Los Lecha Kaczyńskiego w rękach rosyjskich służb? Niepokojące związki ludzi przygotowujących lot prezydenta do Smoleńska

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Prezydent.pl
Fot. Prezydent.pl

Przygotowaniem wylotu śp. Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska zajmowali się ludzie związani z rosyjskimi służbami. Chodzi przynajmniej o trzech pracowników polskiej dyplomacji

- pisze "Gazeta Polska". Zdaniem gazety, "taki dobór kadr trudno uznać za przypadkowy".

"GP" przypomina stwierdzenie Gene Poteat, byłego dyrektora Rady Badań Wywiadowczych w CIA, który komentował zaangażowanie Tomasza Turowskiego, byłego szpiega z czasów PRL w wylot Prezydenta do Katynia:

Najwyraźniej Rosja dopilnowała, by jak najwięcej stanowisk rządowych było obsadzonych ludźmi, którzy są bardziej lojalni wobec Moskwy niż Warszawy.

Okazuje się jednak, że postać Turowskiego może być jedynie wierzchołkiem góry lodowej.

W działania związane z wylotem do Smoleńska zaangażowani byli ludzie o związkach z Rosją i jej służbami. Takim jest m.in. Jarosław Bratkiewicz, który obecnie pełni funkcję dyrektora politycznego MSZ. To jeden z najbardziej zaufanych współpracowników Radosława Sikorskiego, w pierwszej połowie 2010 r. dyrektor Departamentu Wschodniego w tym ministerstwie.

Jak się okazuje Bratkiewicz to wychowanek MGIMO, czyli Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. To znana kuźnia kadr służb sowieckich. Na kursy do MGIMO przyjeżdżali jedynie sprawdzeni ludzie, którzy często stawali się obiektami szczegółowej inwigilacji służb ZSRS.

MGIMO kształciła wówczas przyszłe „elity” Związku Sowieckiego i innych republik komunistycznych, a więc dyplomatów, polityków i agentów. Wystarczy powiedzieć, że tę samą moskiewską szkołę kończyli... urzędnicy rosyjscy, którzy z rozkazu Władimira Putina wpływali na przebieg przygotowań do wizyty Lecha Kaczyńskiego w Rosji. Chodzi tu m.in. o Władimira Grinina, ówczesnego ambasadora Rosji w Polsce, oraz Jurija Uszakowa, w kwietniu 2010 r. zastępcę szefa kancelarii premiera ds. zagranicznych. Obaj wymienieni dyplomaci prowadzili przed katastrofą smoleńską intensywne rozmowy z przedstawicielami polskiego rządu, często utajnione nie tylko przed opinią publiczną, ale i prezydentem (np. Uszakow rozmawiał bez świadków w moskiewskiej restauracji z szefem kancelarii premiera Tuska – Tomaszem Arabskim)

- przypomina "GP".

Poza Turowskim i Bratkiewiczem w prace przed wylotem do Smoleńska zaangażowany był również Dariusz Górczyński, syn Stanisława. Stanisław Górczyński z kolej jest absolwentem rosyjskiej uczelni i pracował jako ochroniarz komunistycznego premiera Piotra Jaroszewicza. Z informacji "Gazety Polskiej" wynika, że Górczyński jest znajomym Turowskiego, a razem brali udział w rozmowach ze stroną rosyjską przed wylotem do Smoleńska. Ze strony polskiej obecni na nim byli jedynie Turowski, Górczyński oraz osoby, które zginęły w katastrofie smoleńskiej.

Na działania związane z przygotowaniami do lotu 10 kwietnia miał również wpływ inny człowiek z zaskakującymi związkami. Chodzi o Tadeusza Stachelskiego, głównego specjalistę Protokołu Dyplomatycznego MSZ. "Gazeta Polska" wskazuje, że Stachelski jest wśród osób znajdujących się na liście osób, które przyznały się do współpracy ze służbami komunistycznymi lub są o to podejrzewane przez IPN.

Kolejni urzędnicy, którzy zajmowali się wizytą Prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, budzą wątpliwości i podejrzenia. Pytaniem otwartym jest, czy związki tych ludzi ze światem służb miały związek z tragicznym finałem lotu 10 kwietnia.

Nagromadzenie ludzi o powiązaniach z ZSRS wydaje się zbyt duże, by uznać, że to zwykły zbieg okoliczności.

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych