją świata, gdzie można bezkarnie dokonywać aborcji, uśmiercać chorych i rozbijać instytucję rodziny. Powinniśmy się cieszyć, gdy do władzy zaczną dochodzić prawdziwi katolicy, którzy nie kładą na pogańskim ołtarzyku z napisem liberalizm swoich wartości. Na razie amerykańscy katoliccy politycy powinni brać przykład z protestantów, zaś ich polscy odpowiednicy na najwyższych stanowiskach muszą dawać świadectwo nauk Chrystusa. Bez tego katolicyzm będzie nie tylko rozwadniany, ale przegra z nihilizmem, który zagościł nawet w kraju Jana Pawła II.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138009-katolicy-coraz-silniejsi-w-usa-co-z-tego-skoro-sa-to-katolicy-pokroju-naszego-prezydenta