Uderzając tak otwarcie i tak bezpardonowo w syna premiera, Marcin Plichta tak naprawdę wysyła sygnał władzy: pomóżcie mi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Każdego dnia prasa - dzienniki i tygodniki - przynosi sporo nowych szczegółów dotyczących współpracy Michała Tuska z właśnie upadłą firmą OLT Express, założoną przez Amber Gold Marcina Plichty.

Dowiadujemy się więc, że syn premiera rozpoczął współpracę z OLT zanim zakończył pracę w lokalnej "Gazecie Wyborczej".

Że jeden z wywiadów stworzył od początku do końca sam - zadając pytania jako dziennikarz "GW", i udzielając odpowiedzi - jako pracownik OLT, w imieniu swojego szefa.

Że domagał się wypłaty pieniędzy, choć wcześniej twierdził, że "był wkurzony", kiedy dostał ostatni przelew.

Że utrzymywał żywy kontakt z szefami OLT.

Że sam zabiegał o pracę w OLT.

Co łączy te wszystkie szczegóły? To, że uderzają w Michała Tuska, ale na razie nie uderzają wprost, bezpośrednio w premiera. Premier występuje w tej historii - jak dotąd - w roli ojca mającego kłopoty z synem. To niemiłe, ale jednak w sumie do przejścia. I Plichta, i Tusk-senior wiedzą, że może być znacznie gorzej.

Co ważne - kompromitujące Michała Tuska informacje pochodzą wprost od szefów Amber Gold i OLT. To wręcz jawny proceder - tygodnik "Wprost" grzebie w mailach "Józefa Bąka", którym to pseudonimem posługiwał się Michał Tusk. Publikuje nawet kilka listów.

Plichta pod nazwiskiem opowiada o szczegółach współpracy z synem premiera.

Po co to robi?

Chce się zemścić za kłopoty, o które obwinia Komisję Nadzoru Bankowego? Bo rzeczywiście, gdyby nie akcja KNF z zablokowaniem rachunków bankowych "piramida" Plichty pociągnęłaby jeszcze parę miesięcy.

Nie, Plichta jest zbyt wyrachowanym graczem by się mścić dla samej zemsty. Ma też zbyt duże kłopoty, by narażać się na gniew szefa rządu.

Uderzając tak otwarcie i tak bezpardonowo w syna premiera, Plichta tak naprawdę wysyła sygnał władzy: pomóżcie mi, albo przynajmniej osłońcie w miarę możliwości, to będę milczał. Bo jeżeli mam utonąć, to nie utonę sam. I was pogrążę.

A Plichta ma wiedzę, bo przecież kręcił się w świecie trójmiejskich elit władzy. Zna prezydenta Gdańska i innych notabli.

Dziś widać, że Plichta wziął w osobie Michała Tuska, zapewne świadomie, swego rodzaju zakładnika, którym myśli wspomóc się w kłopotach. A faktycznie zakładnikiem Plichty jest też w jakiejś mierze sam premier.

Plichta może - mniej lub bardziej rzetelnie, ale jednak - relacjonować prawdziwe lub fikcyjne fakty dotyczące wiedzy premiera nt. Amber Gold i OLT. Współpraca z synem premiera jego rewelacje uwiarygodni znacząco, przynajmniej w oczach opinii publicznej.

Plichta sprytnie budował sobie osłonę na czasy prosperity - sponsorował odbudowę kościoła św. Mikołaja (dał ok. miliona złotych), rzucił sporo grosza na hagiograficzny film o Wałęsie.

Byłoby niedocenianiem tego sprytnego człowieka twierdzenie, że nie zbudował sobie osłony na czasy trudne. Zwłaszcza, że on już przeżył kilka razy czasy trudne, więc wie, że w takiej sytuacji liczy się nie przyjaźń i wdzięczność, ale wyłącznie twarde karty.

Nie dajmy się więc zwieść: to nie jest serial o błądzącym, lekkomyślnym synu premiera. To dużo grubsza gra. Sprytnie mierzona, trzeba przyznać.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych