Progenitura hańby kontynuuje robotę ojców

Red. Krzysztof Kłopotowski czasem strzeli poza tarczę, ale to zdarza się także najlepszym. Jednak jak solidnie przymierzy - trzaśnie w samą dziesiątkę. Tak było ostatnio podczas opisu dziennikarskiego krajobrazu, opanowanego dziś przez dzieci, wnuki łobuzów z poprzedniej epoki. Ta progenitura epoki hańby, za nic mająca polską tradycję, polskie nawyki walki o niepodległość nie robi nic innego, tylko to samo co ich rodzice i dziadkowie. Różnica tkwi tylko w metodach. Tamci wpychali patriotów za kraty, poniżali, często mordowali, ich potomkowie poniżają słowem, kpią, obrażają. Co gorsze, tak sami jak ojcowie, poprzebierali się w szaty mędrców i jedynych sprawiedliwych, by robić ludziom wodę z mózgu, a przy okazji brać z kasy, zorganizowanej specjalnie dla sprzedawczyków, krocie.

Jest jednak coś znacznie obrzydliwszego niż ich wyczyny. Tym czymś jest aprobata tej działalności przez osoby uważane do niedawna za wzór patriotycznych cnót. Jakże niewiele potrzeba, by całkowicie zagubić wektory charakteryzujące ludzi niepodległych, mające za nic karierę polityczną i finansową. Przecież do tych redakcji - nie udawajmy, że jest inaczej – antypolskich, przybywają często ludzie z uznanymi życiorysami, ale z podłym ciągiem do dalszej kariery za wszelką cenę. Przybywają tam nie po to, by z latoroślami łajdaków się spierać, lecz by im basować w walce z myślącymi inaczej. Jeszcze raz powtórzmy – tylko dla perspektywy dalszej kariery. Gdyby nie ci pożyteczni idioci rola i znaczenie tej haniebnej progenitury byłaby znacznie mniejsza lub wręcz żadna. I tym właśnie stwierdzeniem chciałbym uzupełnić głos red. Kłopotowskiego. Za dużo złego stało się przy okrągłym stole, kiedy to – w sprawie PRL - krzyknięto na cały kraj: Polacy, nic się nie stało! Łajdaków rozliczy historia. Tymczasem to oni nas rozliczają! Także poprzez działalność progenitury hańby.