Czyżby stopniowo wychodziło na światło dzienne dlaczego gen. Zbigniew Ścibor-Rylski jest wykorzystywany przez obóz prezydenta Bronisława Komorowskiego i Platformę Obywatelską w roli „autorytetu” do specjalnych poruczeń? Ostatnio dał się poznać w dwóch sprawach. Najpierw w kwestii gwizdów i buczeń na polityków rządzącej partii podczas obchodów, gdy potem w TVN sugerował, że gwiżdżący i buczący nie wymyślili sobie tego sami, lecz ktoś musiał nimi pokierować – w domyśle szef największej partii opozycyjnej.
Potem Ścibor-Rylski brał udział w spotkaniu z Komorowskim na temat organizacji Marszu Niepodległości, a ściślej – w planie przejęciu tego przedsięwzięcia przez Komorowskiego i jego zaplecze.
Według dokumentów IPN w 1947 roku został zarejestrowany przez Wydział I Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego) jako TW (Tajny Współpracownik - red.) „Zdzisławski”. Wykorzystywany do 1964 r., kiedy to wyprowadził się z Poznania do Warszawy. Równocześnie, przynajmniej od 1956 roku współpracował z I i II departamentem MSW (wywiad i kontrwywiad – red.). Wg zachowanych dokumentów inwigilował swoją żonę i byłą teściową żony (matkę cc „Jarmy”, Olgę Kochańską, zamieszkałą w USA), jak również rozpracowywał środowiska polonijne w USA i Międzynarodowe Targi Poznańskie.
Tu można znaleźć skan z tej książki:
http://blogmedia24.pl/node/59369
Nie przesądzając niczego warto, aby koledzy gen. Ścibor-Ryskiego sami zadecydowali, czy ten człowiek może ich reprezentować. Zwłaszcza w sytuacji, gdy obecna władza w relacjach ze społeczeństwem tak naprawdę poszukuje jedynie mocnych kijów. Zasłużony w czasie wojny generał zdaje się jej w tym pomagać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/137792-czy-weteran-z-powstania-tak-pilnie-sluzy-dzis-obozowi-rzadzacemu-i-prezydenckiemu-bo-ma-prawdziwego-trupa-w-szafie