Kiedy dochodzi do „dyskusji politycznej” wszyscy zachowują się tak, jakby dostali z centrali obowiązujący przekaz dnia

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

Od paru lat spędzam wakacje z rodziną na Kaszubach, gdzie swoje domki letniskowe mają głównie mieszkańcy Gdańska i okolic. Jak wiadomo, Trójmiasto to zagłębie Platformy Obywatelskiej, dlatego rozmowy na temat polityki  - których nie da się uniknąć, choćby bardzo się tego chciało - sprowadzają się do rytualnego wylewania żółci na „Kaczora”, który psuje wszystkim dobre samopoczucie swoją uporczywą obecnością w polityce.

Wśród większości zwolenników obecnego rządu znajduje się o dziwo kilka osób, które mają zdecydowanie odmienne zdanie i nawet ośmielają się popierać największą partię opozycyjną.

Znamienne jest to, że zwolennicy partii Jarosława Kaczyńskiego nie prowokują żadnych dyskusji, starają się rozmawiać na neutralne tematy, a jeśli już rozmowa schodzi na politykę próbują puszczać mimo uszu złośliwości, argumenty ad personam i szyderstwa, które zastępują drugiej stronie argumenty. Zauważyłem tę prawidłowość już dawno temu. Jak się mogłem przekonać, obowiązuje także i w tym roku.

Pozornie zwolennicy partii rządzącej wypoczywający nad kaszubskimi jeziorami to grupa całkiem zróżnicowana. Są wśród nich ludzie ze świata akademickiego, przedsiębiorcy, emeryci, ludzie wolnych zawodów, prości i wykształceni, młodzi i starsi (z przewagą tych drugich). Kiedy jednak dochodzi do „dyskusji politycznej” wszyscy zachowują się tak, jakby dostali z centrali obowiązujący przekaz dnia.

W tej małej społeczności jak w soczewce skupiają się wszystkie cechy naszej polsko-polskiej wojny: wzajemne niezrozumienie i uprzedzenie przechodzące w trudno ukrywaną wrogość, niezdolność słuchania drugiej strony, zamykanie oczu na rzeczywistość i przekonanie o własnej racji połączone z myśleniem zgodnym z partyjną logiką.

Przy czym, jak wspomniałem, stroną prowokującą są zwolennicy obecnej władzy. Wyborcy partii Donalda Tuska dzielą się  tutaj zasadniczo na dwie grupy. Pierwsza składa się z osób, które wzorem Stefana Niesiołowskiego bluzgają na prawo i lewo, nie licząc się z wrażliwością odbiorców. Drudzy z roku na rok, pod wpływem „skrzeczącej rzeczywistości”, który dała im po kieszeniach, rozmiękczają swój przekaz i już nie bronią z taką zawziętością każdego posunięcia rządu.

Te dwie grupy ludzi łączy jednak to, że tak dużo psychicznie zainwestowały w poparcie PO i obrzydzanie PiS-u, iż w najlepszym wypadku nie pójdą do urn. I tak rośnie sobie największy elektorat w Polsce – grupa niezdecydowanych, którzy rozczarowani swoją polityczną miłością uciekają w życie prywatne. Czy ktoś ich kiedyś obudzi?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych