Od jakiegoś czasu mieszkam na wsi. Nie pod miastem, ale na prawdziwej wsi. Dość szybko więc musiałem się zorientować, że właściwie każda burza w okolicy czy choćby poważniejszy deszcz wiąże się z czasową awarią elektryczności. Nie, nie na długo. Najdłuższa trwała jakieś osiem godzin, zwykle są krótsze. Niekiedy po pół godziny, kłopot, że mogą powtarzać się w niedługich interwałach.
Sieć przesyłu elektryczności w Polsce jest nie tylko przestarzała, ale w małym stopniu odtwarzana. Specjaliści biją na alarm. Podobno w ciągu kilku lat upłynie, umownie rzecz biorąc, termin jej ważności. I wtedy blackouty jak w nowopolskim określa się zaciemnienia spowodowane brakiem elektryczności, zaczną stawać się – o zgrozo – dniem codziennym już nie tylko interioru, którym się nikt nie przejmuje, ale nawet naszych metropolii, a wreszcie zawitają do stolicy.
Sprawa ma dwa wymiary. Pierwszy, to, wydaje się, postępujące rozwarstwienie między Polską A i B. Tę drugą czyli wsiami i małymi miasteczkami władza nie wydaje się specjalnie przejmować. Ich mieszkańcy nie mają wystarczających sił, aby zorganizować obronę swoich interesów, a ponieważ nie czują znikąd wsparcia, popadają w typowy dla takiej sytuacji fatalizm.
Teoretycznie ich niezadowolenie powinni wyrażać politycy. Tak byłoby w funkcjonującej demokracji. W Polsce PiS zaproponował program zrównoważonego rozwoju przeciwstawiony strategii przygotowanej pod kierownictwem Michała Boniego, według której to metropolie winny być lokomotywami postępu. Główny nurt medialny nie zainteresował się tą kontrowersją, a mieszkańcy polskiego interioru nie mogli się nawet dowiedzieć, że istnieje partia występująca w ich obronie.
Nie próbuję tu rozstrzygać, który projekt jest lepszy. Wiem, że tego typu spór powinien być przedmiotem wielkiej debaty, w której racje obu stron zostaną zważone. Polska debata publiczna dotyczy dzielenia Polaków, do czego prowadzą – podobno – wypowiedzi lidera opozycji.
Inna sprawa, że realnego sporu nie ma, gdyż premier Tusk strategię Boniego potraktował jak wszystko inne czyli element PR, który nijak nie przekłada się na jego politykę. Zresztą Tusk, jak wyznawał nam z plakatów, nie robi polityki tylko stadiony.
Infrastrukturą nikt się nie przejmuje – mało widowiskowa, na razie jeszcze się trzyma, a żyjemy tu i teraz. Przecież za miliardy które kosztowałaby renowacja sieci przesyłowej można by wybudować wiele stadionów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/137724-bronislaw-wildstein-dla-wpolitycepl-z-polskiego-interioru-postepujace-rozwarstwienie-miedzy-polska-a-i-b-wladzy-nie-rusza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.